Kolejny islandzki bankrut

Tania linia lotnicza Sterling ogłosiła wczoraj bankructwo i zawiesiła loty. Obsługujący m.in. trasę Kraków - Kopenhaga przewoźnik przyznał, że może nie oddać pieniędzy za wykupione wcześniej bilety

Sterling mają siedzibę w Kopenhadze i obsługiwała głównie pasażerów skandynawskich. Do Islandii nawet nie latała, ale właścicielem linii jest islandzki fundusz private equity Fons. To wystarczyło, by kryzys na wyspie dopadł i lotniczą spółkę przewoźnika. - W ciągu trzech-czterech tygodni islandzki system finansowy się rozpuścił, a to spowodowało, że nasz akcjonariusz nie był w stanie już dłużej wspomagać finansowo firmy - napisali przedstawiciele Sterlinga na stronie internetowej. Linie szukały innego inwestora, ale bez skutku. - Nie pozostało nam nic innego, jak ogłosić bankructwo - głosi komunikat.

Przewoźnik przyznał, że ci pasażerowi, którzy kupili bilety poprzez stronę internetową Sterlinga, nie mają szans na odzyskanie swoich pieniędzy, a bilety powrotne muszą kupić u innych przewoźników. Według biura podróży Star Tours może to dotyczyć nawet 30-40 tys. osób w Europie. Z pomocą pasażerom już ruszyły inne linie lotnicze - KLM czy Norwegian. Easyjet zaoferował na obsługiwanych przez siebie trasach promocyjne ceny (35 funtów) na powroty do domu dla pasażerów Sterlinga.

Sterling jest kolejną linią lotniczą, która nie wytrzymała kryzysu w branży. Linie lotnicze najpierw padały jak muchy przez lawinowo rosnące ceny paliw, teraz cierpią przez globalną recesję i kryzys finansowy. W ostatnich miesiącach problemów nie wytrzymały m.in. linie XL Airways, Zoom, Futura International Airways, Eos, MAXjet czy Silverjet. W Polsce z regularnych połączeń zrezygnował Centralwings (skupił się na czarterach), poważne kłopoty finansowe i restrukturyzację przechodzi LOT.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.