Tajemnica tłoku w pociągach regionalnych

Czy kolejarze zaniżają liczbę pasażerów, żeby wyciągnąć więcej pieniędzy z samorządów? Tak twierdzą w urzędach wojewódzkich, które od dwóch lat finansują przewozy regionalne

Zdaniem samorządowców przez te manipulacje cierpią zwykli pasażerowie. Po 12 grudnia, kiedy wszedł w życie nowy rozkład jazdy, liczne pociągi w województwach wielkopolskim, pomorskim czy mazowieckim zaczęły pękać w szwach. - Nie mogłem wysiąść na mojej stacji z pociągu z Frankfurtu do Poznania, taki był w nim ścisk. Ludzie jechali jak śledzie w beczce - skarży się pan Sebastian z Poznania.

Mniej pasażerów, większa dopłata

Wielkopolscy kolejarze zrzucają odpowiedzialność za tłok na Urząd Marszałkowski. - Kazali nam skrócić składy dla oszczędności - przekonuje Kazimierz Budynkiewicz, zastępca dyrektora Wielkopolskiego Zakładu Przewozów Pasażerskich. - Ostrzegaliśmy, że tak się może zdarzyć - dodaje.

Oburza to Stanisława Taciaka z departamentu infrastruktury i mienia Urzędu Marszałkowskiego. - Długość pociągów dostosowaliśmy do danych o liczbie podróżnych, które dało nam PKP - denerwuje się Taciak. - Jeśli pociągi są przepełnione, to znaczy, że zaniżano liczbę podróżnych - tłumaczy.

Po co? - Żeby dostać większe dofinansowanie, bo im mniej pasażerów jeździ pociągiem, tym więcej pieniędzy urząd do niego dopłaca - wyjaśnia Taciak.

Z danych, które urzędnicy otrzymali od kolejarzy, wynika np., że pociągiem do Kalisza (odjazd z Poznania o godz. 17.32) jeździ ok. 300 osób. - Gdy do tej liczby dostosowaliśmy tabor, okazało się że ludzie nie mieszczą się w pociągu. Nasi pracownicy policzyli pasażerów i wyszło, że pociągiem jeździ średnio 500 osób - przekonuje Taciak.

Ile kolejarze zarobili dzięki tej jednej manipulacji? Nie chcą tego zdradzić ani urzędnicy, ani kolejarze. Zasłaniają się tajemnicą handlową. Nieoficjalnie jednak "Gazeta" dowiedziała się, że przeciętny dochód z pasażera na trasach regionalnych to ok. 3 zł. Gdy pomnożymy tę sumę razy liczbę pasażerów jadących pociągiem to wychodzi, że samorząd do pociągu, którym jedzie 300 osób rocznie dopłaci o 438 tys. zł więcej niż do pociągu, którym podróżuje 500 osób.

- Podaliśmy średnią liczbę pasażerów na podstawie badań z 2004 r., ale życie się zmienia i nie sposób przewidzieć, ile osób pojedzie danym pociągiem rok później, dlatego dane się różnią - mówi Budynkiewicz z PKP. - Poza tym wszystko jest rozliczane z urzędem na papierze. Pilnuje tego NIK - dodaje.

Nie tylko Wielkopolska

Problem nie dotyczy tylko Wielkopolski. - PKP mówi, że pociągiem jedzie 20 osób, a na stację przychodzi ich 80. Wiem, że w Mazowieckiem też tak było - mówi Jakub Cichosz z Pomorskiego Urzędu Marszałkowskiego. - Chcemy ogłosić przetarg na badania frekwencji w pociągach - dodaje.

Podobne spostrzeżenia ma Jacek Stumpf ze Śląskiego Urzędu Marszałkowskiego: - Dane o liczbie pasażerów nie są wiarygodne. Na niektórych liniach od razu widać, że są nie rzeczywiste - twierdzi.

W województwie opolskim takich kłopotów nie mają. - Ponad trzy lata temu przeprowadziliśmy własne badania frekwencji. Okazało się, że kolejarze zaniżają liczbę podróżnych w pociągach jeżdżących w godzinach szczytu i zawyżają w tych np. po godz. 22 - mówi Stanisław Biega z Biura Koordynacji Kolejowej w Opolu.

Jakub Majewski, wiceprezes warszawskiego Instytutu Promocji i Rozwoju Kolei: - Generalnie PKP ma tendencje do zaniżania liczby pasażerów tam, gdzie jedzie ich wielu i zawyżania frekwencji w pociągach, którymi jeździ mało osób. To drugie pozwala im utrzymać niepotrzebne składy, a dzięki temu kolejarze mają pracę.

Opiniom o manipulowaniu danymi stanowczo sprzeciwia się Anna Hyrlik, rzecznik spółki PKP Przewozy Regionalne. Zapewnia, że spółka od trzech lat prowadzi bardzo dokładne badania frekwencji. Dodaje, że od urzędów marszałkowskich nie wpłynęło żadne pismo w tej sprawie.

- Nie informowaliśmy centrali PKP i Ministerstwa Infrastruktury, bo sami chcemy ten problem rozwiązać - mówi Taciak. - To pierwszy rozkład, który współtworzyliśmy z kolejarzami, dlatego oparliśmy się na ich danych. Żeby uniknąć podobnych kłopotów w przyszłości, przeprowadzimy własne badania frekwencji - zapowiada.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.