Zaleją nas śmieci z Europy?

Już za kilka lat możemy stać się śmietnikiem Unii. Europarlament rozważa zmianę prawa, po której śmieci z całej Europy zaczną lądować w naszych spalarniach. A polski resort środowiska milczy

Zagrożenie dla Polski czai się w kilku z pozoru niewielkich poprawkach do nowelizacji "dyrektywy odpadowej" regulującej zasady postępowania ze śmieciami. Jeśli zostaną przegłosowane, zmienią definicję niektórych procesów utylizacji śmieci.

Śmieci przeznaczonych do zniszczenia nie można dziś w UE przewozić przez granice; każde państwo musi sobie radzić z nimi samo. Obecna definicja spalania śmieci określa ten proces mianem "niszczenia".

Ale gdy te same, niebezpieczne śmieci zostaną nazwane "półproduktem do odzyskiwania energii", a spalanie stanie się "procesem odzyskiwania energii", wówczas będzie można je swobodnie przewozić przez granice. Także do Polski.

- W Polsce już są plany budowy dziewięciu dużych spalarni, do których mają trafiać te śmieci. Nasi eksperci szacują, że będą to setki tysięcy ton - powiedziała "Gazecie" Aleksandra Kordecka z brukselskiego biura organizacji "Friends of Earth" ("Przyjaciele Ziemi"). - Są duże szanse, że kontrowersyjne poprawki przejdą, bo popiera je lobby posłów niemieckich i brytyjskich - z Europejskiej Partii Ludowej oraz częściowo z frakcji liberalnej - dodaje Kordecka.

Alarmujące informacje ekologów potwierdzają polscy europosłowie. - Faktycznie, pojawiła się taka "niewinna" poprawka dyrektywy, która może otworzyć drogę do Polski dla śmieci z całej Europy. Dla europejskiego przemysłu jest to atrakcyjne, bo spalanie śmieci w Polsce jest tańsze. No i też nie trzeba się liczyć z protestami lokalnych społeczności - mówi "Gazecie" Bogusław Sonik, europoseł PO, zasiadający we frakcji EPL. - Problem w tym, że od roku nie jesteśmy w stanie niczego się dowiedzieć w polskim Ministerstwie Środowiska. I nie wiemy, co powinniśmy w tej sprawie robić. Jeszcze będę próbował przekonać moich kolegów z frakcji, żeby się zastanowili nad swoim poparciem dla tych poprawek. Ale czasu zostało niewiele - przestrzega Sonik.

Z problemu zdaje sobie sprawę także Komisja Europejska. Ale nie jest w stanie powiedzieć, czy stanie na drodze śmieciom jadącym do Polski. - Jeszcze nie wiemy, jakie będzie nasze stanowisko. Najpierw musimy zobaczyć, co wyjdzie z PE - mówi "Gazecie" Barbara Hellferich, rzeczniczka unijnego komisarza ds. środowiska Stavrosa Dimasa. - Raczej nie będziemy zachęcać do przewożenia śmieci przez granice. O ile nie jest to konieczne - dodała.

PE będzie debatował nad nowelizacją dyrektywy "śmieciowej" już w poniedziałek.

W piątek Komisja Europejska przedstawiła propozycję zmian w unijnych przepisach dotyczących karania za zanieczyszczanie środowiska. Bruksela proponuje, żeby w całej UE zaczęły obowiązywać jednolite, poważne sankcje karne (np. 10 lat więzienia) za najcięższe przypadki zanieczyszczenia środowiska. Jeśli ta propozycja zostanie zaakceptowana przez wszystkie rządy UE, to kraje, gdzie takie przepisy jeszcze nie obowiązują, będą musiały zmienić swoje kodeksy karne.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.