Bałagan w pomysłach na nowe prawo telekomunikacyjne

Przygotowywane przez rząd nowelizacje prawa telekomunikacyjnego zawierają zapisy, które są ze sobą sprzeczne albo nie do wyegzekwowania - ostrzegają prawnicy

Polskie prawo telekomunikacyjne jest niedoskonałe. Wielokrotnie zwracała nam na to uwagę Komisja Europejska. Dlatego jeszcze za rządu PiS pojawiła się nowelizacja, która jednak nie zdążyła przejść całej drogi legislacyjnej. W nowym rządzie powstały dwie nowelizacje. - Zdecydowano o podzieleniu ustawy na kwestie pilniejsze związane z implementacją przepisów unijnych lub poprawieniem sposobu ich wdrożenia oraz kwestie obejmujące inne problemy - tłumaczy Teresa Jakutowicz, dyrektor biura informacji i promocji Ministerstwa Infrastruktury.

Zdaniem Rafała Duczka, radcy prawnego w kancelarii prawnej Grynhoff Woźny Maliński, podział nowelizacji nie zawsze jednak jest logiczny, a zdarza się, że przepisy z obu nowelizacji są ze sobą sprzeczne. - Projekt unijny zawiera przede wszystkim nową definicję abonenta, którym miałby być każdy, kto zawrze umowę o świadczenie usług telekomunikacyjnych, a więc także użytkownicy usług typu prepaid. Dotychczas istniał wymóg zawarcia pisemnej umowy, by stać się abonentem. Zmiany definicji domagała się od Polski KE - tłumaczy Duczek. - Propozycja zawarta w projekcie jest jednak niekonsekwentna. Jeśli na przykład użytkownik prepaid będzie abonentem, to operator będzie musiał umieścić jego dane w spisie abonentów. Jest to jednak nierealne, bo albo nie ma danych osoby, która kupiła kartę, albo nie ma możliwości weryfikacji tych danych. Operator nie będzie też mógł dostarczyć takiemu abonentowi billingu czy zawiadomienia o zmianie regulaminu. Bez zmiany innych przepisów prawa telekomunikacyjnego operatorzy nie będą w stanie spełnić ciążących na nich obowiązków - mówi. Jego zdaniem niektóre z konsekwencji można by łatwo naprawić. - W projekcie nieunijnym jest przepis o tym, że obowiązek doręczania zawiadomienia o zmianie regulaminu dotyczy abonentów posiadających umowę pisemną. Z niewiadomych przyczyn rozdzielono te przepisy na dwa projekty - zaznacza mec. Duczek.

W projekcie unijnym jest też przepis wprowadzający bezpłatną możliwość ograniczenia wysokości swojego rachunku poprzez wyznaczenie pułapu kwoty np. 130 zł, a nad tym, by abonent nie przekroczył tej sumy, musi czuwać operator. - W przypadku abonenta sieci komórkowej, który wyjechał za granicę, nie uda się - z przyczyn technicznych - sprawdzić kosztów wykonywanych stamtąd rozmów - tłumaczy mec. Duczek.

W nieunijnym projekcie znalazł się zapis o karach za spam do 100 tys. zł. Także tu nakazuje się operatorom informować pięć sekund przed każdym połączeniem na numery typu 0-700, 0-400 o cenie tej usługi. Z punktu widzenia abonenta korzystny jest też przepis skracający czas dopuszczalnej przerwy w świadczeniu usług - z 24-36 do 4 godzin.

Podzielenie prawa na dwie nowelizacje krytykuje Jacek Tomczak, poseł PiS odpowiedzialny za prawo telekomunikacyjne. - Podział sprawia, że jeśli jedna część wejdzie w życie prędzej niż druga, to czeka nas chaos na rynku. Poza tym większość zapisów prokonsumenckich trafiła do drugiej nowelizacji, która ma być wdrożona później - tłumaczy. Miesiąc temu PiS złożył własny projekt, nad którym prace trwały dwa lata. - To jeden dokument, który porządkuje rynek. Ale jak wiele innych naszych projektów trafił do "zamrażarki" - dodaje.

Copyright © Agora SA