Jak analitycy przewidują koniunkturę na GPW?

Czwarty rok hossy za nami. Analitycy ankietowani przez ?Gazetę? pod koniec 2005 r. przeważnie trafnie przewidzieli wzrosty cen, ale ich wielka dynamika zaskoczyła wszystkich. W tym roku optymizm ich nie opuszcza

Rekordy, rekordy, rekordy - tak można podsumować 2006 r. na warszawskiej giełdzie. Najwyższy w historii obrót akcjami (341 mld zł) i instrumentami pochodnymi (6,7 mln sztuk), najstarszy i najszerszy indeks WIG poprawił swoją wartość 44 razy, wskaźnik dwudziestu największych firm WIG20 - 23 razy, indeks średniaków MidWIG - 72 razy, a maluchów WIRR - aż 84. Największe zyski w skali roku przyniosły spółki budowlane i banki, a najsłabiej wypadły medialne i paliwowe.

Przyszłość widzą świetlaną

Czy rok 2007 może być równie udany dla warszawskiej giełdy? W sondzie "Gazety" przeprowadzonej w połowie listopada 2006 roku dominuje optymizm. Marek Świętoń, zastępca dyrektora inwestycyjnego ING Investment Management (Polska), przewidywał: "Koniunkturze na rynku akcji w 2007 roku powinny sprzyjać przede wszystkim korzystne uwarunkowania makroekonomiczne w polskiej gospodarce. Będzie to mieć przełożenie na dalszą poprawę wyników finansowych spółek. Najważniejszym zagrożeniem jest wysoki poziom wycen akcji spowodowany znaczącym wzrostem notowań w ciągu ostatniego roku. Trudno zatem oczekiwać, aby w przyszłym roku akcje zwyżkowały w równie szybkim tempie. Zadowalający powinien być wzrost indeksu WIG o blisko 10 proc. Liderami poprawy wyników w 2007 r. powinny stać się przede wszystkim spółki budowlane i producenci materiałów budowlanych. Oczekiwany wzrost wydatków na systemy informatyczne powinien sprzyjać giełdowym spółkom z tego sektora. Przedsiębiorstwa działające w sektorze handlu detalicznego i usług będą korzystać ze wzrostu wydatków konsumpcyjnych. W gronie największych spółek liderami powinny być banki, gorzej natomiast mogą wypaść tzw. spółki surowcowe".

Bardziej sceptyczny był Wojciech Białek: "Następne półrocze [2007 r.] przebiegać będzie pod znakiem znacznie gorszych warunków makroekonomicznych dla rynku akcji niż miniony rok. Za główną maksymę przyjąłbym przede wszystkim "ochronę kapitału", służyć powinno przede wszystkim zmniejszenie ekspozycji portfeli na cykliczne ryzyko, co można osiągnąć poprzez redukcję udziału akcji na rzecz instrumentów rynku obligacji, pieniężnego i walut. Następnej okazji do "promocyjnych" zakupów akcji szukałbym na początku wiosny".

Jego ostrożność podzielał Konrad Łapiński: "Niepokojącym zjawiskiem jest wycofywanie się z naszej giełdy inwestorów zagranicznych, które trwa od początku tego roku [2006 r.]. W ich miejsce pojawiają się tysiące osób fizycznych inwestujące poprzez polskie akcyjne fundusze inwestycyjne. Na horyzoncie, niestety, nie widać już zbyt dużo nowych środków, które mogą zasilić segment akcyjny. Jedyna nadzieja w przesunięciach oszczędności z depozytów. Podsumowując: inwestowanie w akcje jest dziś obarczone sporym ryzykiem".

Kolejną porcję prognoz instytucji finansowych otrzymaliśmy na początku 2007 r. Na rynku koniunktura była zmienna. Wbrew powszechnym przewidywaniom akcje taniały na początku miesiąca, dopiero później doszło do ostrych zwyżek i WIG20 ustanowił nowy rekord 18 stycznia. Z branż największym przebojem jest informatyka (indeks sektora urósł aż 21 proc.), budowlanka (14 proc.) i media (13 proc.), zaś zdecydowanym outsiderem jest paliwowa (minus 2 proc.). Na początku stycznia Cezary Iwański, wiceprezes Pioneer Pekao Investments, powiedział, indeksy giełdowe wzrosną w tym roku o kolejne 10 proc., a jeśli nie będzie nieprzewidywanych wydarzeń na świecie - nawet o 20 proc. Z kolei CDM Pekao SA prognozuje wzrost WIG o 10 proc., a za najbardziej perspektywiczne branże uważa informatyczną, medialną, samochodową i budowlane. W TFI AIG panuje jeszcze większy optymizm: WIG ma szansę nawet na ponad 20 proc. wzrost.

Kto przewidział hossę w 2006 r.

Postanowiliśmy sprawdzić, jakich prognoz inwestycyjnych udzielali czytelnikom "Gazety" renomowani doradcy inwestycyjni i analitycy na progu 2006 r.

Kuba Sierka z Beskidzkiego Domu Maklerskiego twierdził, że powinna utrzymać się dobra koniunktura, chociaż nie spodziewał się takiej dynamiki wzrostu indeksów jak w 2005 r. Dlatego nie oczekiwał dwucyfrowego skoku indeksów, a na koniec roku liczył co najwyżej na kilka procent powyżej poziomów z końcówki 2005. Wojciech Białek, główny analityk w SEB TFI, widział zagrożenie w wysokich stopach procentowych, które miały obniżyć popyt globalny i przełożyć się na niższe ceny surowców i przecenę kupowanych wówczas masowo aktywów "emerging markets". Ale ten moment lokował dopiero w II pół. 2006 r. I radził, aby przesadnie nie kusić losu i pod koniec I pół. 2006 rozważyć ograniczenie zaangażowania na rynku akcji. Sebastian Siejko, dyrektor Departamentu Maklerskiego CAIB, po 2006 r. spodziewał się umiarkowanej dynamiki i przesunięcia uwagi inwestorów na mniejsze spółki. Konrad Łapiński, zarządzający funduszem inwestycyjnym Skarbiec, oczekiwał koniunktury podobnej jak w 2005 r. Ale ostrzegał, że ceny polskich spółek w ostatnich trzech latach zawędrowały tak wysoko, że może wystąpić pokusa realizacji zysków.

Ewa Radkowska, zarządzająca aktywami w ING Investment Management, stawiała na nowe rekordy indeksów, a wzrost na koniec roku szacowała na ok. 10 proc.

Sebastian Słomka, BDM PKO BP, optymistycznie patrzył tylko na I kw. 2006 roku. Zwracał uwagę, że ze względu na rekordowe wyniki największych spółek w roku bieżącym i prawdopodobne ich pogorszenie w 2006 r. trudno będzie oczekiwać, aby po raz czwarty z rzędu WIG20 zakończył rok na plusie. Przede wszystkim spodziewał się zakończenia dobrej passy spółek surowcowych.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.