NBP ratuje, ale banki zamykają "sklepiki z kredytami"

NBP skupi od banków obligacje, udzieli im pożyczek, wymieni nadmiar złotych na franki. Czy to wystarczy, by zażegnać suszę na rynku pieniężnym? Na razie kolejne banki praktycznie zawieszają udzielanie kredytów we frankach.

NBP skupi od banków obligacje, udzieli im pożyczek, wymieni nadmiar złotych na franki. Na ten plan czekały z utęsknieniem niemal wszystkie polskie banki. Ma on wreszcie przełamać brak zaufania, który trapi naszą branżę bankową i coraz boleśniej przekłada się na portfele przeciętnych Polaków.

W czasie kryzysu finansowego instytucje finansowe na całym świecie nie chcą pożyczać sobie pieniędzy. Każdy bank trzyma nadwyżki w skarbcach albo lokuje w pewnych rządowych obligacjach. A jeśli już banki pożyczają sobie gotówkę, to na krótko i po horrendalnie wysokich cenach. I później odbijają to sobie na oprocentowaniu kredytów oferowanych klientom.

Banki zamykają "sklepy z kredytami"

Odczuwają to również nasze banki. Choć generalnie są w dobrej sytuacji finansowej, to z powodu trudności w uzyskaniu gotówki "pod kredyty" są zmuszone ograniczać przyznawanie klientom nowych pożyczek. Problem dotyczy głównie dużych kredytów hipotecznych. Rośnie też oprocentowanie "starych" kredytów - tych, których odsetki zależą od ceny pieniądza na rynku (czyli tzw. stopy WIBOR).

Bankom coraz bardziej brakuje też franków szwajcarskich na udzielanie walutowych kredytów hipotecznych. Na Zachodzie franków nie da się kupić albo są bardzo drogie. - Złotych nam nie brakuje, ale mamy trudności z walutami obcymi. I tu oczekujemy pomocy - mówił w poniedziałek prezes BPH Józef Wancer.

Susza na rynku franków jest tak wielka, że najwięksi gracze rynku hipotek praktycznie zawiesili udzielanie kredytów hipotecznych w tej walucie. W PKO BP od dzisiaj klient może dostać kredyt we franku szwajcarskim na co najwyżej 80 proc. wartości nieruchomości. Bank Millennium posunął się jeszcze dalej - pieniądze na mieszkanie dostaniemy, pod warunkiem że 35 proc. jego ceny zapłacimy z własnej kieszeni. - Właściwie wycofujemy się z tego rynku - przyznaje Bogusław Kott, prezes Millennium. Jego bank był dotychczas jednym z najaktywniejszych graczy na rynku kredytów hipotecznych. Od lipca do września Millennium wypłacił pożyczki mieszkaniowe na kwotę niemal 2 mld zł, z czego ponad 1,5 mld zł warte były kredyty we franku, a udział banku w rynku hipotecznym przekracza 11 proc.

Na zaostrzenie warunków kredytowych zdecydował się BZ WBK - zwiększył marżę na kredytach we frankach szwajcarskich z 1 aż do 3,5 proc. - To są warunki zaporowe. Dla większości klientów tańsze w obsłudze kredyty we frankach szwajcarskich stają się praktycznie nieosiągalne - twierdzą analitycy finansowi. Na Jacku Bieleckim, prezesie Polskiego Związku Firm Deweloperskich, wiadomości o decyzjach największych banków nie zrobiły wielkiego wrażenia. - Banki już od co najmniej kilku tygodni niechętnie udzielały pożyczek we franku. Teraz po prostu powiedziały to głośno - mówi.

Pogłoski o zaostrzaniu zasad przyznawania kredytów hipotecznych sprawiły, że klienci szturmują oddziały pośredników finansowych. - Wygląda na to, że październik będzie najlepszym miesiącem pod względem wartości wysłanych wniosków kredytowych w historii firmy - mówi Katarzyna Siwek, kierująca działem analiz w Expanderze. - Klienci chcą zdążyć, zanim cena pożyczek wzrośnie albo banki tak wywindują kryteria ich udzielania, że nie będą mieli zdolności kredytowej - wyjaśnia.

