Rząd będzie się kłócił z NBP o depozyt

Minister skarbu chce sprywatyzować Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych, jedną z najważniejszych instytucji na rynku kapitałowym. Narodowy Bank Polski, współwłaściciel KDPW, nie chce sprzedać swoich udziałów. Będzie konflikt NBP z rządem?

Nad prywatyzacją depozytu jutro będzie debatował komitet stały Rady Ministrów, a później rząd.

Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych (KDPW) zajmuje się rejestrowaniem akcji i obligacji oraz rozliczaniem transakcji, w których jeden inwestor sprzedaje, a drugi kupuje papiery. Każda transakcja musi być zgłoszona do KDPW przez bank rozliczający lub biuro maklerskie.

Ponieważ w Polsce akcje i obligacje nie mają formy materialnej, zapisy elektroniczne w KDPW są jedynym potwierdzeniem, że kapitał danej spółki dzieli się na tyle, a tyle akcji, zaś spółka czy rząd wyemitował tyle, a tyle obligacji. Bez rejestracji w KDPW żadne papiery wartościowe nie mogą wejść do handlu giełdowego.

Dziś udziałowcami KDPW są skarb państwa, Giełda Papierów Wartościowych oraz Narodowy Bank Polski (mają po 33,3 proc. akcji). To ma się zmienić. Resort skarbu chce, aby NBP sprzedał swoje udziały w KDPW.

Ministerstwo Skarbu zgłosiło w tym celu poprawki do pakietu wdrażającego unijną dyrektywę o rynku instrumentów finansowych (MiFID). Zgodnie z nimi bank centralny musiałby sprzedać udziały w ciągu roku od przyjęcia autopoprawki przez Sejm.

- Polski rynek kapitałowy jest na tyle dojrzały, aby instytucje infrastruktury były instytucjami prywatnymi działającymi na zasadach rynkowych - mówi "Gazecie" Michał Chyczewski, wiceminister skarbu nadzorujący instytucje finansowe.

W uzasadnieniu do nowelizacji resort podkreśla, że prywatyzacja podniosłaby konkurencyjność KDPW w sytuacji, gdy rynki finansowe w Europie się integrują. Zgodnie z dyrektywą MiFID depozyty krajów członkowskich UE mogą wchodzić ze swoimi usługami na rynki zagraniczne, a więc również do Polski.

- Na rynku kapitałowym, również w segmencie usług depozytowo-rozliczeniowych będzie coraz większa konkurencja - podkreśla Chyczewski. - Jeżeli mówimy o tym, że Warszawa ma być centrum finansowym regionu Europy Środkowo-Wschodniej i jednym z ważnych biegunów rynków finansowych w Europie, to nie tylko giełda powinna wzmocnić swoją konkurencyjność, ale również KDPW.

Prywatyzacja KDPW i umożliwienie wypłaty dywidendy od zysków depozytu, a także giełdy ma pozwolić na lepszą wycenę Giełdy Papierów Wartościowych, która ma być z kolei sprywatyzowana jesienią tego roku.

Według ministerstwa akcje NBP i skarbu państwa powinny odkupić oprócz Giełdy Papierów Wartościowych firmy inwestycyjne i banki. Wtedy sami uczestnicy rynku kapitałowego mogliby ustalać warunki funkcjonowania depozytu.

Jednak NBP nie chce sprzedawać udziałów w KDPW. W liście do ministra skarbu przesłanym 4 lutego prezes banku centralnego podkreśla, że resort powinien skonsultować z nim pomysł dotyczący prywatyzacji depozytu. "Powody do konieczności wycofania NBP są całkowicie niezrozumiałe i opierają się na błędnych przesłankach" - stwierdził Sławomir Skrzypek. - "Udział NBP w KDPW wspiera realizowanie zadań ustawowych NBP, m.in. umożliwia dbanie o stabilność rynku finansowego w Polsce i nie powinien być ustawowo zakazywany" - podkreślił.

Zdaniem prezesa NBP ustawowe wyznaczenie rocznego terminu na sprzedaż akcji może obniżyć ich cenę. - Kupcy będą zgłaszać swoje oferty tuż przed upływem tego terminu, żeby maksymalnie obniżyć cenę akcji - czytamy w stanowisku NBP przesłanym "Gazecie".

Wreszcie NBP argumentuje, że w Europie wiele banków centralnych ciągle ma udziały w depozytach papierów wartościowych, np. na Litwie, Węgrzech, w Danii, Hiszpanii i Estonii.

