Miedź, ołów, cynk - w Tybecie są ogromne złoża

Dobra wiadomość dla Chin, zła dla Tybetu - Dach Świata jest bogaty w surowce.

Od 1999 r przeszło tysiąc chińskich specjalistów sporządzało nową mapę geologiczną płaskowyżu Qinghai-Tybet, czyli Dachu Świata. Wyniki ich wypraw, ogłoszone niedawno na rządowej stronie internetowej Chiny-Tybet, przechodzą wszelkie oczekiwania. Wiadomo już o szesnastu nieznanych wcześniej ogromnych złożach miedzi, cynku, żelaza, ołowiu i innych metali o wartości szacowanej na 128 mld dol. Samej rudy żelaza jest miliard ton, do tego 40 mln ton miedzi i tyle samo ołowiu. W Tybecie jest sto minerałów i dwa tysiące potencjalnych miejsc wydobycia - donosi rządowy raport.

Od grudnia 2005 r było wiadomo, że w Tybecie jest wielka ropa, całe 10 mld ton. I gaz naturalny. Na tym nie koniec, bo przeprowadzono wiercenia dopiero w połowie liczącego 2,6 mln km kw. obszaru.

Tybet może się stać wybawieniem dla rozgrzanej do czerwoności chińskiej gospodarki. - Brak zasobów naturalnych to jej wąskie gardło - mówi Meng Xianlai, dyrektor biura Badań Geologicznych Chin, które przeprowadziło poszukiwania.

Trudno przecenić, jakie to będzie miało konsekwencje dla gospodarki światowej. Od czterech lat Chiny odnotowują dwucyfrowy wzrost gospodarczy. Niczym nienasycony smok pochłaniają surowce światowe, windując ceny. W zeszłym roku sprowadziły 326 mln ton żelaza, przez co światowa cena rudy o wysokiej zawartości metalu wzrosła trzykrotnie. Jak zareaguje rynek, jeśli zacznie się eksploatować złoża w Tybecie?

- Pozwoli to zmniejszyć obecne przeciążenie czynnych kopalń - mówi cytowany przez agencję Xinhua Zhang Hongtao, zastępca głównego geologa z biura prowadzącego poszukiwania.

- Jeśli raporty są ścisłe, to w Tybecie jest druga połowa chińskich zasobów miedzi, ołowiu i cynku - dodaje analityk Citigroup Alan Heap w wywiadzie dla "Time". Ekonomiści są zgodni: odkrycie może mieć poważne skutki nie tylko dla gospodarki Chin i świata.

Zaważy też, i to negatywnie, na losach Tybetu zajętego przez wojsko chińskie w 1950 r. Maleją szanse na autonomię Tybetu, o którą apeluje przywódca Tybetańczyków Dalajlama. Zostaną pogrzebane pod górą metali. Rząd tybetański na uchodźstwie nie cieszy się z odkrycia, bo uważa, że z bogactw Tybetu skorzystają Chińczycy, a nie Tybetańczycy.

Czy jednak dojdzie do wydobycia? Oddalenie i skrajne warunki klimatyczne na płaskowyżu sprawiają, że jest za wcześnie, by o tym przesądzać. Jednak Chińczycy udowodnili już, że potrafią sobie z nimi poradzić. Od lipca działa transhimalajska kolej Qinhai-Lhasa. Kosztowała astronomiczną sumę 4,2 mld dol. i przewozi dziennie 4 tys. pasażerów. Zbudowana z wyjątkową w Chinach troską o środowisko, z 33 przejściami dla dzikich zwierząt, spotkała się jednak z protestami ekologów i obrońców Tybetu. Ale jest niezaprzeczalnym wyczynem technologicznym: część torów położono na wiecznej zmarzlinie i na wysokości ponad 5 tys. m. Na najwyższych odcinkach pasażerowie korzystają z butli tlenowych. Do tej pory Tybet chroniło oddalenie, teraz może się okazać, że tą samą trasą pojadą pociągi towarowe.

Na zdjęciach satelitarnych w Google można zobaczyć, że Chińczycy intensywnie rozbudowują w Tybecie połączenia drogowe z koleją, a tę ostatnią przedłużają do Shigatze w zachodnim Tybecie i do granicy z Indiami.

Decyzja o eksploatacji bogactw Tybetu przyciągnie do niego kolejną falę Chińczyków. Według źródeł tybetańskich rodzimi mieszkańcy mogą szybko stać się mniejszością we własnym kraju.

Niepokoją się ekolodzy. Płaskowyż, dwukrotnie bardziej rozległy niż Teksas, to jeden z najważniejszych i najbardziej wrażliwych regionów naturalnych świata. Znajdują się tu źródła największych rzek Azji, m.in. Jangcy, Mekongu i Żółtej Rzeki. To główne źródło wody pitnej na tym kontynencie. Tu żyją ostatnie lamparty śnieżne, żurawie o czarnych szyjach i antylopy tybetańskie.

- Na takiej wysokości ekosystem jest bardzo wrażliwy - uważa Wen Bo z pozarządowej organizacji ekologicznej Pacific Environment z San Francisco. Jego zdaniem szkody związane z eksploatacją będą nieodwracalne i nie wolno jej podejmować. Trudno jednak wierzyć, by takie argumenty przeważyły nad ogromnymi zyskami.

W eksploatacji chcą wziąć udział inwestorzy zachodni. Nie powstrzymają ich apele ekologów ani Dalajlamy, który zwrócił się do nich, by zastanowili się, co robią.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.