Kto będzie rządził w PKO BP?

Jarosław Bauc? Józef Wancer? Jacek Obłękowski? Aż wrze od spekulacji, kto zastąpi Andrzeja Podsiadłę na fotelu szefa PKO BP

Podsiadło zrezygnował z funkcji prezesa największego polskiego banku na początku lipca, ale odejdzie dopiero z końcem października. Jego następcę ma wyłonić konkurs. W ubiegłym tygodniu wiceminister skarbu Paweł Szałamacha oświadczył, że rada nadzorcza PKO BP już wynajęła firmę doradztwa personalnego do pomocy w znalezieniu kandydatów na nowego prezesa.

Nieoficjalnie mówi się, że PiS najchętniej widziałby na stołku szefa PKO BP obecnego wiceprezesa banku Sławomira Skrzypka. To zaufany człowiek braci Kaczyńskich. Został dokooptowany do zarządu banku tuż po przejęciu władzy przez PiS. W banku mówiono, że ma patrzeć na ręce kojarzonemu z lewicą Podsiadle i nabierać doświadczenia, by w przyszłości zająć jego miejsce.

Jednak na razie Skrzypek nie ma jeszcze wystarczającego doświadczenia, by zarządzać wielkim bankiem. PiS musi więc szukać innych menedżerów na swej krótkiej ławce kadrowej.

Giełda kandydatów

Na bankowej giełdzie najwyżej stoją akcje Jarosława Bauca. Ma doświadczenie w administracji - był m.in. ministrem finansów w rządzie Jerzego Buzka - a także w finansach. Zarządzał m.in. należącym do grupy BRE inwestycyjnym holdingiem Skarbiec. Obecnie szefuje Polkomtelowi, operatorowi sieci Plus GSM.

Mówi się też o kandydaturze Józefa Wancera, obecnego szefa banku BPH. Straci stanowisko po fuzji BPH z Pekao SA, ale - jak sam twierdzi - nie wybiera się na emeryturę. Prezesura PKO BP byłaby idealnym zwieńczeniem jego kariery.

Wancer sprawdził się w roli prezesa wielkiego banku, w ciągu kilku lat wyprowadzając BPH na pozycję jednego z największych banków w Polsce i poprawił jego efektywność. A PKO BP też potrzebuje solidnej restrukturyzacji. Wancer zna również jak mało kto dobre strony BPH i Pekao, najważniejszych rynkowych konkurentów państwowego banku. Nie wiadomo tylko, czy w umowie o pracę nie ma wpisanej klauzuli zakazującej mu przejścia do bezpośredniej konkurencji.

Mocna kartę przetargową miałby Jacek Obłękowski, członek zarządu PKO BP odpowiedzialny za pion detaliczny. Pod jego rządami bank wyrósł na głównego gracza na rynku kart kredytowych i stał się liderem w sprzedaży kredytów hipotecznych oraz gotówkowych.

W branży wymienia się też wiceprezesów BPH Mariusza Grendowicza (odpowiada za pion korporacyjny) oraz Wojciecha Sobieraja (szef pionu detalicznego), który niedawno podał się do dymisji. Nie bez szans byłby Piotr Kamiński, obecny szef Banku Pocztowego, a przez długie lata członek zarządu PKO BP.

Bankowcy, z którymi rozmawialiśmy, powątpiewają, czy do konkursu tłumnie staną urzędujący prezesi banków. Ryzyko jest duże: w przypadku niepowodzenia w konkursie mogliby nie mieć dokąd wracać.

Ile będzie zarabiał nowy prezes?

Fotel szefa PKO BP to prestiż bez widoków na duże zarobki. Bank podlega tzw. ustawie kominowej. Zarobki prezesa nie mogą przekroczyć 15 tys. zł miesięcznie. Według niedawnego rankingu "Gazety" w zeszłym roku Podsiadło zarobił 394 tys. zł. Najlepiej wynagradzany bankowiec w Polsce wiceprezes Banku Pekao Luigi Lovaglio zainkasował 3,6 mln zł. Średnia pensja prezesa dużego banku to 150 tys. zł miesięcznie.

Następca Podsiadły mógłby zarabiać tyle, ile szefowie banków prywatnych, o ile skarb państwa sprzedałby 1,5 proc. akcji PKO i miał poniżej 50 proc. udziałów w banku. Jest już nawet pomysł, by owe półtora procenta udziałów przejął państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego. Nie chodzi tylko o "uwolnienie" wynagrodzeń, ale przede wszystkim o ułatwienie PKO BP ekspansji zagranicznej. Z powodu dominującej pozycji skarbu państwa PKO wypadł już m.in. z przetargu prywatyzacyjnego na zakup jednego z banków w Bułgarii.

Copyright © Agora SA