Polacy zaczynają zarabiać na genetyce

Wystarczy niewielka próbka śliny, aby ocenić prawdopodobieństwo raka, astmy czy schizofrenii. I 1,5 tys. zł, bo tyle kosztuje badanie.

- Pobiera się próbkę śliny. Próbka leci do USA. Na podstawie śliny ustala się DNA. Po czterech-sześciu tygodniach są wyniki. Tak dr Marek Płoszczyński z Centrum Medycznego Damiana prezentuje nową usługę swojej firmy - tworzenie osobistego profilu genetycznego.

Dzięki badaniu można ustalić podatność danej osoby na 20 chorób. Na liście są nowotwory - sutka, prostaty, płuc, choroby neurologiczne, alzheimer, parkinson, a także astma, cukrzyca, skłonność do alergii czy depresja. Dodatkowo w pakiecie można ustalić tolerancję na alkohol oraz predyspozycje do uprawiania określonych dziedzin sportu.

Innymi słowy, ojciec, poddając swoje dziecko testom, może dowiedzieć się, czy syn będzie dobrze podnosił ciężary i jakie jest ryzyko w porównaniu ze średnią statystyczną, że zachoruje na nowotwór. Zdaniem Płoszczyńskiego badanie przydaje się też przy określaniu przeciwwskazań w stosowaniu niektórych leków, np. na przeciwzakrzepowych czy opiatów.

Test DNA nie jest jednak żadnym cudownym rozwiązaniem, który wykluczy standardową wizytę u lekarza.

- Badanie nie zastępuje EKG czy rentgena. Określa tylko ryzyko, prawdopodobieństwo zachorowania - mówi prof. Piotr Janicki ze stanowego Uniwersytetu Pensylwanii.

Testy rodzą za to liczne pytania medyczno-etyczne.

- Co zrobić, jeśli ryzyko zachorowania zbadanej osoby jest dziesięć razy wyższe niż w reszcie populacji? - rozkłada ręce Płoszczyński. - Nie ma standardów, jak postępować w tej sytuacji. Czy taką osobę ściślej obserwować? Częściej badać?

Branża celowo stawia na anonimowość badania, tak aby nikt nie wiedział, do kogo konkretnie należy próbka (jej numer ma klient). Część badanych - a zwłaszcza Amerykanie - boi się, aby ich profil nie trafił w niepowołane ręce, np. do towarzystw ubezpieczeniowych czy kas chorych, które na podstawie ryzyka zachorowań szacowałyby wysokość składki.

Usługi zaoferowane właśnie przez Centrum Damiana na świecie są dostępne komercyjnie od ubiegłego roku. Pierwsza udostępniła je masowemu klientowi islandzko-amerykańska firma deCODE genetics - właścicielka serwisu internetowego deCodeMe.com. Po zarejestrowaniu spółka przysyła pojemnik na próbkę śliny, z której, po odesłaniu próbki do Reykjaviku, ustala osobisty profil genetyczny z uwzględnieniem m.in. podatności na 26 chorób. Koszt 985 dol. W ostatnich miesiącach podobną usługę zaoferowało już kilka firm konkurencyjnych.

Badania genetyczne szczególnie popularne stają się w USA. Tam oprócz badań o możliwej zachorowalności analizę DNA stosuje się do tzw. genologii genetycznej, czyli ustalenie kilka tysięcy lat wstecz, kim byli przodkowie danej osoby.

Na świecie panuje dość powszechne przekonanie - głoszone jeszcze niedawno głównie przez garstkę wizjonerów - że tak jak w drugiej połowie XX w. na gigantyczną gałąź światowej gospodarki wyrosła informatyka, tak obecne stulecie będzie wiekiem biotechnologii i dziedzin jej pokrewnych. Badania i usługi związane z genetyką - dziś absolutnie niszowe - będą bowiem w miarę upływu czasu tanieć i upowszechniać się w społeczeństwie tak, jak działo się wcześniej np. z komputerami.

Realizowany w ostatniej dekadzie XX w. międzynarodowy projekt poznania pełnego ludzkiego genomu (HUGO Project) kosztował kilka miliardów dolarów i trwał około dziesięciu lat. Jeszcze kilka lat temu zbadanie całego genomu (w Centrum Damiana bada się tylko jego kawałek) kosztowało 300 mln dol. Ubiegłoroczne badanie całego genomu Jamesa Watsona (współodkrywcy struktury DNA) zajęło już miesiące i kosztowało 1 mln dol. Dziś taka usługa jest dostępna komercyjnie i kosztuje 300 tys. dol.

Na tych badaczy, którzy pierwsi opracują technologię pozwalającą zbadać 100 ludzkich genomów w dziesięć dni przy koszcie maksymalnie 10 tys. dol. za genom czeka nagroda w wysokości 10 mln dol. ufundowana przez fundację X Prize. Wyścig trwa.

- Jest szansa, że za dziesięć lat każdy noworodek będzie opuszczał szpital z sekwencją swojego genomu na chipie, a koszt takiej usługi już za pięć lat zmaleje do poziomu poniżej tysiąca dolarów. W Polsce mamy ponad 300 tys. urodzeń rocznie. Powstanie ogromny rynek - mówi Andrzej Pałucha, szef warszawskiej firmy biotechnologicznej Geonomed, która oferuje m.in usługi związane z badaniem DNA (w stworzoną kilka miesięcy temu firmę zainwestował fundusz MCI.BioVentures - to jedna z nielicznych na polskim rynku inwestycji w biotechnologię, która na Zachodzie należy już od kilku lat do najmodniejszych dziedzin wśród inwestorów).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.