Lokaty olimpijskie: bieg po zyski z dużymi przeszkodami

"Polska Mistrzem", "Polskie Medale", "Lokata na Medal"... Lokaty, których oprocentowanie zależy od postawy polskich sportowców, robią furorę w bankach. Ale nie w kieszeniach Polaków.

"Załóż lokatę Polskie Medale i dopinguj polskich sportowców na Olimpiadzie!" "Kibicuj naszym i zyskaj więcej!" - takie ulotki można od kilku tygodni znaleźć niemal przy każdym okienku pocztowym. To Bank Pocztowy, którego głównym udziałowcem jest Poczta Polska, zachęca klientów, by założyli lokatę, z której zyski są uzależnione od liczby medali zdobytych na igrzyskach w Pekinie.

Pierwsza myśl? Świetny interes! Tym bardziej że na ulotce po oczach bije złociste podium, na którego najwyższym stopniu stoją oczywiście nasze zyski. Do zarobienia jest aż 10 proc. w skali roku. Tyle nie daje żadna lokata bankowa (nawet Getin Bank i Bank Millennium dają góra 8 proc. przy dwuletniej lokacie).

Grzechem byłoby wątpić w "olimpijską" górę procentów. Przecież sam prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Piotr Nurowski zapewniał, że plan minimum to dziesięć medali. Takie osoby jak Agnieszka Radwańska czy Otylia Jędrzejczak są jak stemple pod gwarancją wysokich zysków!

Choć olimpiada trwa w najlepsze, spóźnialscy wciąż mogą zgłaszać się po "Polskie Medale". Ale sprintem, bo już w czwartek bank zamyka zapisy na lokatę. - Zainteresowanie klientów jest duże, spodziewamy się, że powierzą nam 45-50 mln zł - szacuje Piotr Kamiński, prezes Banku Pocztowego.

Kto nie zdąży na pocztę, może udać się do banku AIG. A tam już czeka "Lokata na Medal", której oprocentowanie zależnie od wyników naszych sportowców może sięgnąć 9,1 proc. Za każdy medal AIG dorzuci 0,2 pkt proc. do oprocentowania lokaty. Po każdym triumfie naszych sportowców bank wyśle krzepiącego SMS-a z informacją o aktualnej wysokości odsetek.

Kłopot w tym, że z każdym dniem szanse na spore zyski z lokat "olimpijskich" wyraźnie maleją. Jeszcze wczoraj nasza reprezentacja nie miała żadnego medalu! Rozczarowali pływacy i tenisiści, odpadli strzelcy i szabliści, zawiedli przedstawiciele sportów walki.

Tymczasem w przypadku lokaty Banku Pocztowego gwarantowane oprocentowanie wynosi tylko 5 proc. Aby klient zarobił 6 proc. rocznie, Polacy musieliby zdobyć sześć medali z dowolnego kruszcu. Do 7-proc. zysku potrzebnych będzie już 11 medali naszych sportowców, a do pokazywanych na ulotce 10 proc. - aż 26 medali!

Lokata AIG też daje na starcie tylko 5,5 proc., a reszta jest już tylko w rękach i nogach polskich sportowców.

Choć kolejne szanse olimpijskie uciekają, prezes Piotr Kamiński z Banku Pocztowego nie traci wiary. - Wystarczy jeden medal zdobyty w najmniej oczekiwanym momencie, by worek się otworzył.

Fakt, mamy jeszcze wioślarzy i lekkoatletów. Dwie drużyny siatkarskie i piłkarzy ręcznych. Mimo to trudno uwierzyć, by na "sportowych" lokatach dało się zarobić więcej niż 6-6,5 proc. Czyli tyle, ile dają... zwykłe lokaty.

Wielkich zysków nie przyniosła też zresztą poprzednia "sportowa" lokata Banku Pocztowego, związana z piłkarskimi Mistrzostwami Europy - "Polska Mistrzem". Minimalne oprocentowanie wynosiło 4 proc., a maksymalne - 8 proc. Miało rosnąć o 1 pkt proc. po każdym zwycięstwie piłkarzy oraz o 0,5 pkt proc. po remisie. Jak pamiętamy, Polacy na mistrzostwach furory nie zrobili. Skończyło się na jednym remisie i 4,5-proc. zysku dla posiadaczy lokaty.

Prezes Piotr Kamiński z Pocztowego zapewnia, że nawet po ewentualnym niepowodzeniu polskich sportowców w Pekinie nie zrezygnuje z wiązania lokat bankowych ze sportem. - O tym, że klientów to pasjonuje, świadczy choćby to, że lokata "Polskie Medale" sprzedała się w kwocie ponad dwa razy wyższej niż "Polska Mistrzem" - mówi.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.