Millennium chce podebrać klientów innym bankom

Bank Millennium wypowiedział wojnę innym bankom. Polem bitewnym jest rynek kredytów hipotecznych. Wygra ten, który odbierze rywalom najwięcej klientów

"Tylko teraz 0 proc. prowizji i marża do 1 proc." - reklamuje od wczoraj Millennium swój nowy "promocyjny" kredyt refinansowy nawet na 45-50 lat, którym można spłacić kredyty, w tym mieszkaniowy, zaciągnięte wcześniej w innym banku. Millennium kusi również m.in. uproszczonymi procedurami, np. nie każe sobie dostarczać dokumentów, które są standardowo wymagane przy zaciąganiu tego typu kredytu (np. zaświadczenia o dochodach).

- Wprawdzie sam kredyt refinansowy nie jest nowością, ale promocyjny poziom marży już tak - komentuje Bartosz Michałek z serwisu finansowego eHipoteka.com. - To wygląda jak zapowiedź wojny. Do tej pory banki unikały jej w obawie, że doprowadzi do przetasowań na rynku - mówi Paweł Majtkowski z firmy brokerskiej Expander. Obaj analitycy są zgodni, że inne banki nie powiedziały w tej sprawie ostatniego słowa. W tym roku walka między nimi najpewniej się zaostrzy, bo klientów, którzy dopiero chcą kupić dom lub mieszkanie, nie przybywa już tak szybko jak jeszcze rok temu. W tej sytuacji łakomym kąskiem są osoby, które już mają od co najmniej roku kredyt hipoteczny, a więc mają sprawdzoną wiarygodność i historię kredytową w dotychczasowym banku.

Majtkowski przyznaje, że wprawdzie banki już od przeszło dwóch lat podkupują sobie klientów, jednak dotychczas tylko nieliczni dali się przekonać do zmiany banku. Np. w Expanderze kredyty refinansowe stanowią tylko ok. 4 proc. sumy wszystkich udzielanych kredytów. Tymczasem w Wielkiej Brytanii udzielono w 2006 r. więcej kredytów refinansowych (1,137 mln) niż zwykłych (1,126 mln).

Dlaczego Polacy nie wzorują się na Brytyjczykach? - Bo dopóki kredyty w Polsce taniały, nikt nie myślał o refinansowaniu - mówi Michałek. - Wiele osób nie wie, jakie parametry ma ich kredyt hipoteczny. Po prostu płacą miesięczne raty, nie zdając sobie sprawy z tego, ile mogą zyskać za sprawą refinansowania - dodaje Majtkowski.

Jego zdaniem marże bankowe są obecnie nawet dwa razy niższe niż dwa lata temu. - Klienci zmieniający bank mogą więc na miesięcznej racie zyskać od kilkudziesięciu do kilkuset złotych - przekonuje analityk Expandera. Zastrzega jednak, że zaciągnięcie nowego kredytu na spłatę starego ma sens tylko wtedy, jeśli oszczędności na miesięcznych ratach w rozsądnym czasie, np. trzech lat, zrekompensują koszty całej operacji.

A ta pochłania zarówno czas, jak i pieniądze. Trzeba więc wybrać taki bank, który zaproponuje najmniej uciążliwe procedury i najniższe koszty. Karol Wilczko z eHipoteka.com opowiada, że banki (oprócz Millennium także np. Kredyt Bank, Lukas Bank i Multibank) rezygnują najczęściej z prowizji. Jednak mogą dojść inne koszty, m.in. opłata sądowa za zmianę wpisu hipoteki (200 zł), ubezpieczenie do czasu wpisu hipoteki do księgi wieczystej oraz niskiego wkładu własnego, czy prowizja za wcześniejszą spłatę starego kredytu. - Niektóre banki pobierają wysoką prowizję za spłatę całkowitą, ale spłata częściowa jest darmowa lub obarczona niewielką opłatą. Można więc spłacić 99 proc. zadłużenia na warunkach spłaty częściowej, a dopiero potem dokonać spłaty całkowitej - radzi Majtkowski.

Zdaniem Emila Szwedy z Open Finance dla wielu osób nielubiących poświęcać czasu na formalności zachętą (zaproponował ją właśnie Millennium) może być możliwość zwiększenia zadłużenia. Przy czym ta dodatkowa część kredytu mogłaby być wykorzystana na dowolny cel albo np. na remont nieruchomości. - Należy pamiętać, że dodatkowa kwota gotówki jest oprocentowana jak pożyczka hipoteczna, a więc zwykle 2 pkt proc. wyżej od kredytu hipotecznego - ostrzega Wilczko.

Refinansując kredyt walutowy, np. we frankach szwajcarskich, nie uniknie się kosztu tzw. spreadu. - Jest to koszt spłaty kredytu w starym banku po wyższym kursie i zaciągnięcia kredytu w nowym banku po niższym kursie. W ten sposób musimy liczyć się z kosztem ok. 4-5 proc. - mówi Wilczko. Wyjaśnia, że w praktyce oznacza to, że o tyle procent wzrośnie kwota zadłużenia pozostałego do spłaty, np. z 200 tys. do 208-210 tys. zł.

Według Szwedy, żeby refinansowanie przyniosło korzyść, marża banku musiałaby stopnieć o co najmniej 0,7 pkt proc. - Jednak przy tak niedużej różnicy lepiej spróbować wynegocjować obniżenie oprocentowania w dotychczasowym banku - radzi Szweda.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.