Terapeuta uzależnień: zakupoholicy są wśród nas

- Jeśli coraz częściej zdarza nam się, że wychodząc po bułki i mleko wchodzimy do sklepu i spędzamy tam dwie godziny, a w domu orientujemy się, że tak naprawdę nie wiemy, co kupiliśmy, to znaczy, że coś jest nie tak - mówi Anna Maria Ciechowicz, psycholog i terapeuta uzależnień

Mariusz Piotrowski: Co myśli pani o takich inicjatywach jak dzień bez zakupów? Czy to dobra inicjatywa i, co chyba ważniejsze, czy Polacy mają z nadmiernymi zakupami problem?

Anna Maria Ciechowicz: Uważam, że taki dzień jest jak najbardziej potrzebny. Mamy dzień walki z alkoholizmem, narkomanią, a zakupoholizm, o którym rozmawiamy, jest bardzo podobnym zjawiskiem, mechanizm jest podobny, z czego niewiele osób zdaje sobie sprawę.

- Jak dochodzi do uzależnienia od zakupów?

-Sami stymulujemy w mózgu układ nagrody, kupując rzeczy dostarczamy sobie przyjemności i nasz mózg od tej przyjemności się uzależnia.

- Kiedy powinna nam się zaświecić lampka, że coś jest nie tak?

- Jeśli coraz częściej zdarza nam się, że wychodząc po bułki i mleko wchodzimy do sklepu i spędzamy tam dwie godziny, a w domu orientujemy się, że tak naprawdę nie wiemy, co kupiliśmy, a nabyte towary nie są nam do niczego potrzebne to znaczy, że coś jest nie tak i trzeba sobie z tym jakoś dalej poradzić.

- Wraz z rozwojem centrów handlowych dokonała się znacząca zmiana w życiu Polaków i teraz, zamiast niedzielnych spacerów rodziną wybierają wędrówki po galeriach handlowych. To chyba nie jest zbyt zdrowe zjawisko?

- Na pewno nie powinno to mieć miejsca, choćby dlatego, że od małego dziecko kształtuje w sobie obraz tego niedzielnego popołudnia, które równa się wspólnym zakupom, a nie wyjściu do parku. A skoro coraz częściej pojawia się taka tendencja, to warto postawić sobie pytanie, co będzie się działo za 10-15 lat, gdy dzisiejsze dzieci wydorośleją i będą tak spędzały każdy weekend ze swoimi pociechami.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.