Stocznie na sprzedaż kawałek po kawałku

Majątek stoczni w Gdyni i Szczecinie będzie podzielony i sprzedany, a konieczność zwrotu pomocy publicznej spadnie na spółkę-wydmuszkę przeznaczoną do bankructwa - dowiedziała się ?Gazeta?

Trzy tygodnie temu Bruksela nie zgodziła się na plan restrukturyzacji stoczni przedstawiony we wrześniu przez prywatnych inwestorów - ukraiński ISD i konsorcjum Mostostal Chojnice-Ulstein. Komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes odrzuciła go, bo m.in. zakładał zbyt duży poziom dodatkowej pomocy publicznej. I nie gwarantował zyskowności na dłuższą metę.

Zamiast tego Komisja proponuje inne rozwiązanie, wzorowane na przypadku upadłych, greckich linii lotniczych Olympic.

Upraszczając, chodzi o podzielenie i sprzedaż majątku stoczni prywatnym inwestorom, spłacenie wierzycieli i pozostawienie spółek-wydmuszek, bez żadnych aktywów. I to właśnie te spółki-wydmuszki byłyby obciążone nakazem zwrotu wielu miliardów pomocy publicznej. A że nie mogłyby tych pieniędzy oddać - zostałyby zbankrutowane. W tym czasie nowe spółki spokojnie prowadziłyby działalność.

Rząd ten plan przyjął. - Jesteśmy gotowi ten projekt przygotować i zrealizować, ale to wymaga wielu zmian prawnych i instytucjonalnych - powiedział "Gazecie" minister skarbu Aleksander Grad. - W ciągu trzech tygodni przedstawimy Brukseli szczegółową "mapę drogową", która objaśni, kiedy i jak zrealizujemy elementy tego nowego planu.

"Gazeta" poznała pierwsze szczegóły planu. Odpowiedzialność za operację spadnie na Agencję Rozwoju Przemysłu. Ona zleci wycenę poszczególnych fragmentów stoczni, a następnie sprzeda je w przetargu. Za sprzedawanym majątkiem nie będzie się ciągnąć groźba nakazu zwrotu "starej" pomocy publicznej.

Żeby jednak można to było zrobić, potrzebne są zmiany w prawie - specjalna ustawa. Bez niej sprzedaż majątku byłaby niemożliwa, bo zostałaby uznana za działanie na szkodę spółki. Dodatkowo ustawa unieważni zobowiązania publiczno-prawne ciążące na stoczniach (np. zaległości ZUS).

W lepszej sytuacji będą prywatni wierzyciele. Dostaną pieniądze ze sprzedaży majątku zakładów. Jednak nie wszystkie - wielkość spłacanych wierzytelności będzie negocjowana.

Żeby móc sprzedać niektóre składniki majątku stoczni, ARP będzie musiała dać spółkom dodatkową gotówkę - np. po to, aby zdjąć zastawy hipoteczne, jakie dziś ciążą na niektórych częściach stoczniowego majątku. - Komisja się na to zgadza - mówi nasz informator. - Pomoc będzie niższa niż 500 mln zł przewidzianych w pierwotnych planach restrukturyzacji.

Plan ma jeden słaby punkt: nie ma pewności, że potencjalni nabywcy będą chcieli kupować kawałki stoczni wraz z zatrudnionymi ludźmi. Minister skarbu twierdzi, że nabywcy muszą mieć taki obowiązek, ale Komisja uważa inaczej i przekonuje, by zezwolić nawet na sprzedaż samych maszyn. I między innymi dlatego nowego planu dla stoczni nie chcą zaakceptować związki zawodowe.

Operacja potrwa od 10 do 12 miesięcy. W tym czasie - jak dowiedziała się "Gazeta" - Bruksela wstrzyma się z formalnym ogłoszeniem, że stocznie muszą zwracać pomoc publiczną. Ogłosi to dopiero, kiedy na placu boju zostaną już tylko spółki-wydmuszki.

Szybciej, bo jeszcze do końca roku, mają rozstrzygnąć się losy stoczni w Gdańsku. Jedynej, która ma szanse na ratunek w obecnej postaci, bez konieczności podzielenia.

Komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes jest gotowa zgodzić się na pomoc publiczną udzieloną stoczni, ale pod warunkiem, że obecny właściciel - ukraiński koncern ISD - przedstawi oddzielny plan restrukturyzacji zakładu. Na razie taki plan nie powstaje, bo inwestor od ponad miesiąca nie może rozpocząć rozmów z Ministerstwem Skarbu. Jak ustaliliśmy, ISD co najmniej pięć razy prosiło o rozpoczęcie negocjacji. Ostatni raz - 15 października. W jednym z listów prezes polskiego oddziału ISD Konstanty Litwionow ostrzega, że "opóźnienia w działaniu mogą skutkować upadłością stoczni Gdańsk".

Minister Grad jest jednak optymistą: - Plan dla Gdańska będzie gotowy do 30 listopada - zapewnia. Jak dowiadujemy się nieoficjalnie, resort spiera się z ISD o wysokość dodatkowej pomocy publicznej, która pomogłaby stoczni wyjść na prostą. ISD oczekuje pół miliarda złotych, na co Grad nie chce się zgodzić.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.