Euro 2012: Gdzie jest polski Beckenbauer

Jan Krzysztof Bielecki: Kto odpowiada za przygotowania do mistrzostw? Tomasz Lis: Może pan by się tego podjął?

Spór o stan przygotowań Polski do piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 r. rozgorzał wczoraj na konferencji zorganizowanej przez firmę doradczą Ernst & Young oraz Falek & Friends specjalizującą się w marketingu sportowym. - Przez siedem miesięcy nie przygotowaliśmy nawet master planu, w którym szczegółowo byłoby rozpisane, co musimy zrobić. Są jakieś sztaby, komitety przygotowawcze. Nikt tego jednak nie koordynuje, nie wiemy, kto dowodzi przygotowaniami i jak się nazywa polski Franz Beckenbauer [wybitny niemiecki piłkarz, trener i działacz sportowy, szef przygotowań do mistrzostw świata w 2006 r.] - zżymał się Jan Krzysztof Bielecki, prezes Pekao SA.

- Zgodziłby się pan zostać naszym Beckenbauerem? Były premier, szef dużego banku, z kontaktami zagranicznymi, to chyba właściwa osoba. No i ma pan fioła na punkcie piłki - zachęcał publicysta Tomasz Lis, który prowadził dyskusję. - Mam pracę - odparł z uśmiechem były premier.

Maciej Falek z "Falek & Friends" przekonywał, że najlepszym szefem przygotowań byłby fachowiec z zagranicy. - W Polsce nie ma ekspertów, którzy mają doświadczenie w budowie stadionów i organizacji wielkich imprez sportowych - dowodził.

- To, kto ma odpowiadać za przygotowania do Euro 2012, powinno być jedną z pierwszych decyzji rządu Tuska - mówił Krzysztof Materna, reżyser, satyryk i wielki sympatyk futbolu.

Krzysztof Sachs z Ernst & Young tłumaczył, że "na dole", w miastach organizatorach mistrzostw, dzieje się bardzo wiele: - Modernizacja trzech stadionów trwa i nic jej nie zatrzyma. Mamy problem z Warszawą, ale cztery stadiony potrzebne do rozegrania Euro 2012 będziemy mieć z całą pewnością.

- Europejskie władze piłkarskie akceptują to, co robimy. W tej chwili w Polsce są eksperci UEFA. Badają stan naszych przygotowań. Nikt jeszcze nie oczekuje od nas gotowych stadionów. Na razie UEFA wymaga gotowych systemów finansowania oraz terminów realizacji - mówił Adam Olkowicz, przewodniczący zespołu PZPN ds. Euro 2012.

Olkowicz dowodził, że mistrzostwa to wspaniała okazja do promocji kraju. Wyliczał, że w czasie mistrzostw Europy w 2004 r. w Portugalii na stadionach mecze oglądało 1,156 mln kibiców. Przyjechało tam pół miliona zagranicznych kibiców z biletami. Łącznie z tymi, którzy przyjechali bez biletów, by przeżywać mistrzostwa na miejscu, było ich trzy razy więcej.

Przed telewizorami mecze oglądało 4,8 mld ludzi. Finałowy mecz transmitowało na żywo 239 stacji do 200 krajów. UEFA sprzedała prawa do transmisji za 540 mln euro. Zdaniem Olkowicza prawa do transmisji Euro 2008 w Austrii i Szwajcarii przyniosą 680 mln, a w Polsce co najmniej 1 mld.

Wyliczał, że w czasie mistrzostw Europy w Portugalii przeciętny zagraniczny kibic przebywał w tym kraju średnio siedem dni. - Kibice zostawili tam miliard euro. Szacujemy, że co najmniej tyle samo zostawią w Polsce zagraniczni kibice w czasie Euro 2012 - stwierdził.

W czasie konferencji polskich samorządowców radami wspierali eksperci, organizatorzy wielkich imprez piłkarskich w Niemczech, Szwajcarii i Austrii. Mówili, jak projektować i budować stadiony, żeby zarabiały na siebie, jak organizować transport w czasie mistrzostw, jak finansować inwestycje.

- W Austrii podczas przygotowań też doszło do zmiany rządu, ale komitet organizacyjny działał bez zakłóceń, z tą samą osobą odpowiedzialną za organizację mistrzostw na czele - stwierdził Heinz Palme, prezes austriackiej rządowej agencji Euro 2008. - Heinz nie zna dobrze polskich realiów politycznych - skwitował to z uśmiechem Łukasz Zalicki z Ernst & Young.

Copyright © Agora SA