Według gazety do końca października sprowadzono już prawie 3 tys. samochodów z USA, czyli 3 razy więcej niż rok temu
Cytowany przez "Dziennik Zachodni" Tomasz Suchodolski z gliwickiej firmy zajmującej się importem aut potwierdza, że jeszcze pół roku temu sprowadzał 10 aut miesięcznie, a teraz już 30. Według niego samochody ze Stanów Zjednoczonych są nie tylko tańsze, ale i znakomicie wyposażone. Na przykład BMW X5 z tapicerką ze skóry, drewnianymi elementami wyposażenia i pełną automatykę, sprowadzane z USA kosztuje 260 tys. zł. Za podobny model w Polsce trzeba by zapłacić 360 tys. zł. Od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy można zaoszczędzić sprowadzając Hondę cr-v lub Volkswagena Golfa GTI z 2007 roku.
Na zamówiony za oceanem samochód, do którego klient wybiera z katalogu kolor nadwozia czy tapicerki, czeka się przeciętnie około 2 miesięcy Firma polska załatwia wszystko z dilerem w USA i po wpłaceniu na jej konto pieniędzy kupuje, ubezpiecza i sprowadza wymarzony pojazd. Statki z autami przybijają do portu w Gdyni, skąd firma dostarcza wóz pod dom właściciela. Do ceny importowanego auta trzeba jednak doliczyć ok. 10 proc. cła,
"Dziennik Zachodni" ostrzega, że zamawiając samochód w USA trzeba się liczyć z dodatkowymi kosztami.
Za wymianę lub przerobienie amerykańskich świateł, aby odpowiadały normom europejskim, trzeba zapłacić ok. 5 tys.
Jeśli ktoś będzie chciał zamontować instalację gazową zamiast benzynowej to będzie musiał wydać kolejne kilka tysięcy.
Zdaniem ekspertów zanim zdecydujemy się na zakup auta zza Atlantyku, trzeba dokładnie policzyć wszystkie dodatkowe koszty takie jak cło, części i późniejszą eksploatację i sprawdzić czy rzeczywiście się opłaca. Przy niektórych modelach może się okazać, że lepiej kupić samochód w kraju.
Jak pisze gazeta w polskich salonach Forda, Chryslera czy Jeepa nie ma egzemplarzy sprowadzanych zza Atlantyku, ponieważ rozprowadzają one i serwisują tylko pojazdy kupione w Europie.
