Prezes TV Puls: To nie koniec, to dopiero początek

- Mam nadzieję, że w ciągu dwóch-trzech tygodni uda się nam ustabilizować sytuację i rozpocząć konkretne rozmowy z potencjalnymi inwestorami - mówi Dariusz Dąbski, prezes TV Puls.

O zbyciu udziałów w TV Puls przez wielki koncern medialny News Corporation amerykańskiego miliardera Ruperta Murdocha głośno było już przynajmniej od kilku miesięcy. Do konkretnych rozmów udziałowcy TV Puls zasiedli kilka tygodni temu i w ich efekcie News Corp. pozbył się posiadanych przez siebie 35 proc. udziałów. W wyniku kompromisu między stronami udziały zakupili dotychczasowi udziałowcy: OO. Franciszkanie (w chwili obecnej mają 51 proc. udziałów w TV Puls) i obecny prezes telewizji Dariusz Dąbski. Dla wielu ludzi decyzja News Corp. o wycofaniu się z TV Puls jest gwoździem do trumny dla tej telewizji, jednak prezes Dąbski przekonuje, że dramatu nie ma, a w ciągu kilku tygodni firma rozpocznie rozmowy z inwestorami, którzy już wyrazili wstępne zainteresowanie. Jak zapewnia, są wśród nich także międzynarodowe koncerny o sile porównywalnej z koncernem Murdocha.

Mariusz Piotrowski: - Dlaczego News Corp. zdecydował się sprzedać swoje udziały w TV Puls?

Dariusz Dąbski: - Ciężko mi to komentować, bo przy tej transakcji podpisaliśmy klauzulę poufności. Na pewno ważne jest, że udało nam się osiągnąć kompromis.

- Czy ogłoszona dziś decyzja weryfikuje państwa plany rozwoju TV Puls - osiągnięcia rentowności w przyszłym roku i wprowadzenia na rynek dwóch nowych kanałów tematycznych?

- W tej chwili na pewno nie będziemy weryfikowali tych planów, musimy się spokojnie zastanowić co dalej, zobaczyć zasoby i wyniki oglądalności poszczególnych programów. News Corp. był naszym partnerem strategicznym i trzeba podjąć przemyślane decyzje. Ale jeżeli rynek będzie się rozwijał tak dynamicznie, nie przewidują żadnej rewolucji, jeśli chodzi o nasze cele.

- Dla wielu ludzi wyjście News Corp. oznacza koniec TV Puls. Na naszych łamach medioznawca Wiesław Godzic powiedział, że to upadek tej stacji.

- Nie zgodziłbym się z tą tezą. Wystarczy porównać TV Puls dzisiaj z okresem sprzed wejścia News Corporation, kiedy mieliśmy specjalistyczną koncesję, mały zasięg, a stacja funkcjonowała w oparciu o outsourcing. Dziś mamy swoje studia, ludzi, mocną bazę, odświeżony brand i najlepszą jakość sygnału w Polsce oraz koncesję uniwersalną, a w zasięgu ręki jest cyfryzacja, co da nam równą szansę konkurowania z innymi telewizjami. Oczywiście, można polemizować, co zostało zrobione, ale patrząc w przyszłość uważam, że telewizja z takimi perspektywami to dobra inwestycja. Nie udaję, że miałem lepszą alternatywę, ale myślę, że w ciągu najbliższych 2-3 tygodni uda się sytuację ustabilizować i rozpocząć konkretne rozmowy z potencjalnymi inwestorami.

- Kto jest zainteresowany udziałami w TV Puls?

- Za wcześnie na podawanie konkretnych nazw, ale są wśród nich znane firmy, w tym duże koncerny, nawet porównywalne z News Corp. Zgłosiły się do nas ze wstępnymi zapytaniami, gdy wszystko było jeszcze w fazie spekulacji. Możliwe jest też wejście funduszy inwestujących w Polsce, bo w czasie kryzysu większość dużych korporacji robi porządek w swoim portfelu, koncentrując się na tym, na czym naprawdę im zależy. Wszystkie oferty dokładnie przeanalizujemy i wybierzemy najlepszą. Nie mamy się czego wstydzić, to nie jest koniec TV Puls, to nowy początek.

- Co dalej? Będą zmiany w ramówce i kolejne zwolnienia?

- Zmiany są możliwe, tak samo szukanie oszczędności, ale nie mamy noża na gardle. Właśnie skończyła się nasza kampania marketingowa, ostatnie miesiące to był bardzo ważny okres, w którym każdy biznes w Polsce, nie tylko telewizja, musiał inaczej podejść do biznesplanu i zrobimy to samo, ale bez desperacji. Gdybym dokonał radykalnych cięć mógłbym spowodować, że wartość TV Puls spadnie, a chodzi nie tylko o to, aby przetrwać, ale też nie stracić potencjału.

- Mówił pan o pozytywnych zmianach, jakie zaszły w Pulsie, ale słupek oglądalności pozostaje na mizernym poziomie...

- Notujemy oglądalność rzędu 0,8 proc., przed nami jest TV4 ale czasem udaje nam się prześcignąć TVN7. Wydaje mi się, że obecna sytuacja wymusza szybkie działanie, musimy powalczyć o widza, ale trzeba pamiętać, że nawet najlepsze kanały w USA potrzebują pięciu lat, żeby dojść do tzw. "break even".

- Odejście News Corp. podcięło wam skrzydła w tej walce o widza?

- Powiem szczerze, że wolę mieć czystą sytuację niż niewiadomą. Z żalem żegnam się z News Corp., bo dobrze nam się pracowało, choć wszystkiego nie udało się osiągnąć. Uznałem, że lepiej mieć wpływ i wziąć odpowiedzialność, zgodziłem się podjąć wyzwanie, choć nie ma gwarancji na sukces. Jestem przekonany, że to dobra inwestycja, stąd zakupiłem maksymalnie możliwą ilość udziałów. Myślę, że się nie przeliczę i ktoś doceni potencjał TV Puls.

- To co jest w obecnej sytuacji celem stacji?

- Trzeba myśleć realnie i stwierdzić, że nie uda nam się szybko zwiększyć oglądalności, choć byłoby to mile widziane. Sukcesem będzie utrzymanie oglądalności na przyzwoitym poziomie, ustabilizowanie sytuacji z jednoczesnym wzrostem przychodów i ograniczeniem wydatków. Mam też nadzieję, że do końca roku pojawi się krótka liczba potencjalnych inwestorów, którzy będą mogli wejść kapitałowo w TV Puls.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.