Jakie podwyżki czynszów w 2005 r.

Czy lokatorzy mogą spać spokojnie? Jeśli wierzyć deklaracjom właścicieli - to raczej tak. Część z nich nie zamierza podnosić czynszu, zaś pozostali zapowiadają podwyżkę najczęściej nieprzekraczającą 10 proc. Wyższa dotknie więc zapewne stosunkowo nielicznych lokatorów

Dziennikarze "Gazety" sprawdzili, jak właściciele czynszówek, zwłaszcza ci prywatni, zareagowali na obowiązującą od 1 stycznia zmianę zasad podwyższania czynszów. Dodajmy zmianę, która oznacza dalsze utrzymanie ich reglamentacji.

Nowelizacja ustawy o ochronie praw lokatorów zakazała właścicielom podwyższania czynszu o więcej niż 10 proc. rocznie, gdyby w wyniku takiej podwyżki jego stawka miała przekroczyć pułap 3 proc. tzw. wartości odtworzeniowej (kosztów budowy) mieszkań. Dziś to przeciętnie 6-7 zł za m kw. miesięcznie, a w Warszawie 11,26 zł.

Dobijemy do pułapu 3 proc.

W granicach 3 proc. wartości odtworzeniowej właściciele mają w dalszym ciągu całkowitą swobodę w ustalaniu stawek czynszu. Jeśli więc jakiś właściciel zadowalał się do tej pory stawką dużo niższą, to ewentualna podwyżka może być procentowo wysoka. Prezes Zrzeszenia Właścicieli Nieruchomości w Warszawie Mirosław Szypowski zapowiada, że lokatorzy, którzy płacą dziś przeciętnie 7-8 zł za m kw., muszą się liczyć w tym roku ze wzrostem stawki do 11,26 zł. Oznaczałaby to więc nawet 60-proc. skok czynszu!

Ale znany nam podwyżkowy rekord padł w Radomiu. Pewna lokatorka rencistka (świeżo po zawale) zajmująca mieszkanie w centrum miasta dostała niedawno przeszło 127-proc. podwyżkę. Właściciel - Zjednoczone Przedsiębiorstwa Rozrywkowe, które przed kilku laty kupiło kamienicę od miasta - podniósł czynsz z 2,80 do 6,37 zł za m kw. To maksymalna stawka (owe 3 proc.), jakiej mogą żądać właściciele w Radomiu.

Także w Toruniu i Bydgoszczy część właścicieli zamierza dobić do pułapu 3 proc., czyli 5,88 zł za m kw. W tej sytuacji 10-proc. ogranicznik zadziałałby dopiero przy kolejnej podwyżce, najwcześniej w 2006 r.

Podniesiemy, ile daje ustawa

Oczywiście taka 10-proc. podwyżka wchodzi w grę tam, gdzie czynsze już teraz sięgają 3 proc. wartości odtworzeniowej. - Z tej możliwości na pewno skorzystamy - zapowiada Janusz Nowak, prezes Stowarzyszenia Właścicieli Nieruchomości w Bydgoszczy. - To wciąż nie starcza na utrzymanie budynków - twierdzi Nowak. - Gdyby nie dochód z wynajmowania pomieszczeń na sklepy, w ogóle nie byłoby nas stać na jakiekolwiek remonty - dodają toruńscy właściciele.

W Poznaniu czynsz w prywatnych kamienicach wynosi około 5,70-6,50 zł za m kw. Może więc w tym roku wzrosnąć nawet do 7,10 zł za metr. Także Wojciech Hoehne z Zrzeszenia Właścicieli i Zarządców Domów w Poznaniu podkreśla, że nie jest to jeszcze czynsz ekonomiczny. - Ale dobre i to. Ludzie nie mają pieniędzy, więc lepiej zwiększać czynsz powoli, bo jak zwiększymy za mocno, wygenerujemy tylko długi w kamienicach - twierdzi Hoehne.

Więcej lokatorzy nam nie zapłacą

Właśnie z tego powodu w Łodzi, Częstochowie i Katowicach podwyżek albo nie będzie wcale, albo będą one raczej symboliczne. - Naszym największym zmartwieniem są lokatorzy uchylający się od płacenia. Nie będziemy więc śrubować stawek, bo i tak nie będzie można ściągnąć należności - wyjaśnia prezes Stowarzyszenia Właścicieli Nieruchomości Prywatnych w Łodzi Andrzej Rozenkowski.

Do tej pory łódzcy właściciele nie podnieśli czynszów, które wynoszą od 4,50 do 5,50 zł za m kw. miesięcznie. Rozenkowski nie wyklucza jednak, że niektórzy z nich zażądają nawet 6 zł i więcej. Według niego takie podwyżki byłyby dla lokatorów sygnałem: zacznijcie szukać innego lokum.

Również w Częstochowie ustawa dopuszcza czynsze grubo ponad 6 zł za m kw. Jednak tyle nie każe tu sobie płacić żaden właściciel. - W ostatnich tygodniach sześciu najbogatszym lokatorom, którzy zarazem zajmują najbardziej reprezentacyjne mieszkania, podniosłem stawkę z 4 do 5 zł za m kw. I w tym roku nie będzie więcej podwyżek - mówi właściciel kamienicy położonej w centrum Częstochowy. Większość z pozostałych 25 lokatorów płaci po 3,50 zł za metr.

Częstochowscy kamienicznicy powtarzają, że nie wprowadzają maksymalnych podwyżek, by uniknąć konfliktów z lokatorami. - Dla samotnej emerytki nawet 4 zł za m kw. to duże obciążenie. Nie dam jej więc podwyżki, bo staruszka w ogóle przestanie płacić - wyjaśnia administratorka innej kamienicy w najdroższym rejonie miasta.

