Pod koniec zeszłego tygodnia inwestorzy giełdowi nie mieli powodów do zadowolenia. Napięta sytuacja polityczna na Bliskim Wschodzie, rekordowo droga ropa naftowa i obawy o wpływ spowolnienia gospodarczego w USA na wyniki spółek zachęcały do wyprzedaży akcji. W skali tygodnia główne indeksy w USA i na dojrzałych rynkach Europy straciły z grubsza 1-2 proc. Mocniej zostały doświadczone młode giełdy naszego regionu Europy - indeksy w Budapeszcie i Warszawie straciły aż po 4 proc., a relatywnie najmocniejszy praski - niespełna 2 proc.
Ale wystarczyło, aby od poniedziałku umilkły strzały w Libanie, aby na giełdy powrócił ostrożny optymizm. Ceny akcji zaczęły iść systematycznie w górę. Ropa szybko znalazła się na najniższym poziomie od dwóch tygodni, co dawało nadzieje na zmniejszenie presji inflacyjnej, która od miesięcy dopingowała banki centralne do podwyżek stóp procentowych.
Uwaga inwestorów była też skupiona na danych makro z USA. Na szczęście z frontu walki z inflacją otrzymywali dobre wieści, bo ceny produkcji w lipcu wyhamowały, a inflacja bazowa urosła poniżej prognoz. Jest to argumentem za utrzymaniem stóp na dotychczasowym poziomie. Z dnia na dzień lęk przed stopami mijał i indeksy pięły się w górę. We wtorek, gdy polska giełda pauzowała z powodu święta, na Wall Street indeks Dow Jones zyskał 1,2 proc., a technologiczny wskaźnik Nasdaq aż 2,2 proc. Na dojrzałych rynkach zachodniej Europy indeksy poszły w górę 0,5-1,5 proc. W środę nasz WIG20 nadrobił wtorkowe zaległości i urósł o 1,4 proc. Dla inwestorów w Europie kapitalne znaczenie miały też dane o szybkim wzroście PKB w strefie euro. Okazało się, że gospodarka europejska rozwijała się najszybciej od sześciu lat, co wzmacniało nadzieje na poprawę wyników spółek. Inwestorzy mniej boją się podwyżek stóp, a coraz bardziej liczą na poprawę wyników spółek.
