Kreml siada za sterami Airbusa

Rosja nie chce być już tylko mocarstwem surowcowym. Moskwa ma ochotę decydować o rozwoju najbardziej zaawansowanych technologicznie koncernów lotniczych i na celownik wzięła jednocześnie producentów samolotów Airbus i Boeing.

Od kilku dni zamieszanie panuje w centrali EADS, największego europejskiego koncernu lotniczo-zbrojeniowego, który produkuje samoloty pasażerskie Airbus. Ponad 5 proc. akcji firmy kupił na giełdzie rosyjski państwowy bank Wniesztorgank. Rzecznik EADS natychmiast zapewnił, że to tylko inwestor finansowy, który nie zwiększy swoich udziałów.

Kreml mówi co innego. - Jeśli uzgodnimy wspólne interesy z EADS, to będziemy domagać się takich udziałów, które zapewnią nam co najmniej prawo blokowania uchwał na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy - zapowiedział we wtorek Siergiej Prichodko, doradca prezydenta Rosji Władimira Putina.

Wielkie zakupy mogą być jednak zbyt kosztowne dla Rosjan. Za 5 proc. akcji EADS zapłacili ponad 1 mld euro. Moskwa może więc zwiększyć swoje wpływy w EADS w inny sposób. Np. zabiegając o wprowadzenie swoich przedstawicieli do rady dyrektorów EADS - przewiduje wpływowy rosyjski dziennik "Wiedomosti". Skład rady dyrektorów zależy od politycznej decyzji rządów Francji i Niemiec, które wspólnie zarządzają EADS. Rosjanie mogą też zaproponować utworzenie europejsko-rosyjskiego koncernu lotniczego. Według "Wiedomosti" w przyszłym tygodniu w Paryżu Putin będzie omawiać tę propozycję na szczycie z prezydentem Francji Jacques'em Chirakiem i kanclerz Niemiec Angelą Merkel.

Rosyjsko-europejski mariaż w przestworzach byłby spóźnionym sukcesem byłego kanclerza Niemiec Gerharda Schrödera. To on w zeszłym roku powiedział, że powinno się znaleźć miejsce dla Rosjan "w łódce EADS".

Za przychylność wobec Rosjan Niemcy i Francuzi mogą dostać sowitą nagrodę - preferencje dla Airbusa w wielkich zakupach samolotów dla rosyjskich linii Aerofłot. Są planowane od dawna, a ostatnia fala katastrof rosyjskich maszyn potwierdza konieczność takich zakupów.

Rywalem Airbusa byłby oczywiście Boeing. Amerykański koncern zapewnił sobie dobrą pozycję w Rosji dzięki kooperacji z VSMPO-Awisma. To największy na świecie producent tytanu - lekkiego i bardzo odpornego metalu, który jest surowcem strategicznym dla branży lotniczej. Rosyjska firma dostarcza nawet połowę części z tytanu do niektórych samolotów Boeinga. To właśnie w Rosji mają być produkowane przez 30 lat tytanowe części za 18 mld dol. do nowego Boeinga 787 Dreamliner - największego rywala nowych maszyn Airbusa. Porozumienie w tej sprawie podpisano wiosną.

Teraz plany amerykańsko-rosyjskiej tytanowej kooperacji mogą wziąć w łeb. W tym tygodniu kontrolę nad prywatną dotąd VSMPO-Awisma zaczęła przejmować państwowa centrala eksportu broni Rosoboronexport. Traf chciał, że miesiąc temu na tę firmę USA nałożyły embargo handlowe za łamanie ograniczeń na dostawy broni do Iranu. Sęk w tym, że Boeing formalnie nie może robić interesów z firmą objętą embargiem w USA. Zakaz będzie dotyczyć także dostaw tytanu z Rosji, kiedy Rosobronexport obejmie kontrolę nad jego producentem. Waszyngton znalazł się w trudnej sytuacji. Albo zniesie dopiero co wprowadzone embargo na rosyjską centralę zbrojeniową, albo podetnie skrzydła Boeingowi nie tylko w walce o lukratywne kontrakty dla Aerofłotu, ale w ogóle w rywalizacji z Airbusem. Utrudnienie życia rywalowi to wisienka na torcie, jaki Kreml szykuje dla Paryża i Berlina za stworzenie rosyjsko-europejskiego koncernu lotniczego.

Copyright © Agora SA