Gadu-Gadu rusza z Balaćką na Ukrainie

Gadu-Gadu uruchamia komunikator i internetowy serwis społecznościowy na Ukrainie. Firma wierzy, że wchodzi na ukraiński rynek na tyle wcześnie, że powtórzy tam swój sukces z Polski

Ukraina jest na takim etapie rozwoju rynku internetowego jak Polska kilka lat temu. Większość internautów łączy się tam z siecią przez modem telefoniczny, niektóre usługi internetowe są jeszcze mało popularne - mówi Jarosław Rybus z Gadu-Gadu. - Dlatego uważamy, że jest to idealny moment, by wykorzystać nasze know-how i wejść tam z prostą ukraińską wersją Gadu-Gadu.

Start komunikatora Balaćka - co po ukraińsku znaczy pogawędka lub gawędziarz - wyznaczono na piątek lub sobotę. Równocześnie warszawska spółka uruchomi na Ukrainie tzw. serwis społecznościowy (pod nazwą Moje Pokolenie) umożliwiający prowadzenie blogów, stworzenie własnej strony, zamieszczanie komentarzy, plików wideo i zdjęć. Obie usługi mają działać w językach ukraińskim i rosyjskim, na razie jako wersje testowe.

Podbój Ukrainy może jednak nie być taki łatwy. Paweł Błocki, dyrektor generalny ukraińskiej firmy internetowej Imena.ua i jeden z niespełna 5 mln ukraińskich internautów, używa komunikatora, który obsługuje wiele tzw. protokołów, czyli pozwala na rozmowę z ludźmi korzystającymi z różnych programów tego typu. I choć na jego liście kontaktów jest ponad 40 osób to tylko dwie z nich używają innych komunikatorów niż amerykański ICQ.

- ICQ to najpopularniejszy komunikator na Ukrainie i podważenie jego pozycji nie będzie łatwe. Zmiana takiej usługi wymaga od użytkownika namówienia do tego samego kroku wszystkich swoich przyjaciół, a to jest trudne. Tym bardziej że w ostatnich latach ICQ rozpoczął współpracę z lokalnymi partnerami w Rosji i na Ukrainie, którzy obudowali ten komunikator lokalnymi usługami, jak np. prognoza pogody czy notowania - mówi Błocki "Gazecie".

Rybusa to nie stresuje. - Ukraiński ICQ to tylko mechaniczne tłumaczenie amerykańskiej wersji na rosyjski, a nad naszym komunikatorem pracuje kilkuosobowy zespół ukraińskich programistów i ekspertów od marketingu, którzy mają wyczucie jak przystosować Balaćkę do lokalnych potrzeb i możliwości technicznych - mówi. Firma liczy być może na ukraiński patriotyzm, bo nie zamierza eksponować polskiego pochodzenia komunikatora i nowego serwisu. Na razie ich inauguracji nie będzie towarzyszyć żadna większa kampania promocyjna. Rybus: - Liczymy na marketing szeptany.

Gadu-Gadu nie chce ujawnić, ile wyda pieniędzy na ukraińskie inwestycje. Na początku roku przed wejściem na giełdę firma zapowiadała, że na ekspansję na rynki zagraniczne (Ukraina, Rosja, Rumunia i Bułgaria) chce przeznaczyć 4,5 mln zł.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.