Internetowe platformy pożyczkowe już w Polsce

Pod koniec zeszłego roku w sieci pojawiły się informacje o planach uruchomienia w Polsce dwóch platform, dzięki którym internauci będą mogli pożyczać sobie pieniądze na bardziej korzystnych warunkach niż za pośrednictwem tradycyjnego banku. Monetto.pl i Finansowo.pl narobiły wokół siebie sporo szumu, tymczasem trzy dni temu, bez żadnej zapowiedzi, ruszył Kokos.pl - pierwszy polski serwis realizujący ideę "social lending". Jak działają takie serwisy, czy są bezpieczne i czy mogą zagrozić tradycyjnym bankom?

Idea "social lending" jest prosta: w serwisie internetowym spotykają się pożyczkodawcy, a więc ci, którzy mają nadmiar pieniędzy i chcą je w jakiś sposób zainwestować, oraz pożyczkobiorcy, czyli użytkownicy, którzy tych pieniędzy potrzebują. Ponieważ nie ma tutaj chciwych bankierów, obie strony zyskują - pożyczkodawcy zarabiają więcej niż na bankowej lokacie, pożyczkobiorcy płacą mniejsze odsetki.

Dwa najbardziej znane serwisy, w których udało się ten pomysł zrealizować, to brytyjska Zopa.com i amerykański Prosper.com. Pierwszy wystartował w 2005 r., drugi rok później. Obecnie na świecie istnieje kilkanaście klonów obu serwisów, warto wymienić np. holenderski Boober.nl, niemiecki Smava.de, szwedzki Loanland.se czy duński Fairrates.dk.

Trzy lata po starcie Zopy "społecznościowe pożyczki" trafiły do Polski - 5 lutego br. sopocka spółka Blue Media uruchomiła serwis Kokos.pl. Do końca pierwszego kwartału mają ruszyć dwie następne platformy: Monetto.pl i Finansowo.pl. Nad pierwszą pracuje spółka Prender, w którą we wrześniu ub. r. zainwestował fundusz zalążkowy IIF Seed Fund, drugą przygotowuje twórca serwisów Fotka.pl i Świstak.pl - Rafał Agnieszczak.

Jak to działa?

Wszystkie serwisy "pożyczkowe" działają na podobnej zasadzie. Aby dostać pożyczkę, wysyłamy zgłoszenie, w którym podajemy najważniejsze informacje: wysokość pożyczki, czas spłaty i maksymalne oprocentowanie, jakie jesteśmy w stanie zaakceptować. Musimy też opisać naszą sytuację finansową i sprecyzować, na co przeznaczymy pożyczone pieniądze. Teraz swoje oferty składają pożyczkodawcy. Istnieją dwie metody łączenia tych ofert ze zgłoszeniami pożyczkobiorców.

W pierwszej metodzie każdy użytkownik, który zamierza pożyczać innym swoje pieniądze, musi określić ile jest w stanie pożyczyć, jakiej grupie pożyczkobiorców (o tym za chwilę), na jak długo i przy jakim oprocentowaniu. Na tym kończy się rola pożyczkodawcy - specjalny algorytm wyszukuje pasujące zgłoszenia i decyduje, którym użytkownikom pożyczyć jego pieniądze. Taki model przez dwa lata stosowała brytyjska Zopa.com.

Druga metoda nasuwa skojarzenia z internetowymi aukcjami. Oferty pożyczkobiorców są widoczne dla wszystkich użytkowników serwisu, zaś pożyczkodawcy sami decydują o tym, komu pożyczyć, ile i na jakich warunkach. Aby warunki były korzystne dla obu stron, odbywa się to w formie licytacji. Pożyczkodawcy wysyłają swoje zgłoszenia (kwota, jaką mogą pożyczyć i oprocentowanie), a po zakończeniu licytacji system wybiera najlepsze propozycje i łączy je w jedną pożyczkę. Na tym pomyśle od początku bazował amerykański Prosper.com, później możliwość wybierania pożyczkobiorców pojawiła się w innych serwisach.

Gdy już znajdziemy użytkowników, którzy zechcą nam pożyczyć swoje pieniądze, system obliczy stałą miesięczną ratę pożyczki i przeleje środki na nasze konto. Niezależnie od tego, ile osób złoży się na naszą pożyczkę, będziemy płacić tylko jedną ratę - system automatycznie rozdysponuje ją między poszczególnych pożyczkodawców.

