Mała reprywatyzacja jak po grudzie

Wnioski reprywatyzacyjne leżą w szufladach urzędników nawet po kilkanaście lat. W dodatku robią oni wszystko, aby jak najmniej dawnych właścicieli i ich spadkobierców dostało odszkodowania. Według Najwyższej Izby Kontroli tak do tej pory wyglądała w Polsce tzw. mała reprywatyzacja

Tzw. mała reprywatyzacja, którą badała NIK, to tysiące roszczeń dotyczących tylko majątków przejętych przez państwo z pogwałceniem PRL-owskiego prawa. Do naprawienia tego typu krzywd nie jest potrzebna specjalna ustawa reprywatyzacyjna. Teoretycznie swoją dawną własność (bądź odszkodowanie, jeśli zwrot nie jest już możliwy), można odzyskać na drodze administracyjnej lub sądowej. A jak to wygląda w praktyce?

Okazuje się, że urzędnicy ignorowali kodeks postępowania administracyjnego. - Stwierdziliśmy przypadki drastycznego nieprzestrzegania terminów wydania decyzji - poinformował w środę wiceprezes NIK Stanisław Jarosz. Np. w Ministerstwie Gospodarki rozpatrzenie sprawy trwa około pięciu lat, zaś resorcie rolnictwa - 15!

Ale przy okazji kontroli NIK wyszło na jaw, że niektóre sprawy były załatwione zadziwiająco szybko. Jarosz ujawnił, że urzędnicy w resorcie rolnictwa w pierwszej kolejności zajmowali się tymi, które wskazywali im... posłowie i senatorowie w swoich interwencjach. "Świadczy to o korupcjogennej dowolności postępowania administracji" - czytamy w raporcie NIK. Nazwiska parlamentarzystów w raporcie się nie znalazły. Jarosz wyjaśnia, że nie można mieć do nich pretensji, bo ich obowiązkiem jest reagowanie na problemy wyborców. - Nie stwierdziliśmy jednak przypadków korupcji - zastrzegł Jarosz.

Jak bronią się ministerstwa? Ślamazarne tempo załatwiania wniosków reprywatyzacyjnych tłumaczą m.in. koniecznością pozyskiwania dodatkowych materiałów dowodowych (np. w archiwach), zmieniającym się orzecznictwem sądowym i problemami kadrowymi. W resorcie rolnictwa na jednego pracownika zajmującego się orzecznictwem przypadało ponad 290 spraw.

Problem w tym, że bardzo często starają się oni rozstrzygnąć je na niekorzyść poszkodowanych. NIK zwrócił też uwagę, że do połowy lat 90. resorty gospodarki i rolnictwa wstrzymywały decyzje dotyczące wypłaty odszkodowań. Szczególnie ten drugi specjalizuje się w wydawaniu decyzji niezgodnych z prawem. W latach 1992-2005 zaskarżono łącznie 1397 decyzji wydanych przez resort rolnictwa. Sądy uznały za nieprawidłowe przeszło połowę z nich!

NIK ostrzega, że z powodu przewlekłości tego typu spraw coraz więcej z nich trafia do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Skutki jego wyroków mogą okazać się dla finansów państwa dotkliwsze od ustawy, która całościowo uregulowałaby problem roszczeń reprywatyzacyjnych.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.