Jest projekt ustawy o upadłości konsumenckiej

Rząd chce, by z dobrodziejstw ustawy mogło skorzystać mniej zadłużonych po uszy Polaków. Ale za to dla tych, którym się uda, upadłość ma być tańsza.

Według bardzo nieprecyzyjnych danych - cytowanych przez posłów PiS - zagrożonych niewypłacalnością jest przynajmniej 1,2 mln rodzin, czyli 5-6 mln osób. Z danych Związku Banków Polskich wynika, że 600-750 tys. klientów instytucji finansowych nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań dłużej niż od 90 dni.

Jeśli posłowie przyjmą rządowy projekt, zadłużeni po uszy obywatele będą mogli ogłaszać upadłość oraz - tak jak przedsiębiorstwa - zawierać układy z wierzycielami. Osoba, która nie radzi sobie ze spłatą długów - po spełnieniu określonych warunków - będzie mogła przedstawić własny projekt wydobycia się z pętli kredytów (np. rozłożenie na raty, umorzenie części długu). Wierzyciele nie będą mogli przysyłać komorników, by wyegzekwować pieniądze. Przestaną też naliczać karne odsetki. Podobne uregulowania obowiązują już w kilkunastu krajach europejskich i USA.

Ustawa dla rozsądnych

Projekt ustawy, do którego dotarliśmy, dopiero co wyszedł spod piór ministerialnych prawników. Nie wiadomo jeszcze, kiedy będzie dyskutowany w Sejmie. Niewykluczone, że zastąpi poprzednią, mocno krytykowaną wersję ustawy oddłużeniowej, autorstwa posłów PiS oraz spółdzielczych SKOK-ów. Tamten projekt już kilka miesięcy temu utkwił w sejmowych komisjach.

Jeśli propozycje rządowe zostaną przyjęte, trudniej będzie ogłosić upadłość. Projekt posłów PiS za osobę niewypłacalną uznawał każdego dłużnika, który nie spłaca bieżących rat, a wartość jego majątku jest niższa od długów. Rząd stawia sprawę inaczej. W jego projekcie oddłużenia można żądać niezależnie od wartości długów, ale tylko wtedy, gdy dłużnik wykaże, że kłopoty ze spłatą kredytu wynikają z okoliczności, których nie mógł przewidzieć, kiedy się zadłużał.

Rząd tłumaczy, że takie rozwiązanie pozwoli "wykluczyć z kręgu oddłużających się osoby nieuczciwe albo nieodpowiedzialne, które nie dają gwarancji, że w przyszłości będą rozsądnie zaciągały zobowiązania". Z takiego spojrzenia cieszy się Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich. - Opowiadamy się za tym, by ogłaszanie upadłości było stosowane w wyjątkowych przypadkach wynikających z przypadłości losowych danego kredytobiorcy. Oddłużanie nie może się odbywać kosztem rzetelnych klientów banków - powiedział "Gazecie" Pietraszkiewicz.

Komu zamkną drzwi?

Z oddłużenia będzie można skorzystać tylko raz na dziesięć lat. Nie będzie można objąć nim np. długów powstałych w wyniku działalności przestępczej, a także niewypłacanych innym osobom pensji, alimentów i odszkodowań, a także składek na ZUS. Spod działania ustawy wyłączone są też długi zabezpieczone hipoteką. O ugodzie mogą więc zapomnieć osoby, które mają kłopoty ze spłaceniem kredytu na zakup mieszkania czy domu. Z rządowego projektu wypadło też pojęcie "osoby zagrożonej niewypłacalnością". PiS proponował, by osoby, których dochód przez trzy miesiące z rzędu nie wystarcza na spłatę bieżących rat, mogły wystąpić o tzw. postępowanie naprawcze.

Ilu osobom te ograniczenia zamkną drogę do wydobycia się z pętli długów? Żaden pytany przez nas ekspert nie odważył się tego szacować.