- Część banków zmienia warunki w już wydanych decyzjach kredytowych. Takie sytuacje są niedopuszczalne - mówi z irytacją Robert Pepłoński, wiceprezes Domu Kredytowego "Notus". Jego zdaniem przez takie postępowanie niektórych banków klienci tracą zaufanie do całego sektora.

NBP dorzuci pieniędzy, wymieni waluty

NBP już w piątek zapowiedział specjalny zestaw rozwiązań dla banków, który nazwał "pakietem zaufania". Ale jego szczegółów nie ujawnił ani w piątek, ani w poniedziałek, choć prezes Sławomir Skrzypek zwołał specjalną konferencję poświęconą pakietowi. Więcej na temat pakietu dowiedzieliśmy się dopiero wczoraj.

NBP chce ulżyć bankom, pompując do nich więcej pieniędzy, głównie w formie pożyczek. Od dziś banki komercyjne mają łatwiejszy dostęp do tzw. kredytu lombardowego NBP. Bank centralny ogłosił też, że będzie na umówiony okres skupował od banków papiery wartościowe (tzw. operacje REPO). Dzięki temu banki będą mogły przejściowo wymienić posiadane papiery na żywą gotówkę.

NBP, który ma własne rezerwy walutowe, zdecydował też, że będzie pożyczał bankom na określony czas waluty obce (głównie franki szwajcarskie) w zamian za złote. Te operacje - tzw. SWAP-y walutowe - ułatwią życie bankom, które miałyby za co kupić franki, ale nie mają jak, bo rynki pieniężne na świecie są zablokowane.

NBP ma nadzieję, że jeśli banki będą miały więcej pieniędzy, spadnie cena pożyczek na rynku międzybankowym. A tańszy pieniądz w handlu między bankami powinien odblokować udzielanie kredytów osobom prywatnym i firmom.

Czy plan NBP odblokuje kredyty?

Szefowie banków podkreślają, że "pakiet zaufania" - kor. NBP bardzo ich cieszy, chociaż większość deklaruje, że na razie nie mają potrzeby, by z przewidzianych w nim instrumentów korzystać. Starają się dyskretnie pomijać to, że w pakiecie nie znalazło się rozwiązanie, na które sektor liczył najbardziej - bankowcy chcieli, żeby bank centralny pełnił funkcję pośrednika i gwaranta w pożyczkach między bankami. A właśnie gwarancje banków centralnych po wielu tygodniach ożywiły europejski rynek międzybankowy. Skrzypek tłumaczył jednak, że wprowadzenie takiego mechanizmu nie było możliwe. - Nie przewiduje tego ustawa o Narodowym Banku Polskim - wyjaśniał.

Szefowie największych instytucji finansowych podkreślali jednak, że są bardzo zadowoleni z działań banku centralnego. - Uzyskaliśmy zapewnienie, że Komitet Stabilności Finansowej [czyli NBP, resort finansów i Komisja Nadzoru Finansowego] będzie na bieżąco reagował na potrzeby sektora finansowego - powiedział Józef Wancer, prezes Banku BPH. Zdaniem Mateusza Morawieckiego, szefa Banku Zachodniego WBK, potrzeba będzie jeszcze kilku dni, żeby ustalić techniczne szczegóły realizacji planu NBP.

Na razie na rynku międzybankowym pieniądza wciąż jest drogi. Tzw. stopa WIBOR 3M, czyli cena trzymiesięcznej pożyczki międzybankowej, spadła symbolicznie z 6,81 do 6,80 proc. rocznie. To wciąż jeden z najwyższych poziomów od czterech lat.

Ale bankowcy liczą na to, że kiedy "pakiet zaufania" ruszy na całego, stopy pójdą w dół. Tak jak po ogromnych interwencjach banków centralnych wreszcie ruszyły w dół stopy pożyczek międzybankowych w Londynie, tzw. LIBOR. Wczoraj oprocentowanie trzymiesięcznej pożyczki w euro wynosiło 5,23 proc. (jeszcze niedawno zbliżało się do 5,4 proc.), a w dolarach - 4,64 proc. (kilka dni temu sięgało 4,82 proc.).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.