Komórka zamiast inkasenta

Niewielka firma z Częstochowy wynalazła licznik prądu, którego wskazania można odczytać przez telefon komórkowy

- Wiedząc, jakie trudności mają inkasenci z odczytem liczników u odbiorców komunalnych, zastanawialiśmy się, jak ułatwić im to zadanie - mówi Zbigniew Piętka, prezes częstochowskiej spółki Pozyton. Przepisy nie narzucają sposobu odczytu danych, inkasent nie musi więc chodzić od domu do domu.

- Wiedziałem, że we Włoszech są czynione próby odczytu wskazań poboru energii elektrycznej za pośrednictwem telefonii przewodowej. Jest to jednak sposób zawodny i drogi. My chcieliśmy, aby był nie tylko dostępny, ale i tani. Chyba jako pierwszym nam się udało - uważa prezes Piętka.

Pomysł, by zaprząc telefonię komórkową do tej pracy, narodził się przed dwoma laty na lotnisku w Kairze. - Samolot do kraju miał pięć godzin opóźnienia, ze współpracownikami czekaliśmy, dyskutując o zawodowych sprawach. Wówczas przyszło olśnienie: jeśli nie jest problemem wysłanie SMS-a z żadnego zakątka świata, to dlaczego nie spróbować na analogicznej zasadzie przesyłania danych z licznika - opowiada Zbigniew Piętka.

Firma namówiła do współpracy Polską Telefonię Cyfrową (Era GSM). - W zakładach energetycznych sprawdzaliśmy, jakie może być zainteresowanie przesyłem danych za pośrednictwem telefonii cyfrowej, i spotykaliśmy się z pytaniem: a co zrobimy z inkasentami? Rozwiązanie jest tak nowatorskie, że o epokę wyprzedza sposób myślenia w naszej energetyce. Tak jest z każdym wynalazkiem - mówi przedstawiciel PTC współpracujący z Pozytonem przy wdrażaniu systemu.

Jak działa licznik nowej generacji? W telefonie komórkowym dowolnej sieci wstukujemy jego indywidualny numer. Po kilku sekundach na wyświetlaczu ukazuje się aktualny stan poboru energii. Trudno sobie jednak wyobrazić, by pracownicy zakładów energetycznych, które mają setki tysięcy klientów, wykonali tyle połączeń komórkowych. - Opracowaliśmy system komputerowy, który pozwala na zdalne odczyty. Można zaprogramować datę i liczbę kontrolowanych w danym dniu klientów - odpowiada prezes Pozytonu.

Karta pamięci urządzenia zarejestruje też wszelkie spadki napięcia czy np. przerwy w dostawie prądu.

Licznik kosztuje 100 euro (ok. 430 zł). Tajemnica wynalazku polega na opracowanych w Pozytonie module komunikacji bezprzewodowej i systemie zabezpieczeń przed ingerencją osób niepowołanych do wnętrza licznika. Rozwiązania na początku października zgłoszono do Urzędu Patentowego. Główny Urząd Miar zatwierdził aparat jako urządzenie rozliczeniowe.

Są pierwsi kontrahenci. 586 liczników zainstaluje u odbiorców Górnośląski Zakład Energetyczny (GZE) w Gliwicach. - Na przełomie roku wdrożymy pilotażowy program zdalnego odczytu, ale myślę, że inkasenci jeszcze nie muszą się bać o pracę. Co najwyżej zmieni się jej charakter - mówi Lech Bartosz z GZE.

W poniedziałek częstochowskie liczniki zostaną zaprezentowane w warszawskim STOEN-ie. Montażem 90 urządzeń w dzielnicy, w której inkasenci boją się odwiedzać mieszkania, zainteresowana jest energetyka w Elblągu.

Zakład Elektronicznych Urządzeń Pomiarowych "Pozyton" założyło w 1989 roku sześciu entuzjastów nowych technologii. Spółka produkuje urządzenia pomiarowe, które obsługują energetykę, huty, kopalnie, kolej, a także m.in. warszawskie metro, wszystkie stołeczne przedsiębiorstwa komunalne, Pałac Kultury i Nauki oraz Mennicę Państwową.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.