Dziura w budżecie mniej straszna

Od kilku lat deficyt budżetu okazuje się niższy od planowanego. W przychodach z prywatyzacji tendencja jest odwrotna: po rekordowym 2004 r., gdy sprzedano część PKO BP, prywatyzacja mocno wyhamowała.

- W ubiegłym roku dochody okazały się o 2,5 mld zł wyższe, a niezrealizowane wydatki wyniosły ok. 2,8 mld zł - poinformowała wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska. Zawdzięczamy to wyższym dochodom z ceł, podatków pośrednich, PIT i jednostek budżetowych.

I tak jest już od kilku lat. Zwykle pod koniec roku okazuje się, że deficyt jest znacznie niższy od zakładanego w ustawie budżetowej. Wicepremier Zyta Gilowska w wywiadzie dla "GW" z przekąsem mówiła o naszej "fałszywej skromności" i zawyżaniu prognoz deficytu, które wysyłamy także do Komisji Europejskiej.

W 2004 r. deficyt był niższy o 3,8 mld zł (zamiast 45,3 wyniósł tylko 41,5 mld zł), a byłby jeszcze niższy, gdyby MF nie przekazało dodatkowych 2,1 mld zł ZUS-owi.

W 2005 r. było jeszcze lepiej: dziura w państwowej kasie okazała się o 6,4 mld zł mniejsza, niż początkowo zakładał rząd.

W ubiegłym roku, pierwszym, za który w pełni odpowiada PiS i koalicja, deficyt będzie o 4,5-5 mld zł mniejszy od planowanego. Wyniesie 25,5-26 mld zł. Tym samym zbliżyliśmy się do zalecanego nam przez MFW deficytu na poziomie 26 mld zł.

- Nie jest to dla mnie zaskoczenie. Spodziewałem się, że dochody będą większe z powodu wzrostu gospodarczego - ocenia Witold Orłowski, ekonomista PricewaterhouseCoopers. Nie widzi błędu w tym, że co roku prognozy deficytu MF okazują się zawyżone. - To jest zgodne z zasadami sztuki. Ministerstwo musi konstruować budżet bardzo konserwatywnie. Gdy gospodarka jest w stanie wzrostu, dochody budżetu są zwykle niedoszacowane, w fazie niskiego wzrostu - zwykle przeszacowane - mówi prof. Orłowski. I przypomina słynną dziurę ministra Jarosława Bauca (AWS), gdy okazało się, że dochody budżetu są niższe od planowanych o 20 mld zł.

Za to od dwóch lat odwrotna tendencja występuje w przychodach z prywatyzacji. W 2004 r. były one rekordowo wysokie, głównie dzięki prywatyzacji PKO BP (10,3 mld zł). Ale już w 2005 r. zrealizowano tylko 67,9 proc. przychodów. Tragiczny był za to rok ubiegły: zaledwie 11 proc.! (do listopada).

Według prof. Orłowskiego PiS słabo prywatyzuje, bo nie chce się narazić części swojego elektoratu, czyli związkowcom z państwowych firm, ponadto urzędnicy z ministerstwa mogą bać się posądzeń o udział w aferach związanych z prywatyzacją.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.