Sztuczne słońce do pełna proszę - wywiad z Jerzym Buzkiem

Z profesorem nauk technicznych i byłym premierem rozmawiamy o alternatywnych źródłach energii.

Sytuacja z zaopatrzeniem w energię w Europie nie wygląda dziś wesoło. Ceny ropy galopują, dostawy gazu zależą od "widzimisię" Gazpromu. Czy Europa jest skazana na uzależnienie od dostawców energii. Skąd będziemy brali prąd, paliwo za, powiedzmy, 50 lat?

Jerzy Buzek: Naturalna ropa będzie praktycznie nieosiągalna, gaz na wyczerpaniu. Za to ze źródeł odnawialnych będziemy korzystali na ogromną skalę - elektrownie wiatrowe budowane na morzu, energia słoneczna z północnej Afryki, biomasa w technologiach 3 i 4 generacji, czyli takich, w których praktycznie wszystkie odpady można przerabiać na elektryczność i paliwo. Będziemy wykorzystywali węgiel na skalę nie mniejszą niż dzisiaj, ale nie będziemy przy tym emitować CO2. Samochody będą jeździły na wodór, w ograniczonym zakresie na metan, a być może część będzie zasilana bateriami słonecznymi. Będzie pracowało wiele elektrowni atomowych, za 50 - 60 lat przestaniemy budować nowe, bo w XXII wieku skończy się nam uran. Ale za 50 lat będziemy wiedzieli, jak i czy działa u nas, na Ziemi, sztuczne Słońce.

Słońce na Ziemi?

Chodzi o reaktor ITER, który dzisiaj wysiłkiem Unii Europejskiej i kilku innych krajów budujemy we Francji. Na razie symuluje on, a w przyszłości ma powielić reakcje syntezy jąder atomowych, a więc przeciwną do energetyki nuklearnej związanej z rozbiciem atomu. Na prawdziwym słońcu cały czas odbywa się synteza jądrowa, która nie powoduje żadnego szkodliwego promieniowania, a ilość produkowanej energii jest wielokrotnie większa niż w przypadku energetyki nuklearnej. Jest to nieograniczone dla ludzkości źródło energii. Jeśli opanujemy tę metodę, to nasze wszystkie problemy z energią po prostu znikną.

Wizja piękna, ale aby ją osiągnąć konieczna jest współpraca pomiędzy krajami Unii. Czy obecnie Unia Europejska ma wspólną politykę energetyczna?

Jesteśmy na początku drogi. Dziś w Unii Europejskiej budujemy wspólny rynek, który ma nam dać poczucie solidarności i możliwości łatwego transportu prądu i gazu przez granice, tak, żeby unikać np. blackoutu, czyli wielogodzinnej przerwy w dostawach prądu lub też złych skutków zakręcenia kurka z gazem przez jednego z dostawców. Oczywiście wspólna polityka energetyczna to coś więcej, ale uważam, że wspólny rynek jest pierwszym krokiem w kierunku wspólnej polityki energetycznej.

A drugi krok?

Rodzi się w europejskim strategicznym programie w dziedzinie technologii energetycznych. Wprowadzone koszty emisji CO2 to zagrożenie dla europejskiego przemysłu, w szczególności dla energetyki. Jeśli wszystko podrożeje, przestajemy być konkurencyjni. Ten program jest po to, aby pomóc przedsiębiorstwom zminimalizować koszty związane z ograniczeniem emisji CO 2 i promować technologie bezemisyjne.

Czyli jakie konkretnie rozwiązania proponuje Bruksela w tym programie.

Proponowane są trzy kierunki rozwoju. Po pierwsze węgiel i ograniczenie emisji dwutlenku węgla w przypadku energetyki węglowej. Dzisiaj w Europie produkuje się około 40 % energii z węgla. Zapotrzebowanie na energię będzie większe, więc prawdopodobnie będziemy używali go jeszcze więcej. Ale musimy nauczyć się produkować bezemisyjnie. Rozwiązaniem jest wyłapywanie CO2 w elektrowni i transport do miejsca, gdzie można go na zawsze załadować pod ziemię. Obecne te technologie są bardzo drogie. Komisja Europejska zamierza mocno wesprzeć finansowo instalacje demonstracyjne w pełnej, wielkoprzemysłowej skali. Przewiduje się, że instalacje takie będą gotowe do 2015 roku, a od 2020 roku każda elektrownia w Europie produkująca energię z węgla będzie miała układ pozwalający wyłapywać dwutlenek węgla i składować go pod ziemią.

