Gratami do Unii latać nie wolno

Unia Europejska w środę opublikowała tzw. czarną listę linii lotniczych - czyli tych, które nie spełniają wymogów bezpieczeństwa. Jest na niej 50 linii z Konga, 13 ze Sierra Leone, 11 z Gwinei Równikowej, sześć z Suazi i trzy z Liberii. Na listę trafili też przewoźnicy z Tajlandii, Kazachstanu, Afganistanu i Korei Północnej. Samoloty tych linii nie będą mogły latać do krajów Unii.

Komisarz ds. transportu Jacques Barrot przyznał, że do ostatniej chwili czarna lista była modyfikowana. Niektóre firmy ostatecznie się na niej nie znalazły, choć były o włos. Przykładowo Air Mauritania. - Część krajów wpuszcza ją na lotniska, część nie. Ostatecznie zadecydowaliśmy, że zostanie dopuszczona warunkowo, ale musi przejść wkrótce audyt - stwierdził Barrot. Przyznał, że w trakcie sporządzania czarnej listy niektóre linie były bardziej podejrzane od innych. Niemal automatycznie dostawali się na listę ci przewoźnicy afrykańscy, którzy używają samolotów produkcji radzieckiej. - To są maszyny dość stare i poddawane lepszym lub gorszym naprawom. Niektóre z nich to samoloty wojskowe przeniesione do cywila - tłumaczył komisarz.

Do Polski nie latają żadne linie z czarnej listy. Urząd Lotnictwa Cywilnego, który odpowiada w Polsce za bezpieczeństwo na niebie, nie wnioskował o dodanie żadnego przewoźnika do spisu. - Cały czas prowadzimy kontrole przewoźników i jeżeli któryś nie będzie spełniał standardów bezpieczeństwa, trafi na czarną listę - mówi Adam Borkowski z ULC.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.