W Budryku górnicy głodują pod ziemią

- Straciliśmy częściowo kontrolę nad kopalnią - ogłosił rzecznik kopalni Budryk, w której od 31 dni trwa strajk okupacyjny

W poniedziałek w nocy, gdy okazało się, że Jastrzębska Spółka Węglowa, do której należy kopalnia w Ornontowicach, pod naciskiem Ministerstwa Gospodarki wycofała się z porozumień w sprawie podwyżek dla górników, w Budryku rozegrały się dantejskie sceny.

Strajkujący górnicy uzbrojeni w kilofy opanowali szyby zjazdowe. Dyrekcja twierdzi, że kilku członków dozoru i ochroniarzy zamknięto w znajdującym się obok warsztacie. Dzięki temu ponad 150 górnikom udało się zjechać pod ziemię. Wczoraj czterech z nich zaczęło głodować. - Straciliśmy częściowo kontrolę nad kopalnią. O tym, kto zjedzie albo wyjdzie, decydują członkowie komitetu strajkowego - mówi Mirosław Kwiatkowski, rzecznik Budryka.

A jeszcze w piątek wydawało się, że strajk zmierza ku końcowi. Związkowcy zgodzili się, by wynagrodzenia w Budryku zrównały się z tymi, jakie są w kopalni Krupiński, najgorzej zarabiającej kopalni w JSW. Do tej pory górnicy domagali się ok. 600 zł podwyżki, czyli zrównania ze średnią w JSW.

W poniedziałek wieczorem po konsultacjach z resortem gospodarki Jarosław Zagórowski, prezes JSW, wycofał się z wcześniejszych porozumień. Straty kopalni spowodowane wstrzymaniem wydobycia przekraczają już 30 mln zł. To będzie miało wpływ na kondycję finansową całej spółki, której w takiej sytuacji nie stać już na podwyżki. - Zostaliśmy oszukani - twierdzą oburzeni górnicy.

Kilka dni temu Wyższy Urząd Górniczy w Katowicach zaalarmował, że w Budryku istnieje zagrożenie podziemnym pożarem, i nakazał natychmiastowe wznowienie wydobycia. Wczoraj protestujący górnicy nie wpuścili jednak na teren kopalni inspektora Okręgowego Urzędu Górniczego w Gliwicach, który miał przeprowadzić kontrolę. OUG powiadomił więc Prokuraturę Rejonową w Mikołowie, że nie jest w stanie monitorować stanu bezpieczeństwa pod ziemią. Prokuratorzy ustalają, czy strajk jest legalny.

Waldemar Pawlak, wicepremier i minister gospodarki, powiedział wczoraj w Radiu ZET, że niedopuszczalne jest, aby "trzech bardzo radykalnych działaczy związkowych" mogło doprowadzić do destabilizacji całego przemysłu węglowego. Nakazał szefom JSW podjęcie rutynowych działań kryzysowych.

I pojawił się problem. Żadna z procedur w górnictwie nie precyzuje, jak zarząd spółki ma zachować się w czasie podziemnego strajku. Są wskazówki na wypadek pożaru, podłożenia bomby czy podziemnych wstrząsów, ale nie wiadomo, co robić, gdy 700 metrów pod ziemią strajkują górnicy. Zarząd JSW postanowił więc wzmocnić przynajmniej kontrolę majątku kopalni: szybów, budynku dyrekcji i magazynów. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, żadna firma ochroniarska nie chce przyjąć tego zlecenia. Mimo że JSW zaproponowała bardzo atrakcyjne stawki.

Strajkujący górnicy ogłosili wczoraj, że są gotowi wysłać swojego przedstawiciela na spotkanie z Pawlakiem. - Pan premier nie dostaje wszystkich informacji albo celowo ktoś go dezinformuje - stwierdził Wiesław Wójtowicz, jeden z przywódców strajku.

Niezależnie od tego dziś rano do Warszawy wybiera się ok. 40 żon protestujących górników. Mają nadzieję, że Pawlak je przyjmie. - Chcemy, aby ktoś nas wysłuchał i pomógł zakończyć ten koszmar - mówi Danuta Rasilewska, żona Andrzeja, górnika z 22-letnim stażem, który od początku uczestniczy w strajku. - Z górników robi się szmaciarzy i awanturników, którzy tylko chcą podwyżek. A oni walczą o szacunek dla ciężkiej pracy. Dlatego całym sercem jestem z mężem i jego kolegami - dodaje pani Danuta. Razem z innymi żonami codziennie przychodzi pod bramę kopalni i pali tam znicze.

Poparcie dla strajkujących płynie też z innych stron. Wczoraj związek Sierpień '80 poinformował, że dostał list z poparciem od Kena Loacha, jednego z najbardziej znanych brytyjskich reżyserów. "Z przyjemnością wysyłam moje poparcie. Prześlemy wam wpłatę na fundusz strajkowy bezpośrednio do waszego banku. Jak zawsze w takich sytuacjach wasza walka jest walką w interesie robotników na całym świecie" - napisał Loach do Krzysztofa Łabądzia, przewodniczącego S '80 w Budryku.

Na Śląsku zaczynają pojawiać się głosy, że górnicy z Budryka mają prawo czuć się rozgoryczeni. Ich koledzy ze wszystkich spółek węglowych: Kompanii Węglowej, Katowickiego Holdingu Węglowego i Jastrzębskiej Spółki Węglowej, grożąc strajkiem generalnym, wywalczyli w tym roku podwyżki. Dostaną od 13 do 15 proc., czyli po blisko 600 zł.

- Budryk ma pecha, bo sprawę podwyżek w kopalni blokuje Ministerstwo Gospodarki. Chcą pokazać, że to już koniec uległości wobec górników - mówi osoba, która od początku uczestniczy w negocjacjach ze strajkującymi.

Strajk zorganizowały związki: Kadra, Sierpień '80, Jedność i związek ratowników górniczych. Protestu nie popiera pięć pozostałych, w tym największe - "Solidarność" i Związek Zawodowy Górników w Polsce.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.