Masz kredyt walutowy? Zachowaj spokój

Doradcy kredytowi radzą zachować zimną krew tym, którzy wzięli kredyt mieszkaniowy w obcej walucie. Ale jak tu zachować spokój, gdy koalicja PiS i PO się wali, a co gorsza, tym kredytobiorcom grozi gwałtowny wzrost zadłużenia?

Przed wyborami złoty się umacniał, analitycy wieszczyli, że w niedługiej perspektywie cena euro może spaść jeszcze o 15-20 groszy. Za to ostatnie dni mogły doprowadzić do palpitacji serca każdego, kto ma kredyt walutowy na zakup mieszkania czy budowę domu.

Inwestorzy zagraniczni niepewni koalicji PO-PiS zaczęli wyprzedawać akcje, obligacje, a w konsekwencji i złotego. Cena euro podskoczyła w ostatnich dniach z ok. 3,90 do prawie 4 zł, a franka szwajcarskiego z 2,52 do 2,58 zł. W dodatku niektórzy analitycy zaczęli straszyć, że po utworzeniu przez PiS rządu mniejszościowego na tej przecenie złotego może się nie skończyć. Ekonomiści jak jeden mąż mówią: póki sytuacja polityczna będzie tak niestabilna, póty wahania na rynku finansowym będą duże.

Panikarze stracili

Ze 125 tys. kredytów mieszkaniowych, jakich banki udzieliły w ciągu zaledwie ośmiu miesięcy tego roku, większość stanowiły kredyty walutowe. Niemal wszyscy klienci decydowali się na franka szwajcarskiego. Z reguły taki kredyt jest najtańszy, kosztuje ok. 3 proc. w skali roku, podczas gdy najtańsze złotowe - ok. 5 proc.

Jednak - jak wiadomo - z kredytem w walucie obcej wiąże się ryzyko kursowe. Jest on spłacany w złotówkach na podstawie aktualnego kursu. W razie nagłego osłabienia złotego rośnie nie tylko rata kredytu, ale i kwota zadłużenia.

Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia na początku ubiegłego roku. Maciej Kossowski z firmy brokerskiej Expander wspomina, że niektórzy klienci w panice przewalutowali swoje kredyty we frankach czy w euro na złote.

Jeden z takich kredytobiorców - opowiada Kossowski - pożyczył trzy lata temu ok. 25,5 tys. euro, co stanowiło równowartość 100 tys. zł (po kursie 3,92 zł za euro). Wtedy ten kredyt był stosunkowo tani - 6 proc. w skali roku, a okres spłaty długi (20 lat). Ceny kredytów złotowych były nawet dwukrotnie wyższe.

Jednak kiedy w marcu 2004 r. złoty gwałtownie osłabł, kredytobiorca spanikował i przewalutował kredyt po kursie... 4,99 zł za euro. W efekcie dług wobec banku wzrósł do przeszło 123,3 tys. zł!

Przed przewalutowaniem najwyższa rata kredytu w euro wynosiła 912 zł. Po tej operacji - wzrosła do 983 zł. Obecne raty wynoszą 890 zł, a zadłużenie choć stopniało do 118 tys. zł, i tak jest znacznie wyższe niż w momencie zaciągania kredytu.

A gdyby ten kredytobiorca pozostał przy euro? Doradca z Expandera wyjaśnia, że dziś jego zadłużenie stanowiłoby równowartość ok. 95,5 tys. zł, a na ratach miesięcznych zaoszczędziłby ok. 700 zł.

Grunt to niższe odsetki

Czy historia sprzed ponad roku się powtórzy? Wprawdzie w piątek inwestorzy finansowi nieco ochłonęli i zaczęli kupować złotego, dzięki czemu przestała słabnąć. Jednak sytuacja wciąż jest napięta. - Nawet przy pesymistycznym założeniu, że złoty w najbliższych dniach znacznie się osłabi i nie odbuduje już swojej siły, nie warto decydować się na zmianę waluty. Po prostu jest już na to za późno - twierdzi Kossowski. - Operacja przewalutowania może trwać nawet dwa tygodnie. Tymczasem rynek walutowy zmienia się bardzo dynamicznie - w ciągu godzin, a nie tygodni - dodaje.

Kossowski radzi nie przejmować się zbytnio aktualnym zadłużeniem przeliczonym na złote. Opłacalność kredytu walutowego trzeba analizować w relacji do kredytu w złotych. Tak długo jak rata kredytu np. we frankach jest dużo niższa, opłaca się pozostać przy szwajcarskiej walucie. Tym bardziej że nic nie wskazuje na to, by w najbliższych latach miało wzrosnąć oprocentowanie kredytów we frankach.

Złoty bezpieczny i już nie taki drogi

A jednak niektóre banki, m.in. Pekao SA, ING Bank Śląski, Bank Zachodni WBK, stanowczo odradzają swoim klientom ryzyko zadłużania się w obcych walutach. Przekonują, że powinni brać kredyty w takiej walucie, w jakiej zarabiają. Tym bardziej że bezpieczny kredyt złotowy tanieje.

Problem w tym, że dla wielu klientów liczy się przede wszystkim wysokość miesięcznych rat. No i słuchają doradców, którzy bagatelizują problem ryzyka kursowego w przypadku kredytów długoterminowych. Np. niezależny doradca kredytowy Michał Asman przekonuje, że Polska, która aspiruje do strefy euro, nie może sobie pozwolić na gwałtowną obniżkę wartości złotego. Jednak gdyby do tego doszło - mówi Asman - równocześnie wzrosłaby w naszym kraju inflacja, a w konsekwencji - stopy procentowe kredytów złotowych.

Copyright © Agora SA