Ubezpieczyciele będą leczyć pracowników

W projekcie ustawy szykowanej przez Ministerstwo Zdrowia jest przepis, który uprzywilejowuje zakłady ubezpieczeniowe kosztem firm medycznych. Te drugie protestują.

Chodzi o projekt ustawy o dobrowolnych dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych. Zgodnie z nią pieniądze z zakładowego funduszu świadczeń socjalnych firma może przeznaczyć na - oprócz paczek świątecznych, dofinansowanie wczasów pod gruszą czy zapomogi - także na ubezpieczenia medyczne.

Skąd taki zapis? Zdaniem sieci medycznych to efekt lobbingu firm ubezpieczeniowych w Ministerstwie Zdrowia. - Autorzy nowelizacji zamiast sformułowania "opieka medyczna" czy "świadczenia medyczne" użyli zwrotu "ubezpieczenia zdrowotne". W ten sposób od pieniędzy z funduszu świadczeń socjalnych odetną firmy, które oferują usługi medyczne w innej formie niż ubezpieczenia - twierdzi prezes Enel-Medu Adam Rozwadowski. Twierdzi, że grozi to monopolizacją rynku usług medycznych dla firm przez towarzystwa ubezpieczeniowe.

Czemu ministerstwo chce uprzywilejować ubezpieczycieli? - To celowy zabieg - twierdzi wiceminister zdrowia Andrzej Włodarczyk. - Chcieliśmy zachęcić firmy ubezpieczeniowe, aby zainteresowały się rynkiem zdrowotnym. Dofinansowały go, nawiązały kontrakty z publicznymi zakładami opieki zdrowotnej. A fundusze socjalne to jest mnóstwo pieniędzy - 8 mld zł rocznie.

Czy nie boi się monopolu? - Każdy ciągnie w swoją stronę. Towarzystwa ubezpieczeniowe w swoją, niepubliczne ZOZ-y w swoją. Ale nie zapadły żadne końcowe decyzje. Nie wykluczam, że rozszerzymy tę listę - przekonuje Włodarczyk.

Sami ubezpieczyciele o planowanych przez rząd zmianach mówią niechętnie. - Długo walczyliśmy o taki zapis w ustawie - tłumaczy "Gazecie" anonimowo osoba z dużego towarzystwa.

Podobnego zdania jest prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń Tomasz Mintoft-Czyż: - Nam zależy, żeby firmy ubezpieczeniowe mogły być zasilane z funduszu świadczeń socjalnych.

Czemu ubezpieczyciele tak zainteresowali się medycyną? Z powodu konkurencji na rynku ubezpieczeń. Towarzystwa walczą między sobą jak nigdy dotąd. Eksperci szacują, że w tym roku mogą zebrać aż 50 mld zł składek. Pieniędzy jest dużo, ale coraz więcej jest na nie chętnych. Allianz Direct, AXA, BRE Ubezpieczenia, Commercial Union Direct i Liberty Direct - to tylko niektórzy nowi, którzy ostatnio pojawili się na polskim rynku.

Firmy zaczynają więc szukać innych źródeł dochodu. A prywatna opieka medyczna to jeden z najdynamiczniej rozwijających się sektorów gospodarki. Sam rynek abonamentów medycznych liczy przynajmniej ok. 1,3 mln osób. Do tego dochodzi szacowana na minimum kilkaset tysięcy osób, które z usług medycznych korzystają bez płacenia abonamentu.

Liczba osób, które stać na płacenie za usługi medyczne, rośnie. Na prywatną służbę zdrowia - bez wydatków na leki - Polacy przeznaczają ok. 7 mld zł rocznie (wchodzą w to także prywatne przychodnie oraz usługi stomatologiczne). Do tego dochodzi ok. 3 mld zł w łapówkach i prezentach (jak szacują firmy medyczne), które przekazują pacjenci w publicznej służbie zdrowia za usługi nieformalne, np. szybszą operację.

Ubiegły rok dla sieci medycznych był rekordowy. O ile w 2006 r. pacjenci w pięciu największych firmach (Medicover, Lux-Med, CM LIM, Enel-Med, Medycyna Rodzinna - mają 8 proc. rynku) zostawili nieco ponad pół miliarda złotych, o tyle w 2007 r., według mniej lub bardziej oficjalnych sygnałów spółek, już ok. 700 mln zł.

Nic więc dziwnego, że firmy ubezpieczeniowe coraz częściej myślą o połączeniu działalności ubezpieczeniowej z medyczną. A przebić się tutaj jest łatwo, bo o ile rynek abonamentów medycznych rozwija się prężnie, to polis medycznych jest jeszcze w powijakach. Prywatne ubezpieczenia ma zaledwie 400 tys. osób. Sprzedaje je m.in. Allianz, PZU, Signal Iduna, Generali, a od niedawna także jedna z firm medycznych Medicover.

Ubezpieczyciele, oferując swój produkt, muszą jednak korzystać z usług firm medycznych. Ale dzielenie zysków im się nie podoba, więc same chcą kupić takie firmy. - Jeżeli pacjent korzysta z abonamentów medycznych, to cały zysk z usług przekazywany jest bezpośrednio firmie medycznej, a w przypadku świadczenia usługi medycznej za pośrednictwem ubezpieczyciela do firmy medycznej trafia tylko ok. 40 proc. dochodu - mówi Rozwadowski.

Enel-Med negocjuje z dwiema firmami ubezpieczeniowymi i dwoma funduszami private equity. Wśród zainteresowanych wymienia się Allianz, Generali i Signal Iduna, ale żadne z towarzystw nie chce potwierdzić, że złożyło ofertę. Rozstrzygnięcia można się spodziewać najwcześniej w kwietniu.

Ostra walka toczy się także o Centrum Medyczne LIM. Cena za przejęcie sieci 14 placówek to 250 mln zł. Najpoważniejszym kandydatem do przejęcia firmy jest PZU. Ubezpieczeniowy gigant już wcześniej próbował wejść na rynek usług medycznych. W ubiegłym roku PZU przymierzał się do zakupu Medycyny Rodzinnej, ale okazję sprzed nosa sprzątnął mu fundusz Mid Europa Partners (inwestor także sieci medycznej Lux-Med). Czy tym razem będzie inaczej, dowiemy się po 20 marca, bo wtedy mija termin składania ofert na zakup udziałów w tej spółce.

Inwestycją w centrum medyczne zainteresowany jest też InterRisk (dawniej Cigna Stu), szósty ubezpieczyciel majątkowy w Polsce. Towarzystwo przyznaje, że prowadzi rozmowy z kilkoma dostawcami usług medycznych. Nieoficjalnie wiadomo, że jednym z nich jest LIM. Towarzystwo chce też podpisać umowy o współpracy z kilkoma innymi firmami medycznymi.

Pierwszy krok w tym kierunku zrobiła już Signal Iduna. W zeszłym roku powołała spółkę Mediqa, która odpowiada za współpracę z firmami medycznymi. Rozważa też budowę własnego szpitala.

Copyright © Agora SA