Ministerstwo Finansów bagatelizuje zwrot akcyzy od aut

Ministerstwo Finansów twierdzi, że budżetu nie nadszarpnie zwrot akcyzy za auta. Tyle że już dwa lata temu Ministerstwo Finansów zapewniało, że po wejściu do UE nie będzie problemów z tym podatkiem.

Kiedy Europejski Trybunał Sprawiedliwości zaczął badać, czy polska akcyza od samochodów jest zgodna z przepisami UE, rząd liczył się z porażką. Wnioskował, by w razie przegranej wyrok obowiązywał dopiero po jego ogłoszeniu. W ten sposób nie trzeba by zwracać podatku już pobranego od importerów używanych aut.

Jednak rzecznik ETS uznała wczoraj, że polski rząd nie ma prawa się tego domagać. Jeśli sędziowie Trybunału zgodzą się z tą opinią, o zwrot akcyzy będą się mogli ubiegać wszyscy, którzy go zapłacili od maja 2004 r. Od tego czasu do budżetu wpłynęło 2,16 mld zł akcyzy od aut sprowadzonych z UE.

Minister finansów Stanisław Kluza bagatelizuje ryzyko niekorzystnego wyroku ETS. - Z punktu widzenia finansów publicznych to orzeczenie będzie miało niewielkie znaczenie. Nie będzie też zwrotu akcyzy w przypadku samochodów, których cena była bardzo zaniżona. Koszt zwrotu akcyzy oceniam na jakieś 200 mln zł - powiedział nam Kluza.

Już raz fiskus zbyt optymistycznie oceniał losy akcyzy. Wiosną 2004 r. pojawiały się głosy, że UE może zakwestionować zasady naliczania tego podatku. Rząd zapewniał, że nie ma takiego problemu. - Ministerstwo Finansów nie otrzymało od Komisji Europejskiej żadnych informacji dotyczących zastrzeżeń w kwestii opodatkowania podatkiem akcyzowym samochodów osobowych - czytamy w komunikacie ministerstwa z maja 2004 r.

Obecne zasady podatku akcyzowego od aut wprowadził cztery lata temu rząd Leszka Millera, aby powstrzymać napływ używanych samochodów z Zachodu. Podatek nalicza się od wartości samochodu, a stawki zależą od pojemności silnika i wieku pojazdu. Za auta z silnikami o pojemności do 2 litrów stawka wynosi 3,1 proc., a za auta z większymi silnikami - 13,1 proc. To stawki podstawowe, dotyczące aut, które mają nie więcej niż dwa lata. Im samochód starszy, tym stawka wyższa. Maksymalnie wynosi 65 proc.

W ETS polska strona broniła się, że ten system i tak jest omijany, bo wiele osób deklaruje zaniżoną wartość auta, by zapłacić jak najmniejszy podatek. Rząd twierdził, że nie ma mowy o dyskryminacji używanych pojazdów, bo przez dwa lata sprowadzono do Polski ponad 2 mln używanych aut. Rzecznik ETS nie uznała tych argumentów.

Copyright © Agora SA