50 milionów kary dla PKP Cargo

Były monopolista w przewozach towarowych koleją, przez lata nielegalnie duszący konkurencję, musi zapłacić 50 mln złotych kary za swoje praktyki

Ta gigantyczna grzywna to konsekwencja sprawy ciągnącej się od czerwca 2004 r. Wówczas Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów stwierdził, że spółka na kilka sposobów łamała prawo konkurencji, i nałożył na nią 40-milionową karę. Tak duża grzywna była niezbędna - tłumaczył urząd - bo i przewiny eksmonopolisty były wielkie. PKP Cargo m.in. żądało od klientów, by korzystali tylko z jego usług przy przewozach wskazanych towarów (np. węgla). Straszyło, że za złamanie umowy odbierze wszelkie upusty albo nawet nakaże zwrot już udzielonych rabatów.

Zdaniem urzędu antymonopolowego PKP Cargo chciało w ten sposób "zamrozić" rynek przewozów kolejowych - zanim jeszcze wejdą na niego konkurenci zachodnioeuropejscy korzystający z rozpoczętej w 2006 roku pełnej liberalizacji towarowego rynku kolejowego.

Cargo odwołało się od kary do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (SOKiK). Jednak z powodów formalnych sąd apelację odrzucił. Kara się uprawomocniła i po doliczeniu odsetek wyniosła ponad 51 mln złotych.

Spółka się nie poddawała - składała odwołania, zażalenia. W sprawę został zaangażowany nawet ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który oprotestował karę.

Bezskutecznie - wszystkie próby powstrzymania kary były oddalane przez sędziów zarówno SOKiK, jak i sądu apelacyjnego. W ostatnich dniach spółka się poddała. Poprosiła tylko prezesa UOKiK o rozłożenie kary na raty, bo - jak tłumaczyła - jednorazowe wypłacenie 51 mln złotych zachwiałoby jej płynnością finansową. Szef urzędu zgodził się i w piątek na konto UOKiK wpłynęła pierwsza rata kary powiększona o 11 mln złotych "opłaty prolongacyjnej". Reszta zostanie spłacona w 19 kwartalnych ratach po 2 mln zł.

Eksperci nie mają wątpliwości: taka kara, nawet rozłożona na raty, może skasować cały zysk Cargo w 2008 r. i wepchnąć spółkę w trwałe straty. Zwłaszcza że wiszą nad nią jeszcze inne, potencjalne grzywny, także za łamanie przepisów prawa konkurencji. - W 2007 r. planowany zysk Cargo to raptem 7 mln. W tym roku wcale nie musi być lepiej, bo konkurencja rośnie w siłę, a na rynek mogą wejść europejskie potęgi takie jak Deutsche Bahn. Tymczasem potencjalna wielkość wszystkich grożących PKP Cargo kar może dojść nawet do 100 mln złotych! - mówi "Gazecie" Adrian Furgalski, dyrektor w Zespole Doradców Gospodarczych TOR. - PKP Cargo to nie Telekomunikacja Polska. Oni nie mają pieniędzy na takie kary. Ale dobrze, że muszą płacić. Bo w tej firmie wciąż jest obecne myślenie, że o rynek należy walczyć, stosując metody nie fair - dodaje Furgalski.

Sytuacją w PKP Cargo nie na żarty zaniepokojona jest firma-matka, czyli PKP SA. Kiepskie wyniki PKP Cargo (spowodowane i karą, i słabnąca pozycją rynkową) położą się cieniem na całej grupie PKP walczącej o wyjście ze strat. Przedstawiciele PKP SA już zapowiadają, że w spółce towarowej zaczną się radykalne porządki.

Właściwie to już się zaczęły. Pod koniec grudnia br. ze spółki został wyrzucony jej prezes Władysław Szczepkowski oraz członek zarządu Kazimierz Murawski (szwagier byłego wicepremiera Romana Giertycha) odpowiedzialny m.in. za politykę handlową. Jak przyznaje Michał Wrzosek, rzecznik prasowy PKP SA, to właśnie fatalna polityka handlowa była jednym z powodów zwolnienia Szczepkowskiego i Murawskiego. - Nowy zarząd musi zrobić tak, żeby nawet ta kara nie miała zasadniczego wpływu na płynność finansową spółki - zapewnia Wrzosek.

Furgalski ostrzega jednak, że może być za późno na kosmetyczne zmiany. Potrzebne jest przyspieszenie strategicznych zmian - w tym prywatyzacji. - Za dwa lata Cargo może być już tylko składnicą złomu do sprywatyzowania. Już dziś 25 tys. wagonów Cargo niszczeje, bo firma nie ma pieniędzy na modernizację taboru - mówi. - Jak niemiecki Railion [spółka towarowa Deutsche Bahn] naprawdę wejdzie na polski rynek, to Cargo po prostu rozjedzie - ostrzega. Ekspert podpowiada, że PKP Cargo mogłoby zarobić 16 mln zł miesięcznie, gdyby zaczęło wreszcie dzierżawić swoje lokomotywy (których ma za dużo o co najmniej 200) prywatnym przewoźnikom. Do tej pory prywatni przewoźnicy dawali zarobić Czechom i Słowakom.

"Gazeta" próbowała uzyskać komentarz od Jacka Wnukowskiego, rzecznika PKP Cargo. Najpierw zasłaniał się niewiedzą o wpłaconej karze, a potem przestał odbierać telefon.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.