Miliard dolarów! Rekordowe zbrojenia małej Gruzji

W ciągu ostatnich 4 lat gruzińskie wydatki na armię wzrosły ponad 30 razy i przekroczyły miliard dolarów. Według szacunków opublikowanych na Wikipedii, gruzińskie zbrojenia osiągnęły w zeszłym roku niemal 16 proc. PKB. Więcej na armię wydaje tylko Korea Północna.

Najważniejsze informacje gospodarcze na twoją stronę. Ściągnij nasz gadżet.

Media rosyjskie zwracają uwagę, że Gruzja dobrze przygotowywała się do interwencji w Osetii Południowej. Jak podaje "Izwiestia", w ciągu 4 ostatnich lat wydatki na armię wzrosły ponad trzydziestokrotnie - do miliarda dolarów - osiągając wartość niemal 10 procent Produktu Narodowego Brutto.

Ostrożnie licząc, to około 5 proc. PKB. Jednak szacunki opublikowane przez Wikipedię to prawie 16 proc. Na liście krajów wydających największy kawałek PKB na zbrojenia Gruzję wyprzedza tylko Korea Północna (przy niezbyt aktualnych danych z tej ostatniej).

Większość gruzińskich oficerów i żołnierzy przeszła przeszkolenia w Stanach Zjednoczonych i Turcji lub została przeszkolona przez instruktorów z tych krajów.

Prezydentowi Saakaszwilemu zależało na wojnie?

"Poligon na Kaukazie", "Siłowe wyjście" - tak ukraińska prasa tytułuje swoje artykuły o wojnie rosyjsko-gruzińskiej. Gazety podkreślają, że tylko szybkie zakończenie konfliktu będzie korzystne dla Gruzji.

"Ukraina Mołoda" zwraca uwagę, że rosyjskie czołgi po raz pierwszy od 20 lat, od czasu "haniebnej kampanii w Afganistanie" weszły na terytorium innego państwa. Dziennik uważa, że Rosja nie mogła powstrzymać się od takiego kroku w obliczu słabości gruzińskich wojsk.

Opiniotwórczy tygodnik "Dzerkało Tyżnia" podkreśla, że trudno przewidzieć dalszy rozwój sytuacji. Niewątpliwie jednak, kampania w Osetii Południowej na początku zwiększy popularność w Gruzji Micheila Saakaszwili. Odzyskanie tej republiki i Abchazji było jednym z haseł jego kampanii prezydenckiej. Ewentualna porażka będzie jednak wiele go kosztować zarówno we własnym kraju, jak i na arenie międzynarodowej.

Rosja powtarza scenariusz z Czeczenii?

Konflikt między Gruzją i Rosją coraz bardziej się zaostrza. Gruziński parlament zdecydował o wprowadzeniu na 15 dni stanu wojennego. Posłowie jednogłośnie zaakceptowali dekret prezydenta Micheila Saakaszwilego.

Sytuacja na Kaukazie przypomina tę z czasów wojny w Czeczenii - uważa wieloletnia korespondentka w Rosji Krystyna Kurczab-Redlich. Zdaniem dziennikarki, Rosja najpierw prowokuje stronę przeciwną do działań, a jeśli to się uda - tak jak to się stało z prezydentem Gruzji - odpowiada zmasowaną i zbrojną agresją.

Według Krystyny Kurczab-Redlich za działaniem bombowców i atrylerii do akcji wkraczają zwykle służby spacjalne i Spec-Naz. Dlatego - jej zdaniem - można się spodziewać zmasowanych i nasilonych działań rosyjskich służb specjalnych, tak aby zmobilizować opozycję antyprezydencką w Gruzji. Może ona wzmocnić się na tyle, że będzie w stanie odsunąć od władzy prezydenta. Wówczas, po jakimś czasie, może dojść do zmiany władzy i umieszczenia w Tbilisi sojusznika Kremla.

Zagrożenie dla dostaw ropy

Tymczasem zachodnie media podkreślają, że Gruzja jest ważnym krajem tranzytowym i pośredniczy w przesyle kaspijskiej ropy dla USA i Europy Zachodniej.

Bezpieczeństwo rurociągu Baku-Tbilisi-Ceyhan jest wątpliwe od początku tej inwestycji - pisze "The Times". W zeszłym tygodniu jego część została zniszczona na terenie Turcji - przez kurdyjskich separatystów. Separatyści z Abchazji i Osetii grozili podobnymi atakami, więc teraz ich ryzyko jest bardzo realne. Rurociąg przesyła ponad jeden procent światowych dostaw ropy.

Na potwierdzenie tych obaw nie trzeba było długo czekać. W sobotę Rosjanie zaatakowali między innymi drugi pod względem wielkości port Gruzji Poti, niszczą też infrastrukturę kraju. Rosyjskie myśliwce usiłowały zniszczyć przebiegający przez teren Gruzji ropociąg Baku-Tbilisi-Ceyhan, jednak chybiły.

Zobacz co piszą polskie media

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.