Lista będzie podstawą do dyskusji ze związkowcami i z pracodawcami w Komisji Trójstronnej. Musimy kierować się ekspercką wiedzą, a nie pozamerytorycznymi argumentami.
Naszym zdaniem nauczyciele powinni być wykorzystani do kształcenia dorosłych. Takie rozwiązania pojawią się w programie "Solidarność pokoleń 50+". Nauczyciele nie muszą do 60. czy 65. roku życia uczyć w szkole. Mogliby zostać tzw. trenerami osób, które skończyły 50 lat i zostały bez pracy. Mogą pomóc w przekwalifikowaniu takich pracowników.
Obecnie je analizujemy. Będziemy się także konsultować z ekspertami medycyny pracy.
Szacuje się, że rocznie deficyt systemu emerytalnego sięgałby ponad 4 proc. PKB.
Już w tym roku państwo musi dopłacić do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (z niego wypłacane są m.in. emerytury) 34 mld zł. Wszystko dlatego, że wpływy ze składek są zbyt małe. Trzeba też pamiętać, że decyzja poprzedniego rządu - przedłużająca dotychczasowy system wcześniejszych emerytur o rok - będzie nas kosztować w przyszłym roku nawet około 2 mld zł. To będzie miało istotne skutki także w kolejnych latach.
To zaszłości historyczne z lat 70. i 80. Państwo chciało w ten sposób zażegnać protesty społeczne. Była to metoda rekompensaty pracy: nie podniesiemy wam pensji, ale zamiast tego damy wam wcześniejszą emeryturę. W ten sposób kolejne grupy społeczne uzyskiwały takie przywileje.
Nowy system emerytalny ustabilizuje system. Po pierwsze, wydatki będą mniejsze, gdyż podniesiony zostanie faktyczny wiek przechodzenia na emeryturę. Po drugie, zwiększy się potencjał rozwoju gospodarczego Polski. Ludzie będą bowiem dłużej pozostawać na rynku pracy.
Obecny rynek pracy jest inny niż ten pięć czy dziesięć lat temu, kiedy szalało bezrobocie. Teraz na rynku pracy jest deficyt pracowników. Osoby, które mają wiedzę i doświadczenie, znikają z rynku. Odchodzą na wcześniejszą emeryturę. I w ten sposób ich wiedza się marnuje.
Tak ma być w roku 2040. Wszystko dlatego, że reforma emerytalna zakłada, że każdy z nas będzie dostawał emeryturę na zasadzie: ile sobie uzbierasz składek, tyle na starość dostaniesz.
W wyniku reformy kobiety stracą możliwość przechodzenia na emeryturę po skończeniu 55 lat i 30 latach pracy. Samo to spowoduje, że będą musiały pracować do 60 lat. To będzie pierwszy krok do zrównania wieku. Kolejnym będzie wydłużenie wieku kobiet do np. 65 lat.
To musi być jednak rozłożone w czasie. Można np. co dwa lata podnosić wiek emerytalny o jeden rok, wtedy zrównanie zakończy się za dziesięć lat. Można też wyrównywanie rozłożyć na 20 lat. To wszystko wymaga dyskusji. Trzeba pamiętać, że nowy system emerytalny daje wysokie zachęty do dłuższej pracy. Im ktoś dłużej będzie pracował, tym będzie miał wyższą emeryturę. Bez ustawowych nakazów kobiety i mężczyźni będą dłużej pracować.