- Podobne jak u nas struktury akcjonariatu depozytów funkcjonują głównie w krajach postkomunistycznych - odrzuca ten argument Chyczewski. - W dojrzałych gospodarkach rynkowych zarówno giełdy, jak i izby depozytowo-rozliczeniowe są instytucjami prywatnymi - mówi wiceminister.

Z opracowania przygotowanego przez resort skarbu wynika, że w latach 90. aż osiem europejskich banków centralnych posiadało udziały w narodowych depozytach papierów wartościowych (narodowe banki Belgii, Finlandii, Francji, Holandii, Anglii, Włoch, Hiszpanii i Danii). Jednak większość się z nich wycofała. Powodem była konsolidacja depozytów, jak w Belgii, we Francji i w Wielkiej Brytanii, lub prywatyzacja, jak w Finlandii, Holandii i we Włoszech.

Chyczewski nie zgadza się też z poglądem jakoby roczny termin mógł obniżyć wycenę akcji KDPW, jak twierdzi, już dziś jest nimi spore zainteresowanie.

Jego zdaniem NBP nie straci również nadzoru nad rynkiem finansowym. - Zgodnie z zaleceniami Europejskiego Banku Centralnego narodowe banki centralne krajów członkowskich mają kompetencje w zakresie tzw. nadzoru regulacyjnego, niezależnie od Komisji Nadzoru Finansowego (KNF). Udział NBP w krajowym depozycie jest więc dublowaniem tych kompetencji - mówi Chyczewski.

A co myślą o tych planach uczestnicy rynku finansowego? Norbert Jeziolowicz ze Związku Banków Polskich (ZBP) uważa, że prywatyzacja KDPW i przekazanie jego akcji instytucjom działającym na rynku kapitałowym to dobry pomysł. - W wielu krajach banki lub biura maklerskie zainteresowane sprawnym działaniem instytucji rozliczeniowych i korzystające z ich usług są jednocześnie ich udziałowcami - mówi.

Według Jeziolowicza objęciem udziałów w KDPW byłyby zainteresowane zarówno domy maklerskie, które na podobnej zasadzie stały się już akcjonariuszami Giełdy Papierów Wartościowych, jak i niektóre banki. Zwłaszcza te, które oprócz gromadzenia depozytów i udzielania kredytów prowadzą tzw. działalność powierniczą (banki-depozytariusze).

Bank-depozytariusz to pośrednik między klientami instytucji finansowych i KDPW. Przechowuje np. majątek funduszy inwestycyjnych powierzony przez ich klientów. Banków-depozytariuszy ze specjalną licencją jest w Polsce 14. Dziś są po prostu klientami KDPW i płacą mu prowizje za każdą rozliczoną transakcję. Według Jeziolowicza większość z nich chętnie kupiłaby akcje KDPW.

Resort skarbu na razie nie chce ujawniać szczegółowych planów prywatyzacji KDPW, a ekspert Związku Banków zastrzega, że dopóki nie zna szczegółów projektu, trudno mu wydawać stanowczą opinię na ten temat. - Diabeł tkwi w szczegółach: nie wiadomo, ile udziałów w KDPW mogłyby objąć podmioty z rynku finansowego, po jakiej cenie, czy byłyby to nowe udziały, czy już istniejące? - wylicza wątpliwości Jeziolowicz.

Poza tym - jak twierdzi - nie można wykluczyć, że udziały zostałyby objęte jakimiś obostrzeniami, np. nie można byłoby ich sprzedać w każdej chwili. - Nie twierdzę, że to byłaby jakaś przeszkoda, ale zanim banki przystąpiłyby do prywatyzacji KDPW, musiałyby dokładnie poznać jej zasady - dodaje Jeziolowicz.

Według Jeziolowicza byłoby dobrze, gdyby prawo do zakupu udziałów w KDPW otrzymały przede wszystkim polskie instytucje finansowe.

Co będzie dalej? Wiceminister zapewnia, że ministerstwo konfliktu z bankiem centralnym nie chce. - Chcielibyśmy wspólnie z NBP zastanowić się jakie podmioty mogłyby wejść w strukturę akcjonariatu KDPW i jaka struktura byłaby optymalna z punktu widzenia potrzeb rynku i bezpieczeństwa obrotu instrumentami finansowymi - podkreśla wiceminister.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.