Związki kieleckiego Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej (MPEC) w tym tygodniu przedstawiły prezesowi Janowi Wilczyńskiemu swoje żądania. - To wstępne rozmowy, ale proponujemy wzrost płac rzędu 500 zł - przyznaje Jerzy Świercz, przewodniczący KZ NSZZ "S". To znacznie więcej, niż wynika z rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie kształtowania wynagrodzeń na 2008 r. w sferze budżetowej. Przewiduje ono maksymalną podwyżkę o 6 proc. W przypadku MPEC odpowiadałoby to kwocie ok. 170 zł miesięcznie. I taką podwyżkę zaproponował związkowcom prezes Wilczyński. - Wyliczyłem, że większa jest niemożliwa bez podniesienia cen ciepła dla mieszkańców i innych odbiorców w Kielcach - mówi Wilczyński. Czy przekona związkowców? Najbliższe rozmowy zaplanowano na poniedziałek.
Obecnie średnia płaca w kieleckim MPEC to 2800 zł brutto, pracownicy produkcyjni zarabiają ok. 2360 zł, kadra kierownicza 3900 zł.
Podwyżki szykują się również w jednym z najbogatszych zakładów w regionie - należącej do Electrabel Polska Elektrowni Połaniec. Średnia płaca brutto, jak informuje dyrektor generalny Jerzy Kak, wynosi tam ok. 7 tys. zł brutto. Zarząd zdecydował się na większą podwyżkę niż wyznaczona przez ministerstwo, bo o 7 proc. Co na to Janusz Niezgoda, przewodniczący NSZZ Pracowników Elektrowni? - Będziemy negocjować, może chociaż dwa punkty procentowe więcej, może się uda, zobaczymy - mówi.
Kak wyklucza większe podwyżki: - Elektrownia ma i tak już dość wysokie wynagrodzenia.
Najbliższe rozmowy zarządu ze związkami odbędą się 30 stycznia.
Podwyżek chcą też pracownicy Celsa Huty Ostrowiec, mimo że poprzednie dostali latem ubiegłego roku. Obecnie średnie wynagrodzenie w hucie wraz z dodatkami wynosi 3600 zł brutto. Związkowcy domagają się wzrostu płacy zasadniczej o 800 zł oraz większych premii. Negocjują podwyżki nie tylko dla ok. 1500 pracowników spółki Celsa HO, ale i spółek kooperujących, w sumie ok. 4000 ludzi. Argumentują, że płace w hutnictwie stale rosną i wynoszą przeciętnie 3700 zł brutto, a ich huta jest w dobrej sytuacji.
Wszystkim tym postulatom patronuje Zarząd Regionu Świętokrzyskiego NSZZ "Solidarność". - Prowadzimy akcję "Polska przyjazna pracownikom". Polscy pracownicy mają prawo do lepszych zarobków, żeby nie musieli szukać pracy za granicą - mówi Mieczysław Gójski, wiceprzewodniczący zarządu regionu "S".
Niektórzy pracodawcy są zaskoczeni tak szybką powtórką z letniej fali żądań płacowych. - Nie spodziewałem się tak szybko następnych żądań - mówi Ireneusz Janik, prezes Stowarzyszenia Forum Pracodawców w woj. świętokrzyskim.
Gójski przewiduje, że fala żądań jeszcze wzrośnie w lutym, kiedy firmy ujawnią dobre wyniki finansowe za 2007 rok. - Na razie dyrektorzy zasłaniają się w negocjacjach brakiem tych danych - mówi Gójski.
Wszyscy nasi rozmówcy zauważają, że na żądania płacowe w firmach produkcyjnych wpływają informacje ze sfery budżetowej. - Ludzie widzą, co robią lekarze i nauczyciele. Że jak tamtym się należy, to im też - mówi Janik.
- Niestety, nie jestem zaskoczony. W momencie kiedy polski rząd jest w sytuacji konfliktu płacowego z różnymi grupami zawodowymi i jest to tematem dnia, podwyżka staje się dla ludzi czymś tak ważnym jak oddychanie - komentuje Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha. - To obrazuje powszechną u nas manierę oczekiwania na zwiększenie pensji, bez względu na to, czy moja praca jest lepsza, wydajniejsza, czy jestem lepszym pracownikiem. W normalnych krajach ludzie jak uważają, że mogą lepiej zarabiać, to po prostu zmieniają pracę. Powoływanie się na to, że ktoś inny dostał, to dosyć nieoczekiwane żądania - dodaje Sadowski.