Wiceminister od Gęsickiej robił interesy z przestępcą

Czy Jacek Szczot, wiceminister rozwoju regionalnego, zwróci ponad 100 tys. zł unijnych dotacji? Minister razem z przedsiębiorcą oskarżonym o paserstwo był właścicielem 160 ha ziemi. Jednak rolnik spod Kraśnika twierdzi, że to on uprawiał pole.

Szczot jest adiunktem na Wydziale Prawa, Prawa Kanonicznego i Administracji KUL. 27 sierpnia tego roku został wiceministrem rozwoju regionalnego. Do PiS, jak podkreśla, nie należy, ale kandyduje z lubelskiej listy PiS do Sejmu.

Cofnijmy się o dziesięć lat. Szczot jako członek ZChN został posłem z listy AWS. Kilka miesięcy później, we wrześniu 1998 r. razem z kraśnickim przedsiębiorcą Tomaszem B. wygrał przetarg na 166 ha ziemi po dawnym PGR w Wólce Gościeradowskiej na Lubelszczyźnie. Zapłacili ok. 380 tys. zł. Większość pieniędzy, jak przyznaje Szczot, pochodziła z pięcioprocentowego kredytu preferencyjnego, który otrzymał wraz z Tomaszem B. w oddziale BGŻ w Nisku.

- Ja także walczyłem o tę ziemię, ale nie dostałem kredytu preferencyjnego. A na zaciągnięcie 15-procentowego kredytu komercyjnego nie mnie było stać. Kilka miesięcy po kupnie ziemi przyjechali do mnie Szczot z Tomaszem B. i zaproponowali, bym dzierżawił ich ziemię. Świadkiem rozmowy była moja żona. Pole było mocno zachwaszczone, dlatego umówiliśmy się na gębę, że oni przez pięć lat będą płacić podatki gruntowe, a ja będę brać dla siebie zboże - opowiada Stanisław Kosikowski ze wsi Dąbrowa pod Kraśnikiem.

Wiceminister zaprzecza, by umawiał się na dzierżawę ziemi (bank udzielał preferencyjnego kredytu rolnikowi, który miał uprawiać ziemię, a nie ją wydzierżawiać). I twierdzi, że to on administrował ziemią, a rolnikowi w zamian za ziarno zlecał wykonywanie prac polowych: orki, siewu, oprysku, zbioru zboża.

Jednak Kosikowski ma w ręku dowód. To zawarta 20 marca 2004 r. umowa dzierżawy na 10 lat połowy ziemi, którą Szczot kupił z Tomaszem B. (ok. 82 ha). Pod dokumentem są podpisy Kosikowskiego i żony wiceministra Elżbiety Szczot, adiunkta z Katedry Prawa Sakramentów KUL.

- Umowę podpisaliśmy w obecności Szczota. Szczot stwierdził, że nie musi jej podpisywać, bo z żoną nie mają rozdzielności majątkowej - pamięta Kosikowski. I dodaje: - To ja kupowałem nawozy i środki ochrony roślin. Mam na to faktury.

Poprosiliśmy Szczota, by pokazał faktury na zakup nawozów. Oświadczył, że ma je w banku. Potem przyznał, że część nawozów rzeczywiście kupował Kosikowski.

Rolnik zabiegał o podpisanie umowy dzierżawy, bo liczył na dopłaty unijne, które zdaniem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa należą się osobie, która uprawia ziemię, a nie jej właścicielowi.

Szczot z Tomaszem B. w ciągu trzech lat otrzymali z ARiMR ok. 220 tys. zł dopłat. Kosikowski nie zobaczył z tego ani złotówki. Wiceminister twierdzi, że nic nie wie o podpisanej przez żonę umowie. Utrzymuje, że nie miała ona sensu, bo ziemia nie była podzielona na dwie części: jego i wspólnika.

W marcu 2007 r. Szczot i Tomasz B. sprzedali ziemię jednemu z kraśnickich rolników. Ustaliliśmy, że wzięli oni za nią ponad milion złotych.

I jeszcze jedno. Wspólnik Szczota to osoba dobrze znana organom ścigania. W kraśnickim sądzie ma sprawę o paserstwo. Zdaniem prokuratury handlował kradzionym sprzętem budowlanym. Był też prawomocnie skazany za to, że polecił kierowcy swojej firmy wyjazd w trasę niesprawną cysterną z gazem, która uległa wypadkowi.

Według policji Tomasz B. należy do zorganizowanej grupy przestępczej zajmującej się nielegalnym obrotem paliwa. W maju trafił do policyjnego aresztu. Wyszedł na wolność po wpłaceniu 20 tys. zł kaucji. - Obecnie czekamy na pismo z urzędu skarbowego, który wyliczy kwotę na jaką biznesmen z Kraśnika oszukał fiskusa. Po otrzymaniu odpowiedzi uzupełnimy Tomaszowi B. zarzuty i zakończymy śledztwo - poinformował nas wczoraj Janusz Wójtowicz, rzecznik prasowy lubelskiej policji.

Wiceminister Szczot zastrzega, że nic nie wiedział o kłopotach z prawem Tomasza B.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.