Pierwsza polska platforma pożyczkowa działa na podobnych zasadach. Kokos.pl udostępnia obie wyżej opisane możliwości udzielania pożyczek, poza tym niewiele się różni od zagranicznych pierwowzorów.

Czy to jest bezpieczne?

Bezpieczeństwo to podstawowa kwestia związana z udzielaniem pożyczek. Jak sprawdzić, czy dany użytkownik platformy pożyczkowej jest faktycznie tym, za kogo się podaje? Kokos.pl, tak jak np. Świstak.pl, sprawdza tożsamość użytkowników przy pomocy bankowego. Każdy, kto chce dostać pożyczkę lub zamierza pożyczać innym swoje pieniądze, musi przesłać niewielką kwotę (obecnie 1 zł) ze swojego konta na konto serwisu. Dane z przelewu muszą się zgadzać z danymi podanymi przy rejestracji.

Następny problem dotyczy zdolności kredytowej pożyczkobiorców. Większość platform pożyczkowych sprawdza historię kredytową użytkowników w specjalnych biurach i dzieli ich na grupy w zależności od oceny ryzyka. Kokos.pl korzysta z usług biura InfoMonitor, które posiada dostęp do zasobów Biura Informacji Kredytowej oraz rejestru dłużników prowadzonego przez Związek Banków Polskich. Jeśli któryś z pożyczkobiorców miał w przeszłości problemy ze spłacaniem pożyczek albo którejś w ogóle nie spłacił, serwis poinformuje o tym fakcie pożyczkodawców. Nie udało nam się jednak ustalić, w jaki sposób.

Kokos.pl będzie oceniał swoich użytkowników także na podstawie ich przyszłej działalności w serwisie (aktywności, terminowości spłat itp.). Ocena nie będzie miała wpływu na możliwość zaciągnięcia pożyczki - to raczej informacja dla inwestorów, którzy z pewnością chętniej pożyczą pieniądze użytkowników o wyższym ratingu.

Kolejne zabezpieczenie, które umożliwia zmniejszenie potencjalnych strat pożyczkodawcy, polega na pożyczaniu niewielkich kwot wielu osobom. Jeśli któraś z nich przestanie spłacać raty, stracimy znacznie mniej niż gdybyśmy udzielili pożyczki tylko tej osobie. W serwisie Kokos.pl maksymalna kwota udzielona jednemu pożyczkobiorcy przez jednego pożyczkodawcę nie może przekroczyć 500 zł.

Limitom podlega także całkowita wysokość pożyczki. Nowi użytkownicy Kokos.pl nie mogą pożyczyć więcej niż 1 tys. zł. Jeśli spłacą w terminie co najmniej trzy raty, limit zostanie zwiększony do 5 tys. zł, a po spłacie 5 tys. - wzrośnie dwukrotnie. Od innych internautów pożyczymy zatem maksymalnie 10 tys. zł, najdłużej na dwa lata.

Co się stanie, gdy pożyczkobiorca spóźni się ze spłatą rat albo w ogóle przestanie je spłacać? Tutaj pojawiają się wątpliwości. Zopa.com i Prosper.com oferują pożyczkodawcom ubezpieczenie pożyczki, a w momencie gdy pojawiają się problemy z odzyskaniem pieniędzy, sprzedają długi firmom windykacyjnym. Twórcy serwisu Kokos.pl na razie nie udostępniają swoim użytkownikom tego rodzaju zabezpieczeń.

Ograniczenia prawne

Z udzielaniem pożyczek przez internet wiąże się kilka ograniczeń natury prawnej. Ze względu na to, że umowa pożyczki nie ma formy pisemnej, stronami mogą być tylko osoby fizyczne. Z punktu widzenia większości użytkowników serwisu nie jest to raczej istotne.

Kontroli podlega również oprocentowanie pożyczek, które nie może przekroczyć czterokrotności aktualnej stopy lombardowej Narodowego Banku Polskiego. Obecnie stopa ta wynosi 6,75%, a więc pożyczkodawcy nie mogą zażądać więcej niż 27% w skali roku.

