Kadra jedzie na mundial, ta menedżerska

Centra dowodzenia niektórych polskich firm przeniosą się w czerwcu w ślad za piłkarzami do Niemiec

- Wyszedłem z założenia, że bliżej niż w tym roku już mistrzostw nie będzie - mówi Maciej Bombol zarządzający portfelami w AIG Asset Management (Polska), który w pracy nie odrywa się od komputera, śledząc notowania firm na warszawskim parkiecie. Od jego decyzji zależy, czy warte miliony złotych pakiety akcji zmienią właściciela. Ale 9 czerwca, gdy Polacy zmierzą się w Gelsenkirchen z Ekwadorem, Bombol wraz z 17-letnim synem będzie wspierał biało-czerwonych z trybun. A praca? - Chcę wziąć wolne tylko na piątek, kiedy na giełdzie jest spokojniej - tłumaczy.

Są jednak menedżerowie, którzy wybierają się do Niemiec na dłużej.

Arkadiusz Wódkowski, prezes firmy badawczej AMPS, by móc wybrać się do Niemiec z trójką kolegów, pożyczył od ojca chryslera voyagera. Na jego pokładzie znajdzie się Sebastian Nowacki, prezes firmy badawczej ABM, Jakub Paszyński, doradca na rynku telekomunikacyjnym, oraz Tomasz Janiszewski, szef agencji reklamowej Avena. Przez co najmniej 14 dni będą wydzierali się z trybun, dopingując biało-czerwoną reprezentację. A co w tym czasie z firmami? - Wzięliśmy normalne urlopy, poradzą sobie bez nas. Bierzemy laptopy i komórki - podkreśla Wódkowski. Planowaną eskapadę zaczęli uzgadniać z klientami już w styczniu i nie spotkali się z niezadowoleniem. Większość rozmówców ciekawiło jedynie, skąd Wódkowski i jego ekipa mają bilety ma mecze.

Kilkanaście udało im się zgarnąć w losowaniach przeprowadzonych przez FIFA i PZPN. - Dokupiliśmy dodatkowe, w tym na egzotyczne spotkanie Ukrainy z Arabią Saudyjską - mówi szef AMPS.

Do biletów trzeba jeszcze doliczyć transport, hotele i wyżywienie. Jaki jest budżet? - Zmieścimy się w 5 tys. zł na osobę, przynajmniej tak powiedzieliśmy żonom.

Mistrzostwa odbędą się w sąsiednich Niemczech i - po raz pierwszy w historii - nie będą oddzielone od nas granicą. Dlatego chęć zakupu biletów w losowaniach prowadzonych przez organizacje piłkarskie zgłosiło aż 150 tys. osób! To tak jakby na mundial wyruszył prawie cały Rzeszów. Stephan Schröder z niemieckiej firmy badawczej Sport + Markt szacuje, że w czasie turnieju do Niemiec może zjechać nawet 300 tys. polskich turystów. Według niego mecze na stadionach obejrzy 3,2 mln osób.

Janusz Filipiak, prezes krakowskiego Comarchu, cztery lata temu kibicował polskiej reprezentacji w Korei. W tym roku wybiera się do Niemiec. - Na razie mam w planach mecz Polska - Niemcy. Ale jeśli wyjdziemy z grupy, to prawdopodobnie będę jeździł na kolejne - deklaruje. Poza nim na mundial wyruszy 24 pracowników firmy (nie tylko menedżerowie, lecz także szeregowi pracownicy), którym spółka ufundował przeloty, noclegi i bilety. Zobaczą na żywo spotkania Polski z Kostaryką, Ekwadorem oraz Niemcami.

Tym, którym nie uda się wyjechać, zostaje telewizja. Mecze zaczynają się o godz. 15 lub 16, co stawia pracodawców przed dylematem: przymykać oczy na wcześniejsze wyjścia pracowników z biur czy zastosować rygor? A może poddać się piłkarskim emocjom? Właśnie to ostatnie rozwiązanie wybrał Comarch - pracownicy obejrzą zmagania polskiej drużyny na dużych ekranach w holu i salach konferencyjnych.

Inni też przygotowują się do mistrzostw. - W miarę możliwości staramy się sfinalizować projekty do końca maja - śmieje się jeden z menedżerów Commercial Union Polska.

Piotr Wielgomas, prezes firmy Bigram, zajmującej się doradztwem personalnym uważa, że to, jak spółka funkcjonuje w czasie mistrzostw, w dużym stopniu zależy od jej szefa. - Jeśli jest kibicem, to łatwiej zauważy problem - uważa Wielgomas. - Ale nie sądzę, żeby firma, która w czasie mistrzostw ma dużo ważnych projektów, mogła pozwolić sobie na jakieś szczególne rozluźnienie.

Dr Jacek Miroński z SGH zajmujący się tematyką zarządzania ludźmi dodaje, że mundial można potraktować jako rzadką okazję do zaskarbienia sobie lojalności pracowników. - Jednak idąc na rękę kibicom, szef powinien uwzględnić tych, którzy nie pasjonują się piłką. Inaczej mogą pomyśleć, że lepiej udawać zainteresowanie mistrzostwami i wyjść wcześniej, a nie siedzieć w pracy - wyjaśnia Miroński.

Copyright © Agora SA