Prezes ARP odstrasza inwestorów od Stoczni?

Służbowo Paweł Brzezicki, szef państwowej Agencji Rozwoju Przemysłu, pomaga w restrukturyzacji Stoczni Gdynia. Czy prywatnie odradza inwestowanie w zakład? Związkowcy z "S" domagają się jego głowy.

Gdyńska firma ma ponad pół miliarda przeterminowanych długów. Jej straty tylko w ub. roku przekroczyły 200 mln złotych. Dla zakładu zatrudniającego ponad 5 tys. osób jedynym ratunkiem jest szybka prywatyzacja. Jednym z zainteresowanych zakupem zakładu jest Rami Ungar. To izraelski armator, obecnie największy klient gdyńskiej stoczni i jej współwłaściciel (17 proc. akcji).

21 lutego Ungar przyleciał do Ministerstwa Skarbu na rozmowy w sprawie zakupu większościowego pakietu akcji. Z biznesmenem spotkał się m.in. wiceminister Sławomir Urbaniak, dyrektor departamentu prywatyzacji Małgorzata Dobczyńska i Paweł Brzezicki, szef Agencji Rozwoju Przemysłu.

Po oficjalnym spotkaniu doszło do rozmowy już tylko pomiędzy Brzezickim i Ungarem.

- Po tej rozmowie Rami Ungar był wstrząśnięty - relacjonuje nam Dariusz Adamski, szef stoczniowej "S". - Prezes Brzezicki powiedział mu, że stocznia musi upaść i będzie to korzystne, bo zostaną wtedy odcięte "balasty przeszłości", czyli stoczniowe długi. Sugerował, że nie warto inwestować w nasz zakład.

- Rozmawiałem z inwestorem na temat różnych wariantów dotyczących przyszłości Stoczni Gdynia - przyznał "Gazecie" Paweł Brzezicki wczoraj rano. - Mówiliśmy także o upadłości.

Według związkowców efektem tego spotkania w cztery oczy było wycofanie się Rami Ungara z podwyższenia wartości kontraktów na budowę statków w Stoczni Gdynia.

- Inwestor wycofał się mimo wcześniejszych ustaleń - wskazuje Adamski, który oprócz szefowania związkowi zasiada także w radzie nadzorczej stoczni. - To dlatego żądamy usunięcia Pawła Brzezickiego ze stanowiska prezesa ARP. Składamy też doniesienie do prokuratury.

Brzezicki wczoraj po południu przesłał do Dariusza Adamskiego list otwarty. Spotkanie z Ungarem przedstawia w nim inaczej niż w rozmowie z "Gazetą".

- Zarzucono mi, jakobym sugerował możliwość upadku Stoczni Gdynia w trakcie rozmowy z Rami Ungarem - napisał. - Nieprawdą jest, że z moich ust padło takie stwierdzenie (...).

Swoją rozmowę z Ungarem prezes określa jako "prywatną". Podkreśla, że z tego powodu trudno zweryfikować jej dokładny przebieg. Dodatkowo jako winnego obecnych kłopotów stoczni wskazuje właśnie... Ungara.

- Związki zawodowe starają się uzasadnić i usprawiedliwić niekorzystne dla stoczni decyzje Rami Ungara, niesłusznie obarczając za nie odpowiedzialnością prezesa ARP - pisze Brzezicki do Adamskiego.

Sam Rami Ungar : - Jestem w waszym kraju gościem. Nie będę na ten temat rozmawiał z dziennikarzami.

Adamskiego w dążeniach do odwołania prezesa ARP już poparły władze gdańskiego regionu "S".

- Nie po raz pierwszy wypowiedzi Pawła Brzezickiego dotyczące Stoczni Gdynia są skrajnie negatywne - mówi Roman Kuzimski, wiceprzewodniczący gdańskiej "S". - Pamiętamy, jak nazwał stocznię "padliną". Jego filozofia sprowadza się do tego, że: "Włosi nie mogą być inwestorami, bo są mafiosami. Ukraiński Donbas też nie, bo to KGB, a Rami Ungar nie, bo jest Żydem". To świadczy o jego nieodpowiedzialności i braku kompetencji. Ten pan powinien zostać usunięty z ARP i nigdy więcej nie zajmować się sprawami polskiego przemysłu.

Związkowcy postulat odwołania Brzezickiego ze stanowiska wysłali do ministra skarbu i ministra gospodarki. Napisali też do prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Zawiadomienie związkowców z wnioskiem o ściganie Pawła Brzezickiego trafi do prokuratury jeszcze w tym tygodniu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.