Rosyjski fiskus szykuje kolejny atak na Jukos

Tym razem o zaległości podatkowe mogą być oskarżone największe zakłady wydobywcze spółki w Nieftiejugańsku, które właśnie szykowane są do sprzedaży - twierdzi ?Financial Times"

Międzynarodowy dziennik powołuje się na anonimowego informatora w rosyjskim ministerstwie podatków. Jego zdaniem kontrolerzy ministerstwa mają dowody, że zakłady w Nieftiejugańsku nie zapłaciły w ostatnich latach podatków na 3 mld dol. i poważnie zastanawiają się, czy nie skierować sprawy do sądu.

Od czerwca Jukos spłaca 3,5 mld dol. zaległych podatków z 2000 r. Przed sądem arbitrażowym wciąż toczy się inna sprawa, dotycząca zaległości z 2001 r., które fiskus wycenia na kolejne 3,5 mld dol. Nie skończyła się jeszcze kontrola w firmie za 2002 r.

Nowy pozew może być ostatecznym ciosem w Jukos, który od kilku miesięcy stoi na granicy bankructwa, a jego najwięksi akcjonariusze siedzą w więzieniach, lub ukrywają się poza Rosją.

Zakłady w Nieftiejugańsku nad syberyjskim Obem są źródłem 60 proc. wydobycia Jukosu, który dostarcza na światowy rynek 2 proc. ropy. Ich wartość sam Jukos wycenia na 30 mld dol. a niezależni analitycy mówią o przynajmniej 15 mld.

Podobnie jak inne spółki-córki Jukosu aktywa zakładów Nieftiejugańsku są zamrożone. Komornicy z ministerstwa sprawiedliwości przygotowują się do sprzedaży spółki. Będzie to oznaczało koniec koncernu, bo Jukos bez zakładów w Nieftiejugańsku straci pozycję na rynku.

I właśnie ze sprzedażą zakładów w Nieftiejugańsku wiąże się najnowsze oskarżenie. Są one obecnie wyceniane przez audytorów z niemieckiego banku inwestycyjnego Dresdner Kleinwort Wasserstein. Obciążone 3 mld dol. długu będą na pewno tańsze.

Na początku mówiło się, że nabywcą będzie jedna z energetycznych firm państwowych: Gazprom lub Rosnieft. Wymieniano też Surgutniefitiegaz, który eksploatuje złoża po drugiej stronie Obu. Ale wiadomo, że żadna z tych trzech firm nie ma dość środków, by zapłacić realną cenę za majątek Jukosu. Ograniczone są także ich możliwości kredytowe.

Część analityków twierdzi nawet, że żadnej firmy rosyjskiej nie stać dziś na kupno zakładów w Nieftiejugańsku. A Kreml wyraźnie nie chce ich oddać w obce ręce, choć ustawia się po nie kolejka chętnych z Wlk. Brytanii, Dubaju a nawet Chin. Być może nowe zarzuty to próba obniżenia wartości Nieftiejugańska, by stał się on dostępny dla jednej z firm rosyjskich w dobrych stosunkach z władzą.

Ani ministerstwo podatków, ani rzecznicy Jukosu nie komentowali wczoraj doniesień "FT". - Nic nie wiemy o nowych zarzutach. Do czasu ich oficjalnego ogłoszenia nie ma co komentować. Z naszych informacji wynika, że kontrola podatkowa w Nieftiejugańsku jeszcze się nie skończyła - mówi Aleksander Szadrin z biura prasowego Jukosu.

Ale inwestorzy z paniką zareagowali na nowe groźby. Akcje Jukosu na moskiewskiej giełdzie RTS spadły wczoraj o prawie 8 proc. Panikę na rynku pogłębiło oświadczenie Tim'a Osborne' a szefa rady nadzorczej zarejestrowanej na Gibraltarze Menatep Group, głównego akcjonariusza Jukosu.

- Jesteśmy gotowi pomóc w spłacie długów Jukosu, ale na razie nie mamy pozytywnych sygnałów od władz. Trzeba dać firmie odpowiednio dużo czasu na spłatę długów i wreszcie określić ich maksymalną wysokość - mówi Osborne. Jukos ogłosił wczoraj, że od końca czerwca wpłacił już fiskusowi 1,5 mld dol.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.