Multimilioner z Polski zdecyduje o stalowej megafuzji

Czy luksemburski Arcelor i rosyjski Siewierstal połączą się w największą firmę stalowniczą świata? Los tej megafuzji jest teraz w rękach Romana Zaleskiego, francuskiego multimilionera pochodzącego z Polski.

Pod koniec maja stalowy Arcelor z Luksemburga postanowił połączyć się z rosyjskim Siewierstalem. Fuzja miała doprowadzić do powstania największego koncernu metalurgicznego na świecie, o obrotach 46 mld dol. rocznie. Głównym udziałowcem połączonych firm miał zostać Aleksander Mordaszow, główny akcjonariusz Siewierstal, blisko związany z Kremlem. Według nieoficjalnych informacji Mordaszow dostał błogosławieństwo dla swoich planów od samego Putina. Władze Rosji oficjalnie w pełni poparły plan fuzji.

Warunki transakcji z Rosjanami natychmiast skrytykował międzynarodowy koncern stalowy Mittal Steel, który ubiega się o przejęcie Arcelora. Mittal wskazywał na problemy z wyceną majątku, który Siewierstal obiecywał za przejęcie kontroli nad koncernem z Luksemburga.

Jednak najbardziej może zagrozić fuzji Roman Zaleski, francuski multimilioner pochodzący z Polski. Rynki finansowe bombardują doniesienia o kolejnych zakupach akcji Arcelor przez włoską firmę finansową Carlo Tassara International, którą kontroluje Zaleski. Odkupując papiery rozproszone wśród drobnych akcjonariuszy, od początku kwietnia ten multimilioner zwiększył swoje udziały w Arcelor z 2,37 do 7,6 proc. i został największym wspólnikiem tej spółki, wyprzedzając Luksemburg (5,6 proc. akcji), który jest także przeciw transakcji z Rosjanami.

Zdaniem dziennika "The Wall Street Journal" już teraz w rękach Zaleskiego jest przyszłość fuzji, nad którą akcjonariusze Arcelor będą obradować w lipcu. W zeszłym tygodniu biznesmen wypowiadał się przeciw transakcji z Rosjanami i nie wykluczał, że Mittal Steel poprawi swoją ofertę.

Roman Zaleski, który ma teraz 73 lata, to jeden z bardziej wpływowych francuskich przedsiębiorców. W zeszłym roku jego majątek szacowano na 1,7 mld euro, co dawało mu 11. pozycję wśród najbogatszych mieszkańców Francji.

Jego ojciec Zygmunt Lubicz-Zaleski był profesorem literatury, poetą i polskim dyplomatą we Francji w okresie międzywojennym. W czasie wojny i tuż po niej rodzina Zaleskich wiele wycierpiała. Kazimierz Piotr Zaleski, brat Romana, służył w partyzantce, był aresztowany przez NKWD, a potem zdołał się przedostać z resztą rodziny do Francji. Został profesorem atomistyki i pracował przy konstrukcji pierwszych francuskich elektrowni nuklearnych.

Roman Zaleski po wojnie także przedostał się do Francji. Po ukończeniu elitarnej paryskiej politechniki i akademii górniczej został wysokiej rangi urzędnikiem w rządzie Francji, m.in. specjalnym doradcą ministra przemysłu. Potem przeszedł do prywatnego biznesu. W 1980 r. wyprowadził znad skraju bankructwa włoską firmę inwestycyjną Carlo Tassara, początkowo objął 25 proc. jej udziałów, a od 1989 r. - kontrolny pakiet. W 2001 r. firma Zaleskiego wraz z Fiatem i francuskim koncernem elektroenergetycznym EdF utworzyły konsorcjum Italenergia, które przejęło koncern Edison - drugą co do wielkości firmę energetyczną we Włoszech. Na tej inwestycji Zaleski zarobił 1,4 mld euro. Kontrolowana przez Zaleskiego firma Carlo Tassara jest udziałowcem francuskiej firmy metalurgicznej Eramet i włoskiego towarzystwa ubezpieczeniowego Generali.

Sławę we Francji Zaleski zyskał też triumfami w turniejach brydża. Aura dyskrecji, jaką się otacza, była jednak pożywką dla plotek, m.in. o związkach Zaleskiego z katolicką organizacją Opus Dei.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.