Banki: Więcej placówek - więcej kredytów

W ubiegłym roku wartość naszych kredytów w bankach wzrosła aż o 40 proc. Bankowcy przewidują ciąg dalszy boomu i na potęgę inwestują w sieci placówek udzielające szybkich kredytów konsumpcyjnych

Wczoraj polski oddział niemieckiego Deutsche Banku ogłosił, że stworzy od podstaw nową sieć placówek pod nową marką "db kredyt". Będą się one specjalizowały w oferowaniu szybkich kredytów gotówkowych, a w przyszłości także kart kredytowych. W "db kredyt" będzie można pożyczyć już od 500 zł, a na pieniądze może liczyć nawet osoba z dochodami rzędu 350-400 zł miesięcznie. Dziś startuje 20 pierwszych placówek "db kredyt", a w ciągu najbliższego półrocza sieć ma liczyć co najmniej 60. Niemiecki gigant ma nadzieję, że w ciągu roku uda mu się pozyskać kilkadziesiąt tysięcy klientów i pożyczyć kilkaset milionów złotych.

Jednak Deutsche Bank to niejedyna instytucja finansowa kojarzona do tej pory z obsługą głównie bogatych klientów i firm, która chce zarabiać też na tych niezamożnych często potrzebujących szybkiego kredytu. Niedawno belgijska grupa Fortis kupiła kontrolny pakiet udziałów w sieci Dominet specjalizującej się w drobnych kredytach konsumpcyjnych i samochodowych. Podobną drogą poszedł Citibank, który ostro rozwija sieć placówek detalicznych pod marką CitiFinancial i planuje w tym roku otwarcie 76 jej nowych oddziałów.

Dlaczego banki budują osobne sieci i marki? Bo wiedzą, że potrzebujący szybkiego kredytu klient nie lubi szukać tradycyjnej placówki, stać w tasiemcowych kolejkach, a do tego peszą go marmury w klasycznych oddziałach. Nowe sieci nastawione na udzielanie szybkich kredytów wyróżniają się sprawną obsługą bez zbędnych formalności.

Inwestycje banków w rozbudowę sieci mają szansę się zwrócić. Z danych Narodowego Banku Polskiego wynika, że wartość kredytów dla osób prywatnych w ciągu 2006 r. wzrosła prawie o 40 proc. - do 148,3 mld zł. Według bankowców w tym roku boom się nie skończy. Napędza go dobra koniunktura w gospodarce, która powoduje, że ludzie chętniej się zadłużają. Tym bardziej że kredyty są coraz bardziej dostępne. Z opublikowanej wczoraj kwartalnej ankiety przeprowadzonej wśród banków przez NBP wynika, że bankowcy zamierzają nadal łagodzić kryteria przyznawania kredytów. W branży finansowej wciąż rośnie konkurencja i coraz trudniej przyciągnąć klienta.

Kredyty gotówkowe na pewno pozostaną najbardziej dochodową częścią działalności banków, ale największe pieniądze Polacy wciąż pożyczać będą na mieszkania. Wartość takich kredytów wzrosła w ciągu roku o 54 proc. (w grudniu wyniosła 77,6 mld zł). Bankowcy jednak obawiają się, że nasz zapał do zaciągania kredytów pod hipotekę nieco osłabnie. Tłumaczą to rosnącymi cenami mieszkań (szybują w górę znacznie szybciej niż dochody Polaków i w największych miastach osiągnęły już zaporowe poziomy). Swoje zrobią też spodziewane podwyżki stóp procentowych w Polsce i Szwajcarii (dużo kredytów mieszkaniowych jest udzielanych we frankach).

Nawet jeśli kredyty hipoteczne nieco zwolnią, to banki odbiją to sobie, udzielając więcej tych gotówkowych i pożyczając pieniądze firmom. Kredyty dla przedsiębiorstw przeżywają właśnie renesans, co jest w dużej mierze zasługą znacznego wzrostu nakładów na inwestycje w firmach. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w zeszłym roku inwestycje firm wzrosły aż o 16,7 proc. i były finansowane głównie z kredytów. NBP wyliczył, że wartość kredytów dla przedsiębiorstw wzrosła w ciągu roku o 14,5 proc. i wyniosła w grudniu 136,5 mld zł. To miła odmiana, bo przez kilka ubiegłych lat wartość udzielonych kredytów oscylowała wokół 120 mld zł. W pierwszych miesiącach tego roku popyt na kredyty dla przedsiębiorstw będzie zdaniem bankowców nadal rósł, jednak tempo wzrostu będzie niższe niż w zeszłym kwartale.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.