Taniej bez sądu

Rząd, podobnie jak posłowie PiS, chce jak najmniej obciążać sądy sprawami upadłości konsumenckich. Mają je rozpatrywać pięcioosobowe wojewódzkie komisje (w składzie: rzecznik konsumentów, przedstawiciel organizacji społecznych, przedstawiciel wojewody, dwóch przedstawicieli banków lub organizacji pracodawców). Komisje mogą same podejmować decyzję o warunkach restrukturyzacji zadłużenia, ale dopiero wtedy, gdy zgromadzenie wierzycieli nie zgodzi się na propozycje osoby składającej wniosek oddłużeniowy. Dopiero w ostateczności sprawa ma trafiać do sądu rejonowego (może uchylić układ bądź go zatwierdzić na swoich warunkach).

Dla tych, którym uda się "załapać" na oddłużenie, ma być ono jak najtańsze. Przy składaniu wniosku trzeba będzie wpłacić pewną zaliczkę (ustawa nie mówi o kwotach), a potem dłużnik ma sam wycenić swój majątek, będzie miał też swobodę w spłacie zobowiązań. W odróżnieniu od projektu PiS nie będzie trzeba tworzyć dla upadłego konsumenta specjalnego rachunku i przeprowadzać aukcji jego majątku. Dłużnik będzie mógł sam go sprzedawać lub po prostu oddać jednemu z wierzycieli, który w zamian spłaci pozostałych. Rząd szacuje, że ustawa o upadłości nie będzie też droga dla państwa - koszty jej wprowadzenia nie przekroczą 8-9 mln zł rocznie.

Dobrze, ale...

Przedstawiciele SKOK-ów, którzy popierali poprzedni projekt posłów PiS (był w nim zapis dający SKOK-om możliwość prowadzenia rachunków upadłego), nie chcą komentować rządowej wersji ustawy. - Nie znamy szczegółów - mówi Andrzej Dunajski, rzecznik Kasy Krajowej SKOK. Z kolei prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów przyznaje, że uczestniczył w budowaniu podwalin rządowego projektu. - Instytucja upadłości konsumenckiej jest potrzebna i cieszy mnie, że rząd się w tę sprawę zaangażował - mówi Banasiński.

Nie udało nam się uzyskać komentarza rzecznika warszawskiego sądu okręgowego. W projekcie PiS sędziom nie podobało się przekazanie orzekania o upadłości konsumentów specjalnym kolegiom, a więc de facto urzędnikom, skoro o niewypłacalności przedsiębiorstw decydują niezawisłe sądy. Tymczasem ta sama zasada po pewnych modyfikacjach obowiązuje też w wersji rządowej. W uzasadnieniu do projektu rządowego czytamy, że chodzi o to, by "zapewnić wszystkim zainteresowanym ochronę sądową", a z drugiej strony nie obciążać sądów ponad miarę.

Jak upadają gdzie indziej

Na świecie uregulowania dotyczące upadłości konsumenckiej istnieją od wielu lat. Są np. w: Kanadzie, Finlandii, Szwecji, Danii, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Japonii, Austrii czy Niemczech. W Wielkiej Brytanii co kwartał bankructwo ogłasza 5-10 tys. osób! W USA na ogłoszenie upadłości decyduje się co roku 1,5 mln osób. Ok. 60-70 proc. Amerykanów, którzy skorzystali z procedury zwanej Chapter 13, stanęło na nogi. Z Chapter 13 może skorzystać każdy, kto ma stały dochód, jego zadłużenie na karcie kredytowej nie przekracza 250 tys. dol., a dług hipoteczny nie jest wyższy niż 750 tys. dol.

Od pięciu lat z prawa do ogłoszenia upadłości mogą korzystać zadłużeni Niemcy. W zeszłym roku upadłość konsumencką ogłosiło 33 tys. osób. Najpierw trzeba spróbować ułożyć się z wierzycielami. Jeśli wierzyciele na to nie przystaną, pozostaje droga sądowa. Sędzia ustala wysokość comiesięcznych spłat i wyznacza tzw. powiernika, którzy zarządza majątkiem i dochodami dłużnika przez kolejnych sześć lat. Po udanym okresie "dobrego zachowania" sąd odpuszcza dłużnikowi resztę długów.

Copyright © Agora SA