W środę sejmowa Komisja Gospodarki rozpoczęła prace nad projektem nowelizacji ustawy o specjalnych strefach ekonomicznych. Pracy posłów z niepokojem przyglądają się zarządy 14 SSE oraz przedsiębiorcy, którzy oczekują na zgodę na rozpoczęcie w nich działalności.
Dlaczego z niepokojem? Otóż, według dziennika dlatego, że wyczerpał się już limit obszaru stref ekonomicznych wynoszący 12 tys. ha i nie wiadomo ile czasu zajmie posłom nowelizacja przepisów, która zakłada zwiększenie obszaru SSE o kolejne 8 tys. ha.
Tymczasem Ministerstwo Gospodarki wyraźnie zaznaczyło, że nie będzie rozpatrywać nowych wniosków o powiększenie do czasu nowelizacji ustawy.
- Jeżeli rozpatrzylibyśmy wnioski, które już wpłynęły do resortu, to zabraknie powierzchni - przyznaje cytowana przez gazetę GP Teresa Korycińska, wicedyrektor departamentu polityki regionalnej w Ministerstwie Gospodarki. Korycińska dodaje jednak, że żaden interesujący projekt inwestycyjny nie przepadnie z powodu braku miejsca w SSE.
Problem ze zbyt małą powierzchnią SSE nie jest nowy, miał miejsce już dwa lata temu. Wtedy wielu inwestorów zrezygnowało z planowanych projektów. "Gazeta Prawna" sugeruje, że teraz możę być podobnie.