Jukos się sypie

Rosyjski urzędnik po raz pierwszy od miesięcy wystąpił wczoraj w obronie Jukosu. Tymczasem wygląda na to, że krzyżyk na koncernie postawił jego największy akcjonariusz

Siergiej Oganesjan, szef Państwowej Agencji Energetycznej, wezwał w środę ministerstwo sprawiedliwości, by odmroziło rachunki Jukosu. - To niemożliwe, by firma mogła działać bez dostępu do środków bieżących. Jeśli nie będzie mogła płacić za transport, cła, ludzi i sprzęt to będzie musiała wstrzymać wydobycie - ostrzega Oganesjan.

Jego apel zlekceważono. Komornicy nadal zajmują majątek Jukosu za 3,5 mld dolarów zaległych podatków, ale firma jakimś cudem utrzymuje produkcję. - Cały czas prowadzimy rozmowy z koleją i właścicielem państwowych rurociągów Transnieftiu, żebyśmy mogli nadal transportować naszą ropę, przede wszystkim na eksport - mówi rzecznik Jukosu Aleksander Szadrin.

Według nieoficjalnych informacji koncern zapłacił już za rurociągi do końca września, co jest ważne także dla Polski, która kupuje od firmy 6 mln ton ropy rocznie. Gorzej może być z dostawami ropy koleją do Chin (6,5 mln ton rocznie).

O dziwo, po rozpaczliwym oświadczeniu rzecznika Jukosu Koleje Rosyjskie ogłosiły w środę, że koncern nie jest im nic winien, płatności spływają na bieżąco. Nieoficjalnie "Gazeta" dowiedziała się, że być może opracowano nowy schemat rozliczeń za transport. Za cysterny płaci nie sam Jukos, lecz jego spółki-córki (przede wszystkim zakłady wydobywcze) lub sami nabywcy ropy. - Ten schemat nie może trwać długo, ale na razie pozwoli nam zagwarantować ciągłość dostaw - mówi źródło "Gazety" w Jukosie.

Bombardowani oświadczeniami sprzecznej treści akcjonariusze wolą jednak pozbywać się aktywów firmy. Na giełdzie RTS kurs akcji spółki spadł na środowej sesji o 5 proc. Tuż przed zamknięciem giełdy Jukos ogłosił, że dostał list od konsorcjum banków, które wcześniej pożyczyły mu 1,6 mld dol. na realizację umów eksportowych. Banki (niewymienione z nazwy) uznały, że Jukos jest niewypłacalny i ogłosiły, że zajmą jego dochody z eksportu ropy. Na innej moskiewskiej giełdzie MMWB akcje koncernu natychmiast spadły o 14 proc.

Na początku lipca taki sam dokument wysłało Jukosowi konsorcjum banków zachodnich na czele z francuskim Societe Generale. Tym razem analitycy podejrzewają, że ostrzeżenie może pochodzić od zarejestrowanej na Gibraltarze spółki Menatep - formalnie największego akcjonariusza Jukosu - która rzeczywiście pożyczyła mu niedawno 1,6 mld dol. To może być znak, że sami akcjonariusze Jukosu, zmęczeni trwającym od ponad roku sporem z władzami, próbują doprowadzić koncern do bankructwa, by wreszcie skończyć konflikt z rządem. Przejęliby wówczas spółki-córki - m.in. intratne zakłady wydobywcze - którym Menatep udzielał ostatnio gigantycznych kredytów.

Jukos jest winien rosyjskiemu fiskusowi 3,5 mld dol. tylko za 2000 r. i drugie tyle za rok 2001, ale nie zakończono jeszcze kontroli za kolejne lata. Główni akcjionariusze firmy - jak b. prezes spółki Michaił Chodorkowski - siedzą w areszcie, a inni uciekli za granicę. Zdaniem wiekszości obserwatorów Kreml chce zniszczyć Jukos, bo jego szefowie mieli zbyt wielkie ambicje biznesowe i polityczne.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.