Będzie trudniej otwierać hipermarkety

Ograniczenia w budowie hipermarketów są potrzebne - twierdzi rząd Marcinkiewicza. Ale nie w kształcie proponowanym przez Samoobronę

Rząd nie poparł we wtorek projektu przyszłego koalicjanta. Projekt Samoobrony znajdował się już w pakcie stabilizacyjnym.

- Rada Ministrów popiera ideę ograniczenia nadmiernej ekspansji sklepów wielkopowierzchniowych, ale uważa, że przedstawione w nowelizacji rozwiązania utrudniają podejmowanie działalności handlowej - czytamy w oficjalnym komunikacie.

Zgodnie z propozycją Samoobrony władze miast do 15 tys. mieszkańców nie mogłyby wydać zgody na otwarcie sklepu z żywnością o powierzchni powyżej 400 m kw. Podobna reguła obowiązywałaby w miejscowościach od 15 tys. do 50 tys. mieszkańców, np. w Grodzisku Mazowieckim nie można by otwierać sklepów większych niż 600 m kw.

Proponowane przez Samoobronę rozwiązania wcześniej zmiażdżyła opozycja. - W projekcie ustawy metraże są tak dobrane, by kłopotów uniknęły markety należące do posła Samoobrony - mówił niedawno Jan Rokita. Chodzi o posła wnioskodawcę projektu Waldemara Nowakowskiego, szefa spółki Lewiatan, do której należy sieć ponad 1,6 tys. sklepów z całego kraju.

Co na to wszystko Samoobrona? Jest spokojna. - Fakt, że jestem kupcem, nie oznacza, że nie mogę wypowiadać się o handlu - odpiera zarzuty Nowakowski.

Sprzeciw rządu nie oznacza jednak, że ograniczeń w otwieraniu sklepów przez wielkie sieci nie będzie wcale. - Rząd zgłasza zastrzeżenia co do zaproponowanych rozwiązań, ale nie kwestionuje celu ustawy - argumentuje Nowakowski.

A posłowie Samoobrony zapewniają, że chcą tylko stworzyć równe warunki dla wszystkich uczestników rynku. Podobne poglądy wyrażało też wielu posłów PiS oraz LPR.

- Prace nad projektem trwają cały czas - dodaje Nowakowski. - Zrobiliśmy już nawet pewne ustalenia wspólnie z szefem sejmowej komisji gospodarki Arturem Zawiszą z PiS.

Nowakowski zdradza, że posłowie chcą, aby decyzję o tym, czy otwierać hipermarket, podejmowały nie gmina i starostwo - jak teraz - tylko samorząd wojewódzki. Zgoda lub jej brak zapadałaby też po konsultacjach z organizacjami zrzeszającymi przedsiębiorców i konsumentów.

- Musi być badana celowość takiej decyzji i jej potencjalne skutki dla małych i średnich kupców - opowiada Nowakowski.

Nieoficjalnie sieci przyznają, że taką zmiękczoną wersję ustawy by zaakceptowały. A kompromis jest rządowi potrzebny, bo wielkie sieci w walce o kształt ustawy mogą liczyć na przychylność Komisji Europejskiej. Jej urzędnicy kilkakrotnie upominali polskich polityków, że małe sklepy i hipermarkety powinny mieć na rynku takie same prawa.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.