Co z opodatkowaniem? Zgodnie z opinią prawną, którą przygotowała dla serwisu Kokos.pl Kancelaria Prawnicza Drożdżał Lewandowski, pożyczkodawców obowiązuje podatek od zysków kapitałowych - 19% od kwoty odsetek. Z kolei pożyczkobiorcy mogą być obciążeni podatkiem od czynności cywilnoprawnych, jeśli w ciągu trzech lat pożyczą więcej niż 5 tys. zł od jednej osoby lub więcej niż 25 tys. zł od wielu pożyczkodawców. W takiej sytuacji zapłacą fiskusowi 2% od kwoty przekraczającej limit.

Gdzie tu jest biznes?

Myli się ten, kto uważa, że internetowe platformy pożyczkowe działają charytatywnie. Trzeba jednak przyznać, że są znacznie mniej zachłanne niż tradycyjne banki. Zopa.com pobiera od pożyczkobiorców 0,5% od wartości każdej pożyczki, zaś od pożyczkodawców 0,5% rocznej wartości udzielonych pożyczek. Prosper.com wykorzystuje ten sam model biznesowy, choć zabiera swoim użytkownikom nieco więcej (od 1 do 3% od pożyczkodawców i do 1% od pożyczkobiorców).

W jaki sposób będą zarabiać polskie serwisy pożyczkowe? Kokos.pl pobiera jedną prowizję w momencie przekazywania środków na konto pożyczkobiorcy. Jej wysokość to 0,5% wartości pożyczki, ale nie mniej niż 50 zł. Podobnych opłat można się spodziewać w Monetto.pl i Finansowo.pl.

Przykład zagranicznych serwisów pokazuje, że na internetowych pożyczkach da się zarobić, chociaż nie od razu. Monetto.pl, nad którym pracuje obecnie piętnaście osób, ma osiągnąć próg rentowności w ciągu kilkunastu miesięcy do dwóch lat od startu. Podobne perspektywy stoją przed Kokosem.

Rynek

Polacy pożyczają coraz częściej i coraz więcej. Zadłużenie z tytułu kredytów i pożyczek na cele konsumpcyjne wzrosło w 2007 r. z 53,7 mld zł w styczniu do 71,1 mld zł w grudniu:

Jak wygląda przeciętne oprocentowanie depozytów (lokat) oraz kredytów i pożyczek gotówkowych oferowanych przez polskie banki?

Zgodnie z danymi NBP, przeciętne oprocentowanie kredytów i pożyczek na cele konsumpcyjne oscylowało w 2007 r. wokół 14%. Z tego rodzaju pożyczkami wiąże się jednak sporo dodatkowych opłat i prowizji, które znacznie podnoszą ich koszt. Po uwzględnieniu tych opłat, rzeczywiste oprocentowanie kształtuje się na poziomie ponad 20%.

Jak widać, różnica w oprocentowaniu depozytów i pożyczek gotówkowych oferowanych przez polskie banki jest znaczna. W tej sytuacji internetowe platformy pożyczkowe mogą być świetną alternatywną zarówno dla tych, którzy potrzebują pieniędzy, jak i dla tych, którzy nie wiedzą w co zainwestować wolne środki. Wyniki pierwszych aukcji przeprowadzonych w serwisie Kokos.pl napawają optymizmem - średnie oprocentowanie sześciu pierwszych pożyczek wyniosło 9,7%.

Co na to banki?

Banki na razie obserwują sytuację i wskazują na potencjalne zagrożenia. - Pożyczanie osobom znanym tylko z takiego serwisu, czyli w dużej mierze anonimowym, wiąże się z ryzykiem. Banki mają nieporównywalnie więcej sposobów i narzędzi do jej oceny - mówi Arkadiusz Cempura, dyrektor Departamentu Usług Internetowych w LUKAS Banku. - Lokowanie pieniędzy w banku daje większe bezpieczeństwo i, co bardzo ważne, możliwość wycofania depozytu w dowolnym momencie. Poza tym bezpieczeństwo tych środków jest

gwarantowane przez bank.

Przedstawiciele sektora bankowego nie ignorują jednak serwisów takich jak Kokos.pl. Aleksandra Kwiatkowska, rzecznik prasowy GE Money Banku - Przypuszczam, że przez najbliższe dwa lata internetowe serwisy pożyczkowe będą stanowić zupełny margines sektora kredytowego w naszym kraju. A potem? Wszystko zależeć będzie od doświadczeń obu stron. Jeśli model się sprawdzi, to za kilka lat może stanowić konkurencję dla naszego sektora pośrednictwa finansowego.

Michał Grzechowiak

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.