Wszystkie państwa członkowskie mają pracować nad tymi instalacjami?

Jest propozycja, aby wspólnie koordynować te prace. To byłby pierwszy w Unii Europejskiej program badawczo - innowacyjno- technologiczny na tak wielką skalę koordynowany z poziomu Unii. Byłoby wspólne zarządzanie programem i środkami, wspólny komitet sterujący. Od badań do wdrożeń przemysłowych na duża skalę.

A jaki jest drugi kierunek rozwoju energetyki w Europie?

Energetyka atomowa. Polska musi podjąć poważna decyzję w tej sprawie. Ja jestem skłonny przyznać, że energia nuklearna jest niezbędna. Ale budowa elektrowni atomowej trwa 15 lat i dopiero po tym czasie wielkie nakłady na elektrownię zaczną przynosić efekty. Pamiętać też trzeba, że ilości uranu, którymi dysponuje nasz planeta są rzędu 120 lat, wiec elektrownie budowane za 50 będą ostatnie.

Co nam w takim razie zostaje?

Energetyka odnawialna. Jest ona jeszcze bardzo droga, często na granicy opłacalności. Ale musimy w nią wchodzić, bo to wielka szansa dla całej Europy, dla Polski, szczególnie zaś dla wsi i małych miasteczek, bo tam będzie miała największe zastosowanie. Na południu Europy do 40 % energii może w przyszłości pochodzić z samej tylko energii słonecznej. W Danii, gdzie są najlepsze wiatry, jest energia wiatrowa. W Polsce ważne mogą być biogazownie, czyli przerób odpadów, biomasa i energia wiatrowa, szczególnie na północy.

I to wszystko? Węgiel, atom i energia odnawialna mają za parę lat zastąpić ropę i gaz, od których teraz jesteśmy uzależnieni.

Jest tylko pięć pierwotnych źródeł energii: ropa, gaz, węgiel, energia nuklearna i odnawialna. Wszystkie pozostałe to pochodne. Z węgla juz od dawna można produkować syntetyczne ropę i gaz. Wiemy to od czasu drugiej wojny światowej, bo Niemcy nie mieli dostępu do żadnych większych zasobów ropy naturalnej. Dzięki energii atomowej będzie można w przyszłości otrzymać stosunkowo taki wodór. A z energii odnawialnej - biopaliwa i wodór. Ale węgiel, ropa, gaz, energia odnawialna i atomowa to wszystko betka ...

.. przy?

Przy prostym fakcie, ze najtańsza energia to ta, której nie wyprodukujemy. Są tysiące miejsc, gdzie każdy z nas marnuje energię elektryczną - ładowarka podłączona na stałe do kontaktu, niepotrzebnie zapalone światło, nieocieplany dom, nieefektywna elektrownia czy zwykły piec kaflowy. To są straty, które można ocenić na 30 % energii elektrycznej i ciepła. Oszczędność energii to jest to, co może nas uratować.

Wierzy Pan, że się uda? Że za kilka lat nie będziemy nawet pamiętać, że w 2008 roku mieliśmy kryzys energetyczny?

W latach 70. była podobna sytuacja. Wtedy cały świat zabrał się do radykalnej zmiany technologicznej i oszczędzania energii. W efekcie cena ropy spadła czterokrotnie, a my odstąpiliśmy od programów pozyskania nowych źródeł energii, od nowych oszczędnych technologii. Więc problem powrócił. Teraz nie wolno nam już zaprzestać działań, nawet gdyby ropa - co jest prawdopodobne - znów spadła grubo poniżej 100$ za baryłkę. Ludzkość wielokrotnie stała przed wielkimi zagrożeniami i zawsze znajdowała dobre wyjście, jeśli nie ustawała w wysiłkach. I nie ma żadnych wątpliwości, że i teraz tak będzie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.