- Przedsiębiorcy nie boją się jawności. Apelujemy jednak o zdrowy rozsądek. Polityki w gospodarce powinno być jak najmniej, a nie coraz więcej. Nie widzimy uzasadnienia dla obowiązku ujawniania informacji o współpracy ze służbami przez kierownictwo spółek niebędących własnością skarbu państwa. Niczego dobrego to przynieść nie może, a zwiększy tylko jeszcze bardziej niepotrzebnie wpływ polityki na gospodarkę - oświadczył wczoraj Arkadiusz Protas, rzecznik Business Centre Club (BCC).
To komentarz przedsiębiorców do sobotniej publikacji "Gazety". Ujawniliśmy, że w ramach nowelizacji ustawy lustracyjnej podpisanej przez prezydenta w zeszłym tygodniu dopisano do katalogu tzw. osób publicznych osoby zarządzające "podmiotami nadzorowanymi przez Komisję Nadzoru Finansowego" - a więc bankami, firmami ubezpieczeniowymi, funduszami, a również spółkami giełdowymi. Członkowie ich władz - nawet w przypadku firm całkowicie prywatnych - będą musieli składać na ręce KNF oświadczenia lustracyjne.
Ujawniliśmy też, że spółki giełdowe zostały objęte ustawą lustracyjną przez przypadek. Posłowie PiS popełnili błąd, zgłaszając poprawkę w trakcie prac sejmowych. Lustrowanie władz spółek giełdowych skrytykował na naszych łamach m.in. Wiesław Rozłucki, wieloletni były prezes warszawskiej giełdy.