Finroyal i jego lokaty na 12 proc. rocznie pod lupą nadzoru

Lokatami oprocentowanymi na ponad 12 proc. rocznie kusi polskich klientów brytyjska firma Finroyal. I zamierza zebrać 150 mln zł. Sęk w tym, że według KNF firma nie ma zezwolenia na prowadzenie w Polsce działalności bankowej.

"Wysokie i gwarantowane zyski! Dowolny okres oszczędzania!" - takie krzykliwe slogany można znaleźć na stronie internetowej firmy Finroyal oferującej wyjątkowo wysoko oprocentowane lokaty. Jak wynika z zawartego obok opisu, spółka zajmuje się "zarządzaniem i pomnażaniem aktywów". Działa podobno w kilkunastu krajach.

Już na stronie głównej można znaleźć tabelkę, w której Finroyal prezentuje oprocentowanie oferowanych przez siebie lokat. Pieniądze można wpłacać w kilkunastu walutach. Np. oszczędzając w funtach brytyjskich, zarobimy 13,2 proc. rocznie, za dolarową lokatę Finroyal ma zapłacić 7,2 proc., zaś za złotową - uwaga! - aż 12,6 proc.!

To odsetki zdecydowanie wyższe niż te, które można dostać w jakimkolwiek polskim banku. Maksymalne oprocentowanie rocznej lokaty złotowej nie przekracza dziś 6 proc. Jak to możliwe, że Finroyal daje aż dwa razy więcej?

Głównym produktem firmy jest "Finroyal's Location Contract". Przez internet można pobrać wzór takiego kontraktu. Wynika z niego, że firma pożycza od klientów pieniądze, płaci im stałe odsetki, a sama inwestuje na własny rachunek w udziały spółek. Jaką gwarancję mają klienci Finroyal, że dostaną z powrotem pieniądze i obiecane wysokie odsetki? Firma podaje, że kapitał jej spółki-matki FRL Capital Limited wynosi 88 mln funtów.

Na internetowych forach poświęconych finansom od kilku dni aż huczy od plotek i domysłów na temat Finroyal. Internauci wymieniają informacje i pytają, czy firma jest wiarygodna.

Tymczasem, jak dowiedziała się "Gazeta", działalnością Finroyal zainteresowała się już Komisja Nadzoru Finansowego. - Sprawdzamy, czy Finroyal FRL Capital Limited nie prowadzi działalności, na którą jest potrzebne zezwolenie KNF - mówi Łukasz Dajnowicz, rzecznik komisji. Przepisy stanowią, że "przyjmowanie wkładów pieniężnych w celu obciążania ich ryzykiem" bez zezwolenia jest przestępstwem.

Dajnowicz dodaje, że pierwsze sygnały o istnieniu firmy Finroyal komisja miała w pierwszej połowie stycznia, potem pojawiły się pytania od klientów. - Umieściliśmy ją na naszej stronie internetowej w "ostrzeżeniach publicznych" - mówi rzecznik KNF. To jeszcze niczego nie przesądza, ale dla potencjalnych klientów firmy to sygnał, że jest ona pod lupą nadzoru.

Finroyal reklamuje się jako "międzynarodowy koncern inwestycyjny", który "na rynku istnieje od 32 lat" i ma centralę w Wielkiej Brytanii. Jak ustaliła "Gazeta", spółka została wpisana do brytyjskiego rejestru handlowego dopiero w marcu 2007 r. Oficjalną stronę internetową spółki - Finroyal.com - zarejestrowano miesiąc później. Nie udało nam się znaleźć żadnych śladów istnienia spółki wcześniej.

Finroyal nie zdradza ani swojej historii, ani nazw akcjonariuszy. Adresy oddziałów zagranicznych w Paryżu, Genewie i Kopenhadze pokrywają się z adresami firmy Regus, która zajmuje się wynajmem tzw. wirtualnych biur (czyli np. udostępnianiem samych adresów pocztowych). Ustaliliśmy, że Finroyal nie jest nadzorowany w Wielkiej Brytanii przez tamtejszy nadzór - Financial Services Authority.

Mimo to Andrzej Korytkowski, przedstawiciel Finroyal w Polsce, ma wielkie plany. - Do końca sierpnia chcemy zgromadzić 150 mln zł aktywów i patrząc na nasze dotychczasowe wyniki, wszystko wskazuje na to, że nam się to uda - mówi "Gazecie" Korytkowski.

Jego zdaniem działalność spółki w Polsce nie podlega nadzorowi KNF. - Nie ma takiej potrzeby, ponieważ Finroyal nie ma w Polsce ani oddziału, ani przedstawicielstwa, a jedynie "biuro operacyjne" - twierdzi Korytkowski. Ale zaraz deklaruje, że "po 31 marca Finroyal wystąpi o takie pozwolenie".

Łukasz Dajnowicz z KNF ostrzega, by przed powierzeniem komukolwiek pieniędzy dokładnie sprawdzić, co to za firma. Kilka miesięcy temu rynkiem finansowym wstrząsnęła afera firmy Interbrok. Zajmowała się ona pośrednictwem finansowym, inwestowała na giełdzie i rynku walutowym pieniądze VIP-ów i polityków, kusząc ich dużymi zyskami, nawet 5 proc. miesięcznie. Gdy inwestycje przestały przynosić zyski, zdefraudowali pieniądze. Oszukano ponad 100 osób na ponad 500 mln zł. Właściciele firmy mieli też wyprowadzić z niej blisko 40 mln zł na zagraniczne konta.

Copyright © Agora SA