Związki o reformie w Kompanii Węglowej: Klapa!

Rosną straty Kompanii Węglowej zrzeszającej większość śląskich kopalń. - To wina nieudolnego zarządu i fatalnych zmian organizacyjnych w spółce - twierdzą górniczy związkowcy. Domagają się odwołania prezesa koncernu i jego zastępców.

Mimo że w tym roku średnia cena węgla jest nieco wyższa niż w ubiegłym, to górnictwo po raz kolejny znalazło się na zakręcie. Z opublikowanych właśnie danych wynika, że straty Kompani Węglowej, w skład której wchodzi 17 śląskich kopalń, po czterech miesiącach tego roku wzrosły do 61,8 mln zł.

Tragiczny był przede wszystkim kwiecień, gdy sprzedaż węgla praktycznie stanęła w miejscu. Spółka na każdej wydobytej tonie traciła prawie 2 zł. - Na wynik finansowy wpłynęła ciepła zima, podczas której odbiorcy spalili ok. 40 proc. mniej węgla niż dotychczas - mówi Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej. Uspokaja, że do końca roku spółka odrobi straty i wypracuje zysk. - Wiosna i lato to zawsze martwy sezon w górnictwie. Potem sprzedaż rośnie - zapewnia rzecznik.

Tymczasem związkowcy ze wszystkich największych central górniczych, którzy rzadko mówią jednym głosem, tym razem nie mają wątpliwości. Winą za fatalne wyniki obarczają zarząd Kompanii Węglowej na czele z jej prezesem Grzegorzem Pawłaszkiem. - Takiej nieudolności nie widziałem od lat. Jak będzie tak dalej, zabraknie pieniędzy na wypłaty dla górników, a wtedy na Śląsku będzie niewesoło - mówi Bogusław Ziętek, szef "Sierpnia 80". Związek w najbliższy czwartek organizuje pod siedzibą KW pikietę i będzie domagać się dymisji zarządu.

Chodzi przede wszystkim o niedawne, rewolucyjne zmiany organizacyjne w Kompanii. W lutym kopalnie straciły samodzielność i skupiono je w czterech centrach wydobywczych: Północ, Południe, Wschód i Zachód. Reforma miała ułatwić zarządzanie, bo od tamtej pory dyrektorzy odpowiadają wyłącznie za wydobycie i nie mogą już organizować przetargów ani troszczyć się o sprzedaż węgla i marketing. To przejęły na siebie centra wydobywcze. Jednak zdaniem związkowców system ten w ogóle się nie sprawdził.

- Powstał taki chaos, że nie można rozstrzygnąć podstawowych przetargów na dostawę odzieży czy sprzętu. W kopalniach brakuje przysłowiowej łopaty, bo nie wiadomo już kto i za co odpowiada - denerwuje się Dominik Kolorz, szef górniczej "Solidarności", największego związku w branży. - Do tej pory zarząd za wszystko obwiniał poprzedników. Teraz widać, że sam sobie nie radzi - dodaje związkowiec.

Suchej nitki nie zostawiono też na nowej sieci dilerów, którą stworzyła właśnie Kompania. Dilerzy mają obowiązek kupować węgiel od spółki, a w zamian mogą liczyć na korzystne upusty w cenie. - To ewidentne narażanie kopalń na straty, a sprawą powinna zająć się prokuratura - przekonuje Kolorz.

Zarząd Kompanii nie zgadza się z zarzutami i twierdzi, że centra wydobywcze jak każdy nowy mechanizm muszą się dotrzeć. Reforma była jednak konieczna i udana. - Pokazała to chociażby tragedia w kopalnia Halemba, gdzie zginęło 23 górników. Tam zawiodły kwestie bezpieczeństwa, które w nowej strukturze są dla kopalń oprócz wydobycia najważniejsze - podkreśla Madej i dodaje, że sprawdza się też nowa sieć dilerska. - Już wzrosła sprzedaż węgla grubego, czyli dla odbiorców indywidualnych. Tylko w maju sprzedaliśmy 200 tys. ton tego gatunku.

Profesor Andrzej Barczak, członek rady nadzorczej Kompanii Węglowej, przekonuje, że reforma organizacyjna, a przede wszystkim odebranie kopalniom możliwości organizowania przetargów zlikwidowały wiele górniczych patologii. Znikła przede wszystkim sieć podejrzanych firm i firemek, które oplatały górnictwo, gdzie często o intratnych zleceniach decydowała osobista znajomość z dyrektorem.

Na pocieszenie pozostają wyniki pozostałych dwóch spółek węglowych osiągnięte za cztery miesiące 2007 roku. Jastrzębska Spółka Węglowa zarobiła na czysto 150,4 mln zł, a Katowicki Holding Węglowy 74 mln zł.

Copyright © Agora SA