To samo mówi Paweł Pietrecki, dyrektor Zrzeszenia Właścicieli i Zarządców Domów z Katowic, które administruje 260 budynkami. - Nie podnosimy czynszów już od dwóch lat. Średnia stawka to 4,31 zł za metr. Podwyżki nie mają sensu, bo gmina nie ma lokali socjalnych, więc nie ma dokąd eksmitować niepłacących - tłumaczy Pietrecki.

Poczekamy, co powie Trybunał

Część właścicieli, np. w Lublinie, jeszcze nie podjęła decyzji o ewentualnych podwyżkach. Ale są też i tacy właściciele, którzy zapowiadają, że na razie nie zwiększą opłat, bo poczekają na werdykt Trybunału Konstytucyjnego. W zeszłym tygodniu podwyżkowe ograniczenie zaskarżyła Polska Unia Właścicieli Nieruchomości, a to samo zapowiedział w imieniu rządu premier Marek Belka. Ponadto Ogólnopolskie Stowarzyszenie Właścicieli Nieruchomości poprosiło rzecznika praw obywatelskich o podobną inicjatywę.

- O wysokości opłat musi decydować wolny rynek. To nam obiecano dziesięć lat temu i mamy teraz prawo z tej obietnicy skorzystać - mówi Henryk Tubacki z poznańskiego oddziału stowarzyszenia. Jego zdaniem czynsz w centrum Poznania powinien wynosić około 20 zł za m kw. - To stawka niezbędna do tego, żeby bez zysku utrzymać budynek i nadrobić wieloletnią lukę remontową - wylicza. - Jeżeli ktoś chce mieszkać w centrum i stać go na to, to zapłaci. A jak nie, to się wyprowadzi na obrzeża, gdzie będzie taniej - tłumaczy Tubacki.

Wiceprzewodniczący Ogólnopolskie Stowarzyszenie Właścicieli Nieruchomości Tomasz Urbaś radzi właścicielom, aby powstrzymali się z podwyżką przekraczającą 3 proc. wartości odtworzeniowej. Dlaczego? Bo może się zdarzyć, że Trybunał Konstytucyjny tylko częściowo uzna racje właścicieli. W tym przypadku ustawa zezwalałaby na pierwszą dowolnie wysoką podwyżkę. Kolejne nie mogłyby zaś przekraczać 10 proc. rocznie.

Gminy niechętne podwyżkom

Na razie nic nie mówią na ten temat władze m.in. stolicy, Szczecina, Lublina, Torunia i Bydgoszczy - np. w tym ostatnim mieście tzw. bazowa stawka czynszu wynosi 3,72 zł za m kw. Ta stawka jest obniżona albo podwyższona w zależności od standardu mieszkania i jego lokalizacji. Dyrektor zarządu Administracji Domów Miejskich w Bydgoszczy Krzysztof Nurkiewicz podaje, że najniższy czynsz w mieście wynosi 1,25 zł, a najwyższy - 4,09 zł za za m kw. Dodajmy, że w prywatnych czynszówkach, bez względu na standard i położenie mieszkań, czynsze sięgają niemal 6 zł za m kw.

W niektórych miastach, np. w Katowicach czy Łodzi, lokatorzy mogą się spodziewać podwyżek w granicach inflacji, czyli poniżej 5 proc. - np. w łódzkich czynszówkach komunalnych stawki czynszu wahają się od 1,25 zł (w ruderach bez wygód) do 5,13 zł za m kw. w stosunkowo nowych budynkach.

Z kolei w Częstochowie lokatorzy mają już za sobą jesienną podwyżkę, która wyniosła 30 gr na metrze. W efekcie najwyższe czynsze osiągają obecnie 3 zł za m kw. - Pieniądze wracają do lokatorów jako nakłady na remonty, głównie na ocieplenia bloków i wymianę okien - zapewnia prezes miejskiego zakładu gospodarki mieszkaniowej Zbigniew Madej.

Nie podwyżka, lecz obniżka

Radny z Płocka Piotr Nowicki zwraca uwagę na to, że nowelizacja ustawy o ochronie praw lokatorów dopuszcza... obniżkę czynszów. Nowicki złożył już projekt stosownej uchwały, którą przegłosuje rada miasta. Zakłada on, że jeśli na jedną osobę w rodzinie dochód nie przekracza 200 zł, czynsz zostanie obniżony o 80 proc. A jeśli nie przekracza 250 zł - obniżka wyniesie 70 proc. itd. Obniżka nie objęłaby rodzin, w których na jedną osobę przypada 551 zł dochodu.

- Znam sytuację, gdy w lokalu komunalnym mieszka na przykład emerytka z synem, który jest bezrobotny - mówi Nowicki. - Brakuje im na życie, bo mają tylko jej emeryturę. A gdy zalegają z czynszem, automatycznie nie przysługuje im dodatek mieszkaniowy. Dzięki obniżeniu stawki mogliby wreszcie wyjść z długów. I otrzymać dodatek. Ich sytuacja materialna mogłaby się znacznie poprawić - dodaje.

Przeciętny czynsz za mieszkanie komunalne w Płocku o powierzchni 50 m kw. (takich jest też najwięcej) wynosi 200 zł. W skrajnym przypadku zmalałby on do 40 zł. Według obliczeń Nowickiego radni musieliby pokryć różnicę w czynszach z budżetu miasta. - Byłoby to około 500 tys. zł, które można zarobić na wynajmowaniu lokali użytkowych - mówi radny. I podkreśla, że jeśli nawet pokryć mniejsze wpływy bezpośrednio z kasy miejskiej, to ona nawet tego nie odczuje. Będzie to zaledwie 0,1 procent budżetu miasta.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.