Prąd droższy, choć kontrolowany

Prawdopodobnie w piątek URE zatwierdzi ceny prądu.To oznacza, że nasze rachunki wzrosną od kilku do kilkunastu złotych miesięcznie.

- Proces zatwierdzania taryf będzie jutro zakończony - mówi Agnieszka Dębek z gabinetu prezesa URE.

O tym, że podwyżki są nieuchronne, było wiadomo już od kilku miesięcy.

Po pierwsze, o blisko 15 proc. wzrosły ceny węgla kamiennego, który jest głównym paliwem w naszych elektrowniach. Po drugie, sprzedawcy prądu mają obowiązek kupowania energii odnawialnej, która jest sporo droższa od "zwykłej". Po trzecie elektrownie muszą inwestować w nowe moce - bez tego gospodarce zabraknie prądu.

O ile więcej zapłacimy, zależy od tego, która spółka dostarcza nam prąd. Najwięcej płacą mieszkańcy Polski wschodniej, a najmniej - Śląska i Warszawy. Warto jednak pamiętać, że od 1 lipca możemy zmienić dostawcę energii.

O cenniki URE spierało się z firmami od dwóch miesięcy. Poprzedni szef urzędu Adam Szafrański całkowicie uwolnił ceny prądu. Został za to odwołany jeszcze przez premiera Jarosława Kaczyńskiego. Jego następca Mariusz Swora częściowo odwołał decyzję poprzednika - pozostawił wolne ceny dla firm, ale zdecydował, że cenniki dla gospodarstw domowych nadal powinny być zatwierdzane.

Wszystkie firmy zaskarżyły decyzję Swory do sądu, ale cenniki przedstawiły. Nie podporządkował się tylko warszawski RWE Stoen, który uznał, że decyzja Swory jest bezprawna. URE grozi spółce karą.

Copyright © Agora SA