Po naszej marcowej publikacji prezes Wyższego Urzędu Górniczego Wojciech Bradecki zapytał KGHM Polska Miedź SA, czy na liście pobierających wynagrodzenie z kasy spółki znajdują się pracownicy Okręgowego Urzędu Górniczego we Wrocławiu. Na dostarczonej niedawno przez KGHM liście znalazło się nazwisko dyrektora Zimroza.
Gdy napisaliśmy, że dyrektor Zimroz bierze pieniądze ze spółki, szef miedziowej "Solidarności" Józef Czyczerski mówił nam, że to skandal. - Oni mają nadzorować bezpieczeństwo górników w kopalniach, więc nie mogą siedzieć w kieszeni nadzorowanego.
Urząd górniczy odpowiada za ochronę życia i zdrowia górników. To policja górnicza. Może nakładać kary pieniężne, a nawet zawiesić dyrektora kopalni. Wyjaśnia przyczyny wypadków pod ziemią. Aby zapobiec budzącej wątpliwości sytuacji, czy decyzje pracownika Urzędu podejmowane są z myślą o bezpieczeństwie górników, czy być może nie kieruje się on własnymi korzyściami, prezes Bradecki w 2001 r. wyraźnie zakazał swoim urzędnikom brania pieniędzy od nadzorowanych firm.
Tymczasem w zeszłym roku dyrektor Zimroz znalazł się z grupie osób, które zainkasowały w sumie 1,5 mln zł za pracę "Analiza i ocena wniosków dla nowych filarów ochronnych szybów i obiektów chronionych Zakładów Górniczych Rudna". KGHM zlecił to opracowanie krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej, a ta m.in. Zimrozowi. Dyrektor Zimroz twierdzi, że sprawa ciągnie się od lat, a on brał udział w projekcie, kiedy był jeszcze zwykłym pracownikiem urzędu, i nie może się zrzec wynagrodzenia za tę pracę.
- Oprócz zarzutów dotyczących brania pieniędzy z KGHM dodatkowymi powodami odwołania dyrektora Zimroza były także wyniki kontroli przeprowadzanych we wrocławskim OUG w latach 2003-06, które wykazywały nieprawidłowości w funkcjonowaniu urzędu i złe nim zarządzanie - mówi rzeczniczka WUG Danuta Olejniczak-Milian.
Teraz obowiązki dyrektora wrocławskiego OUG pełni Adam Mirek.
